PRAWO WODNE: Spacer brzegiem jeziora? Zapomnijmy. Półtorametrowa strefa niezagrodzona od brzegu, czyli tzw. prawo przejścia, to na ogół fikcja prawna. Kto ma grunt na brzegu, grodzi go do samej wody, a nawet w głąb akwenu, żeby nikt mu nie naruszał własności. Do zmiany podejścia nie może zmusić opornych ani wójt, ani zarząd gospodarki wodnej, ani nawet policja. Kary są śmieszne, a przypadków naruszeń jest coraz więcej. Sprawie przyjrzała się po raz kolejny Najwyższa Izba Kontroli. Potrzebna jest zmiana przepisów, bo kary są mało dolegliwe, a skuteczna pozostaje w praktyce tylko droga sądowa. To zaś trwa bardzo długo. Choć wynika to wprost z przepisów, spory budzi też samo ustalanie linii brzegowej, a ostatni wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego potwierdza, że w mniej zawiłych sprawach wątpliwości nie ma. Najważniejsza jest krawędź brzegu, potem linia porostu traw i wreszcie stan wody (patrz poniżej). Niewiele wskazuje na to, że coś się zmieni. Wprawdzie obecnie trwają prace nad nowym prawem wodnym (projekt jest na stronach Rządowego Centrum Legislacji), a resort środowiska odpowiada, że analizuje raport, ale zapowiedzi zmiany przepisów w tej kwestii na razie jednak nie ma.
Tomasz Tatomir radca prawny w Kancelarii Prawa Ochrony Środowiska i Prawa Gospodarczego „KoncepTT” / Dziennik Gazeta Prawna
Jędrzej Klatka radca prawny, Kancelaria Radców Prawnych Klatka i Partnerzy / Dziennik Gazeta Prawna
Niejasne interpretacje
Według ekspertów powodem bałaganu może być brak potwierdzenia przejścia jezior w trwały zarząd organów uprawnionych. Z wejściem w życie ustawy z 18 lipca 2001 r. - Prawo wodne (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 469 ze zm.), stanowiące własność Skarbu Państwa wody oraz grunty pokryte tymi wodami przeszły w trwały zarząd odpowiednio - urzędów morskich, regionalnych zarządów gospodarki wodnej oraz parków narodowych. Jak wynika z raportu, w kilku województwach do dziś nie potwierdzono przejścia w trwały zarząd organów uprawnionych aż 44 proc. jezior. W województwie lubelskim np. tylko jedno spośród 145 jezior objęte zostało decyzją właściwego starosty, potwierdzającą jego przejście w trwały zarząd marszałka województwa. Główna przyczyna to problem z interpretacją prawa wodnego, zgodnie z którą w trwały zarząd przechodzą wyłącznie grunty pokryte wodami. Tymczasem w wielu przypadkach w obrębie działki obejmującej jezioro znajdował się także grunt niepokryty wodą.
Nie pomogą przepisy o samowoli
Andrzej Żukowski, kierownik Zarządu Zlewni w Giżycku, twierdzi, że kary są za słabe, a postępowanie o nielegalne grodzenie to w rzeczywistości fikcja. - Przypadków nielegalnego grodzenia jest niestety bardzo dużo, a kolejne pojawiają się jak grzyby po deszczu. Uważam, że procedura kontroli prowadzonej przez regionale zarządy gospodarki wodnej i zarząd melioracji i urządzeń wodnych jest mało dolegliwa i należałoby to zmienić. Postępowania sądowe o ochronę własności są długotrwałe, mandaty są zaś rzędu 50 czy 100 zł. Ludzie przyjmują je i uważają, że dalej mogą grodzić bez konsekwencji. Skuteczne są procedury sądowe, ale wiadomo, ile to trwa... Poza tym takiego płotu nie można też ruszyć na podstawie przepisów prawa budowlanego, gdyż teoretycznie jest legalny. Nie stoi przy ulicy i nie wchodzi na inną posesję. Nie jest też wysoki czy z betonu. Najczęściej to zwykła siatka.
Problem dostrzega również gmina Kowale Oleckie. Według Patryka Truchana z referatu ds. infrastruktury przepisy są mało restrykcyjne. Ponadto wójtowie nie mogą się podobnymi sprawami zajmować i wpływać na właścicieli, gdyż nie ma żadnych podstaw do wydania przez nich decyzji nakazującej rozbiórkę ogrodzenia.
Jeziora bez dozoru
NIK w raporcie z 2 maja br. wskazuje na brak zainteresowania zarządców publicznych jezior powierzonym majątkiem Skarbu Państwa. Według niego regionalne zarządy gospodarki wodnej oraz zarządy melioracji i urządzeń wodnych rzadko kontrolują stan linii brzegowej, a ogrodzenia likwidują incydentalnie i nieskutecznie. To z kolei zachęca część właścicieli nieruchomości do uniemożliwiania swobodnego przejścia. Oględziny linii brzegowej 25 zbiorników wykazały aż 75 przypadków grodzenia uniemożliwiającego przejście brzegiem. Tymczasem, jak wskazuje prawo wodne między brzegiem a ogrodzeniem powinna być półtorametrowa przerwa. ©?
Trudno zdefiniować linię brzegową
Na istotne niuanse kontroli NIK zwraca uwagę Kamil Wnuk, rzecznik prasowy Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej. - Kontrola NIK zazwyczaj polega na przepływie po danym jeziorze i zaznaczaniu obszarów grodzenia, bez wnikania w danym punkcie, czy jest możliwość przejścia brzegiem, czy nie. Chciałem też zwrócić uwagę, że czasem trudno zdefiniować linię brzegową, gdy mamy do czynienia z jeziorem podpiętrzonym, które powstało w związku ze sztucznym podniesieniem poziomu wód. W przypadku gdy prawnie nie da się zdefiniować linii, nie ma podstaw do kontroli przez zarząd gospodarki wodnej. Zakaz grodzenia nie dotyczy też terenów stref ochronnych ustanowionych na podstawie prawa wodnego oraz obrębów hodowlanych ustanowionych na podstawie przepisów o rybactwie śródlądowym. Ponadto dyrektor regionalnego zarządu gospodarki wodnej może, w drodze decyzji, zwolnić z tego zakazu, jeżeli jest to niezbędne dla obronności państwa lub bezpieczeństwa publicznego - mówi Wnuk.
OPINIE EKSPERTÓW
Zakaz grodzenia w przypadku nieruchomości przylegających do jezior dotyczy wyłącznie tych, które przylegają do jezior przepływowych, tzn. z naturalnym dopływem i odpływem. Jeziora bezodpływowe to wody powierzchniowe stojące, które wedle art. 12 prawa wodnego stanowią własność właściciela tej nieruchomości. Nie zaliczają się zatem co do zasady do wód publicznych i nie ma do nich zastosowania zakaz ujęty w art. 27 prawa wodnego. W przypadku zakazu grodzenia nieruchomości przyległych do powierzchniowych wód publicznych w odległości mniejszej niż 1,5 m wynikającego wprost z art. 27 ust. 1 prawa wodnego należy podkreślić, że w przepisie tym jest również mowa o zakazie uniemożliwiania lub zakazywania przechodzenia przez wyznaczony obszar, np. przez umieszczanie tabliczek zabraniających wstępu. Właściciel takiej nieruchomości tym samym zobowiązany jest zapewnić każdemu dostęp do wody w zakresie umożliwiającym powszechne z niej korzystanie. Wynika to z art. 34 ust. 1 prawa wodnego, który każdemu daje prawo do powszechnego korzystania ze śródlądowych powierzchniowych wód publicznych. Przy czym powszechne korzystanie z wód to korzystanie służące zaspokajaniu potrzeb osobistych, gospodarstwa domowego lub rolnego, bez stosowania specjalnych urządzeń technicznych, a także do wypoczynku, uprawiania sportów wodnych oraz, na zasadach określonych w przepisach odrębnych, amatorskiego połowu ryb. Aby każdy mógł wykonywać swoje prawo do korzystania z wód publicznych, konieczne jest umożliwienie dostępu do tej wody. Zatem i przechodzenie przez nieruchomość. Według wyroku WSA w Poznaniu, sygn. III SA/Po 325/07, przechodzenie przez nieruchomość stanowi obciążenie właściciela nieruchomości, który musi to tolerować, a umożliwienie dostępu do wód publicznych w zakresie pozwalającym na powszechne z niej korzystanie jest jego prawnym obowiązkiem, wynikającym bezpośrednio z przepisów prawa.
Artykuł 34 prawa wodnego daje każdemu prawo do tzw. powszechnego korzystania ze śródlądowych powierzchniowych wód publicznych, m.in. do wypoczynku, uprawiania turystyki i sportów wodnych. Realizacja tego uprawnienia z oczywistych względów wymaga dostępu do wody. Prawo dostępu do wody nie rozciąga się jednak na przystanie i pomosty, gdyż korzystanie z nich wymaga zgody ich właściciela.
Chociaż art. 28 ust. 2 prawa wodnego nakłada na właścicieli nieruchomości przyległych do wód objętych powszechnym korzystaniem obowiązek umożliwienia dostępu do wody, to jednak nie ma przepisu, który pozwalałby obywatelom na wyegzekwowanie prawa do powszechnego korzystania ze sztucznych zbiorników wodnych. Rzecznik praw obywatelskich prof. Irena Lipowicz w 2011 r. interweniowała w tej sprawie w Ministerstwie Środowiska po skargach mieszkańców miejscowości nad Zalewem Zegrzyńskim. Bez efektu.
Rada gminy nie może też określić szerokości ogólnodostępnego pasa terenu wokół zbiornika w planie zagospodarowania przestrzennego, gdyż stanowiłoby to bezprawne ograniczenie prawa własności (zob. wyrok WSA w Poznaniu z 17 lipca 2008 r., sygn. akt II SA/Po 601/07, oraz wyrok WSA we Wrocławiu z 16 października 2012 r., sygn. akt II SA/Wr 540/12).
W obecnym stanie prawnym jedynym sposobem na zapewnienie dostępu do sztucznych zbiorników wodnych jest wydanie przez wójta, burmistrza lub prezydenta miasta decyzji administracyjnej w trybie art. 28 ust. 2 prawa wodnego. W decyzji wyznacza się część nieruchomości, na której właściciel musi zapewnić dostęp do wody. Właścicielowi przysługuje odszkodowanie z budżetu gminy. Żaden obywatel, który zamierza uprawiać sporty wodne itp., nie może żądać wydania takiej decyzji, ponieważ nie ma interesu prawnego, a tylko interes faktyczny. Gminy nie wydają takich decyzji, bo nie mają w budżetach środków na wypłaty odszkodowań. Zapisane w ustawie prawo do powszechnego korzystania z wody w odniesieniu do sztucznych zbiorników pozostaje więc tylko na papierze, bo w praktyce nie da się go wyegzekwować.
Aby prawo do powszechnego korzystania z wody dotyczyło naturalnych i sztucznych wód, należałoby w art. 27 ust. 2 prawa wodnego słowa „linii brzegu” zastąpić słowami „linii zasięgu wody”. Przy ustalaniu linii zasięgu wody można by odpowiednio stosować zasady ustalania linii brzegu określone w art. 15 prawa wodnego.