- Nasza demokracja nabiera rumieńców i może mieć inną niż do tej pory twarz. Adwokatura w tym czasie absolutnie nie może się skupić na swoich wewnętrznych sprawach - mówi Andrzej Zwara.
W listopadzie Krajowy Zjazd Adwokatury, po którym stery samorządu przejmie po panu ktoś inny. W jakiej kondycji zostawia pan palestrę?
To był okres bardzo ciężkiej pracy. Porównując stan adwokatury sprzed sześciu lat, wydaje mi się, że zostawiam ją nowoczesną – godną XXI wieku. Mówię to z całą odpowiedzialnością. Udało nam się bowiem w ciągu tych kilku lat, w których liczba adwokatów wzrosła z 16 do 25 tysięcy, stworzyć adwokaturę skonsolidowaną. Samorząd jest przygotowany do pełnienia zupełnie nowych zadań, niż te, które stały przed nim sześć lat temu. Mówiąc krótko, zamortyzowaliśmy szok demograficzny, jaki nastąpił po otwarciu zawodów prawniczych.
Jakie pozytywne dla adwokatów zmiany legislacyjne zostały w tym czasie wprowadzone?
Do spraw znaczących z punktu widzenia samorządowego należała przede wszystkim nowelizacja przepisów dotyczących postępowań dyscyplinarnych, która miała miejsce dwa lata temu. Przypomnę bowiem, że jeszcze pół dekady temu dyskutowano kwestię obowiązkowej przynależności do samorządu. Rozważano również wyjęcie z adwokatury kontroli dyscyplinarnej jej członków i przekazanie jej sądom powszechnym. Uważam, że ogromnym sukcesem było przekonanie rządzących do tego, by kontrola dyscyplinarna pozostała przy adwokaturze. Pozwoliło to na ochronę jej niezależności. Proszę sobie wyobrazić, co by było, gdyby prokurator generalny składał wnioski dyscyplinarne przeciw adwokatom. Jaka byłaby wtedy możliwość wpływania władzy publicznej na nasze środowisko. Niepokornych można byłoby wyłączyć z życia publicznego na wiele, wiele lat. Wszyscy przecież wiedzą, ile dziś trwają sprawy w sądach.
Adwokaci mówią jednak, że potrzebują wsparcia samorządu w problemach związanych z codzienną pracą. Od lat nie została rozwiązana kwestia np. konieczności uzyskiwana zwolnień od lekarzy sądowych, pospiesznego szukania substytutów w przypadku nagłej choroby, niedawno zaś pojawił się problem odbioru awizowanej korespondencji na poczcie.
Te uwagi są ze wszech miar słuszne. Tak naprawdę wymagają kilku prostych ruchów regulacyjnych, ale przede wszystkim decyzji politycznych po stronie rządzących. Nad tym konsekwentnie pracujemy, wiedząc, że kropla drąży skałę. Nie o wszystkim trzeba głośno mówić, ale to nie jest tak, że Naczelna Rada Adwokacka nic nie robi. Stale podejmujemy systematyczne wysiłki i z uporem składamy postulaty i propozycje rozwiązań. Bierzemy także udział w spotkaniach, pracach legislacyjnych, wysyłamy opinie, własne projekty, memoranda do premiera, ministrów, parlamentarzystów. Mam poczucie, że nigdy żadna z możliwości pozytywnego wpływania na władzę nie została zaniechana. Podczas mojej kadencji ministrowie sprawiedliwości zmieniali się sześciokrotnie. Jak mantrę każdemu z nich przypominałem o naszych problemach. Politycy wykazują jednak nieprawdopodobną wręcz pasywność. Mimo że otwierając zawody w 2004 r., deklarowali zupełnie co innego. Na to zresztą podczas ostatniego spotkania z ministrem Zbigniewem Ziobrą zwróciłem uwagę. Adwokatura obecnie w 80 proc. składa się z młodych, około 30-letnich ludzi. Są oni w pewnym sensie dziećmi ministra Ziobry. To on był bowiem jednym z tych, którzy wspierali polską młodzież prawniczą, by miała łatwiejszy dostęp do zawodu. Najwyższy czas, by teraz chociaż trochę ułatwił im funkcjonowanie na rynku.
Co pan uważa za swoją największą porażkę?
To jest bardzo trudne pytanie, zdecydowanie łatwiej jest mówić o sukcesach. Największą porażką jest jednak to, że nie udało nam się przez te lata uchwalić nowego prawa o adwokaturze. Napisaliśmy projekt tej ustawy, wychodząc z założenia, że dotychczasowa ustawa z 1982 r. niedostosowana jest do zmienionych warunków ustrojowych. Adwokatura powinna mieć nie tylko swój wymiar historyczno-kulturowy, związany z jej prawie stuletnią tradycją, lecz także stanowić element obrony praw obywatelskich i praw jednostki. Ten drugi aspekt został zdecydowanie mocniej zarysowany w projekcie naszej ustawy.
Adwokatura miałaby pełnić role podobną do rzecznika praw obywatelskich?
Można tak powiedzieć. Moim zdaniem samorządy zaufania publicznego powinny bronić idei obywatelskości. Demokratyczne państwo prawne składa się z dwóch elementów: polityki realizowanej w ramach demokratycznych reguł i rządów prawa. Pomiędzy tymi elementami powinien być natomiast zachowany balans. Niezależnie od tego, kto wygra wybory, rządzić powinien do nieprzekraczalnych granic, jakimi są prawa podstawowe. Klasa polityczna nie powinna z wygrania wyborów w ramach demokratycznego procesu politycznego wywodzić ambicji do naruszania autonomii prawa. Dlatego tak ważna jest rola samorządów zaufania publicznego. Niestety, rządy nie były dotąd zainteresowane wzmocnieniem ich pozycji i rozbudowaniem tej misji.
Ta kwestia powinna być priorytetem dla przyszłych władz?
Tak. Ostatnie miesiące pokazują, że nasza demokracja nabiera rumieńców i może mieć inną niż do tej pory twarz. Adwokatura w tym czasie absolutnie nie może skupić się na swoich wewnętrznych sprawach. Uważam, że w działalności samorządu kolejnej kadencji bardzo ważnym elementem będzie działalność publiczna. Nic zresztą adwokatury nie zwolni z obowiązku walki o ideę obywatelskości. Drugie potężne zadanie to rozwiązanie problemów ludzi prawnie wykluczonych.