Poprawa infrastruktury, edukacji oraz regulacji ma zdecydowanie zwiększyć bezpieczeństwo w ruchu drogowym.
Jak pokazują policyjne statystyki, rowerzyści są trzecią, po kierowcach samochodów osobowych i ciężarowych, najbardziej liczną grupą sprawców wypadków drogowych. Wielu z nich to osoby, które nie mają nawet elementarnej znajomości przepisów i zasad ruchu drogowego, takich jak np. pierwszeństwo z prawej czy umiejętność poruszania się po rondach.
Statystyki dotyczące wypadków z udziałem rowerzystów, a także rowerzystów – ofiar śmiertelnych wypadków drogowych po okresie spadku, do 2010 r., w roku 2011 pogorszyły się i do dziś utrzymują się na mniej więcej stałym poziomie – ok. 4600 wypadków i 300 ofiar śmiertelnych rocznie.
– Wielu cyklistów to również kierowcy, którzy ze względu na nabyte wcześniej prawo jazdy posiadają już wiedzę o tym, jakie zachowania uczestników ruchu drogowego są niebezpieczne i jakie przepisy obowiązują na drodze. Warto w taką wiedzę wyposażyć również tych, którzy nigdy takich uprawnień nie mieli, a poruszają się rowerami. Mam pełen szacunek dla rowerzystów i ta zmiana nie będzie wprowadzana przeciwko nim, ale ze względu na ich bezpieczeństwo – uzasadnia planowaną zmianę minister infrastruktury Andrzej Adamczyk.
Jak wynika z deklaracji ministra, sposób zdawania na kartę rowerową miałby być jak najmniej dolegliwy, np. zamiast w wojewódzkich ośrodkach ruchu drogowego, których nie ma we wszystkich miastach, egzaminy mogłyby być przeprowadzane na komisariatach, w których są policjanci z drogówki. Egzaminy, tak jak dziś, można byłoby zdawać też w szkołach. Jazda bez takiego dokumentu, jak wynika ze wstępnych przymiarek resortu, prawdopodobnie byłaby traktowana jako wykroczenie, choć na razie nie wiadomo, jak wysoka byłaby kara za złamanie przepisu. Przez rowerzystów, którzy będą musieli zdawać egzamin, propozycje zmian nie zostaną zapewne przyjęte z radością. – Odczytuję dobre intencje, ale obawiam się złych efektów. Jeśli pojawi się obowiązek posiadania karty, ludzie zaczną jeździć po chodnikach. A my jako stowarzyszenie staramy się przekonywać do jeżdżenia po ulicach. Z naszych analiz wynika, że powodem większości wypadków jest prędkość, a nie nieznajomość przepisów wśród rowerzystów. Większy ruch rowerowy na ulicach spowoduje uspokojenie ruchu i tym samym zwiększy bezpieczeństwo wszystkich uczestników – uważa Jakub Furkal, prezes Stowarzyszenia Rowerowa Gdynia.
Wprowadzenie obowiązkowej karty rowerowej to na razie propozycja, która jest jedną z rekomendacji w Narodowym Programie Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, który w najbliższym czasie ma przyjąć rząd. Gdy to się stanie, resort ministra Adamczyka przygotuje już konkretne propozycje zmian prawnych. Będą także zawierać inne pomysły, których celem jest zapewnienie większego bezpieczeństwa rowerzystom. Resort rozważa np. wprowadzenie obowiązku dla dzieci i młodzieży jazdy na rowerze w kasku, zniesione mogą być także obecne przepisy pozwalające rowerzystom w określonych przypadkach jeździć w tzw. szyku towarzyskim, czyli obok siebie, zamiast gęsiego, co stwarza zagrożenie. Ale rekomendacje nie dotyczą tylko przepisów, chodzi m.in. o lepszą edukację dotyczącą bezpieczeństwa już na poziomie szkolnym. Jednocześnie oprócz zmian w przepisach resort szykuje „Krajowy program budowy spójnej i bezpiecznej infrastruktury rowerowej w Polsce”. Prowadzone są rozmowy z Brukselą, by mógł być finansowany ze środków unijnych.

OPINIE

Andrzej Grzegorczyk ze stowarzyszenia Partnerstwo dla Bezpieczeństwa Drogowego

Podoba mi się kierunek obrany przez resort. Przez ostatnie lata wśród rowerzystów rosło przeświadczenie o nieograniczonych możliwościach pierwszeństwa ruchu rowerowego przed wszystkimi innymi. W efekcie przy coraz większej długości dróg rowerowych dochodzi do coraz większych scysji między użytkownikami dróg publicznych. To efekt usunięcia z programów nauczania wszelkich elementów związanych z bezpieczeństwem drogowym i wychowaniem komunikacyjnym.
Zasady powinny być proste: chcesz się poruszać po drogach publicznych? Musisz znać przepisy. A dowodem tej znajomości powinny być albo prawo jazdy, albo karta rowerowa. Re guły te powinny obowiązywać wszystkich bez wyjątku, zarówno w miastach, jak i na terenach wiejskich. Na wsiach często mamy ruch tranzytowy, wiele skrzyżowań z drogami podporządkowanymi. Tam skutki wypadków mogą być dużo grosze niż na terenach miejskich. W następnej kolejności warto byłoby przedyskutować problem braku obowiązkowego OC dla rowerzystów poruszających się w ruchu ulicznym. W efekcie, gdy zajście drogowe będzie winą rowerzysty, jedyną oficjalną drogą odzyskania od niego odszkodowania jest droga sądowa, co rodzi niepotrzebne utrudnienia i ozna cza stratę czasu dla obydwu stron.
Marek Konkolewski, Komenda Główna Policji
Jestem zwolennikiem tego pomysłu i jeśli miałby on się przyczynić do uratowania choćby jednego istnienia, warto w niego zainwestować. Na wstępie trzeba jednak zaznaczyć, że z roku na rok zmniejsza się liczba osób, które będą musiały podchodzić do tego typu egzaminu. Żyjemy w społeczeństwie coraz bardziej zmotoryzowanym i niemal każdy obywatel po ukończeniu 18. roku życia przystępuje do egzaminu na prawo jazdy. Jego brak oznacza swego rodzaju wykluczenie i problemy np. w znalezieniu zatrudnienia. Gdy kilkanaście lat temu wprowadzano przepis zwalniający z posiadania karty rowerowej, miałem jednak mieszane uczucia i twierdziłem, że ustawodawca dał osobom dorosłym monopol na wiedzę i kierowanie rowerem na zatłoczonych ulicach. Niestety, dorosłość nie zawsze idzie w parze z umiejętnościami, doświadczeniem i znajomością przepisów. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo cyklistów, z roku na rok jest z nim coraz lepiej. Gorzej wygląda za to infrastruktura dla rowerzystów. Zarówno na ulicach, jak i na chodnikach osoby poruszające się na jednośladach wciąż traktowane są jako persona non grata. Jeśli i tu, i tu nie są mile widziane, tym bardziej powinny dobrze poznać przepisy.