Liczba i ranga inicjatyw dotyczących niezależności sądownictwa jest niezwykła i nie ma precedensu. Świadczy o tym, że decyzje obecnej władzy są traktowane jak poważne zagrożenie dla podstawowych zasad ustrojowych - pisze Łukasz Bojarski, prezes INPRIS.

Na rozpoczynającą się dzisiaj rozprawę przed Trybunałem Konstytucyjnym prawnicy czekają niecierpliwie od dłuższego czasu. To zagadnienie, które zdominowało wiele spotkań i rozmów. Temat niezależności trzeciej władzy, a zwłaszcza TK, jest zdecydowanie hitem sezonu zimowego. W ciągu zaledwie kilkunastu tygodni debatowano na ten temat podczas konferencji w Krajowej Radzie Sądownictwa organizowanej wraz z rzecznikiem praw obywatelskich i Stowarzyszeniem Sędziów Themis („Niezależność sądownictwa gwarancją praw i wolności jednostki”) oraz w szerokim międzynarodowym gronie, m.in. z przedstawicielami Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa („Granice niezawisłości sędziów i niezależności sądów” – zapis wideo z tej konferencji dostępny jest w internecie). Kilka debat zorganizowano na uniwersytetach, w tym ostatnio na Wydziale Prawa UW („Sąd konstytucyjny w państwie demokratycznym”). Z kolei w ostatnią sobotę, podczas konferencji organizowanej przez Naczelną Radę Adwokacką dyskutowano o „Niezależności sądów i trybunałów jako gwarancji praw i wolności człowieka”.
Ale konferencje czy seminaria to tylko część podejmowanych inicjatyw. W ciągu kilku miesięcy ogłoszono kilkadziesiąt różnych stanowisk dotyczących problematyki niezależności w kontekście sytuacji związanej z Trybunałem Konstytucyjnym. Temat jest tak istotny i na tyle zawładnął umysłami, że stanowiska zajmowali nie tylko prawnicy (samorządy zawodów prawniczych, rady wydziałów prawa, Instytut Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk, zgromadzenia ogólne sędziów, prawnicze stowarzyszenia zawodowe czy cenna inicjatywa, jaką jest Porozumienie Samorządów Zawodowych i Stowarzyszeń Prawniczych), ale i byli prezydenci, premierzy i marszałkowie, Zgromadzenie Ogólne PAN i Komitet Etyki PAN, Polskie Towarzystwo Socjologiczne czy Psychologowie Przeciw Podziałom, a także liczne organizacje obywatelskie. Część z tych stanowisk nie przebiła się w ogólnym szumie informacyjnym, a godna jest uwagi. Na pewno warto je zebrać (o czym niżej), być może zrobić wyciąg z najciekawszych, zwłaszcza tych mniej technicznych (odwołujących się np. do analizy konkretnych propozycji zmian prawa), ale o charakterze bardziej ogólnym, odwołujących się do świata wartości i standardów demokratycznego państwa prawa.
Wreszcie zainteresowanie sprawami niezależności polskiego TK i innych sądów wykracza poza nasze granice. Za kilka dni swoje oficjalne stanowisko ma ogłosić Komisja Wenecka, ciało eksperckie działające przy Radzie Europy. Projekt stanowiska, bardzo krytyczny, jeśli chodzi o działania większości parlamentarnej, rządu i prezydenta, wzbudził już gorącą dyskusję. Z tygodniową wizytą w Polsce był także komisarz praw człowieka Rady Europy Nils Muižnieks (na razie zabrał głos tylko wstępnie, wzywając wszakże do poszanowania niezależności sądów, ale przygotowuje obszerne stanowisko na temat stanu przestrzegania praw człowieka w Polsce, które będzie ogłoszone za kilka tygodni).
Sytuacja w Polsce jest też przedmiotem analiz Unii Europejskiej, zarówno Komisji, jak i parlamentu UE, gdzie wystąpiła nie tylko polska premier, ale i delegacja Krajowej Rady Sądownictwa. Przewodniczący KRS sędzia Dariusz Zawistowski wziął udział w wysłuchaniu publicznym w komisjach Parlamentu Europejskiego ds. swobód obywatelskich i spraw konstytucyjnych na temat poszanowania praw podstawowych i zasad rządów prawa w UE, w szczególności w dziedzinie sądownictwa. Mówił tam między innymi o tym, że choć w Polsce obowiązują gwarancje niezależności sądów, to w praktyce dochodzi do ingerencji w tę niezależność. Wspomnieć można także nowy marcowy numer kwartalnika „Krajowa Rada Sądownictwa”, który problematyce niezależności sądów i niezawisłości sędziów poświęca sporo miejsca.
To zapewne nie wszystkie inicjatywy dotyczące niezależności sądownictwa w ostatnim czasie. Jednak już ze wskazanych przykładów wynika, że liczba tych wydarzeń i inicjatyw jest niezwykła i nie ma precedensu. Świadczy o tym, że decyzje obecnej większości parlamentarnej, rządu i prezydenta są traktowane jak poważne zagrożenie dla podstawowych zasad ustrojowych, w tym niezależności sądów.
Dyskusje na temat niezależności mają obecnie podwójny wymiar. Najwięcej głosów, co naturalne, dotyczy sytuacji najbardziej aktualnej, związanej de facto z paraliżem Trybunału Konstytucyjnego. Tu najwyraźniej widać niepokój o zachwianie trójpodziału władzy. Po raz pierwszy bowiem od przemian 1989 r. jedna partia zdobyła pełnię władzy ustawodawczej i wykonawczej, a jej działania dotyczące trybunału mają umożliwić, co przyznają raz na jakiś czas przedstawiciele obozu władzy, sprawowanie władzy nieograniczonej przez kontrolę sądu konstytucyjnego. Jednak problem niezależności trzeciej władzy ma też wymiar ogólniejszy, w tym oczywiście dotyczący Sądu Najwyższego i sądów powszechnych. Jednym z tematów dyskutowanych od lat jest kwestia granic nadzoru administracyjnego nad sądami – dotyczą tego ciągłe zmiany kolejnych ekip ministerialnych (uchwalona w 2001 r. ustawa o ustroju sadów powszechnych była nowelizowana ok. 70 razy, a stanowisko ministra sprawiedliwości jest chyba najczęściej zmienianym stanowiskiem w rządzie), a kilka skarg na kwestionowane rozwiązania zakończyło się werdyktem Trybunału Konstytucyjnego. Choć temat ten pojawia się w dyskusjach często, to obecnie ma dodatkowy wymiar. Otóż w Ministerstwie Sprawiedliwości trwają obecnie intensywne prace nad „fundamentalną i głęboką” – jak to określił sam minister – reformą sądownictwa. Jednak jej szczegóły, poza plotkami, nie są znane i nie są konsultowane w środowisku. Samo to oznacza lekceważenie roli trzeciej władzy i jej niezależności. Podobnie było z Trybunałem Konstytucyjnym i dyskutowanymi dzisiaj w trybunale zmianami ustawy o TK z grudnia 2016 r. – uchwalono je bez konsultacji, bez dyskusji, bez vacatio legis, w trzy doby.
Na tym tle warto – okiem obywatela – pokazać, jakie działania w sprawie niezależności sądów i trybunałów podejmowały i podejmują organizacje obywatelskie czy jaką odgrywają rolę. Co naturalne, skupię się na tym, co najbardziej aktualne, ale wspomnę też o działaniach wcześniejszych.
Zacznijmy może od tego, co wzbudziło ostatnio wiele kontrowersji, a co jest czasem nazywane w ostrej debacie politycznej zdradą, donoszeniem czy skarżeniem się za granicą. Dla organizacji obywatelskich jest to natomiast zupełnie naturalna metoda działania. Państwa demokratyczne są stronami konwencji międzynarodowych, członkami organizacji międzynarodowych (jak ONZ czy Rada Europy), w które wpisane są mechanizmy kontroli. Mogą to być skargi na własne państwo wysyłane do odpowiednich komitetów czy sądów międzynarodowych jak Europejski Trybunał Praw Człowieka, mogą to być tak zwane kontrraporty (rząd ma obowiązek przygotowywania dla różnych ciał cyklicznych raportów na temat realizacji podpisanych konwencji, a organizacje obywatelskie przygotowują na ten temat swoje krytyczne opracowania).
Kiedy do Polski przyjeżdża komisarz praw człowieka Rady Europy (a jego lutowa wizyta nie była pierwszą, przyjeżdżali też do nas jego poprzednicy), to swoją wizytę zaczyna od spotkania z organizacjami obywatelskimi. Od nich dowiaduje się, co jest w kraju kontrowersyjne, a sprawa niezależności sądów jest oczywiście kluczowa, i konfrontuje to podczas dalszych spotkań z przedstawicielami instytucji publicznych. Jeśli zatem naszym zdaniem dzieje się coś niedobrego, zwrócenie się do ciał międzynarodowych jest naturalnym odruchem. Tak było także z pierwszym listem do Komisji Weneckiej wysłanym właśnie przez 9 organizacji obywatelskich.
Podstawową płaszczyzną działania organizacji jest monitorowanie procesu legislacyjnego i opiniowanie projektów aktów prawnych. To działanie jest w ostatnich miesiącach bardzo utrudnione z powodu niskiej jakości tego procesu, wynikającej głównie z braku debaty, konsultacji oraz braku czasu. Zainteresowana procesem legislacyjnym publiczność jest często oswojona z tym, że organizacje obywatelskie opracowują opinie do projektów aktów prawnych, biorą udział w posiedzeniach komisji parlamentarnych, zabierają publicznie głos. Warto jednak sobie uświadomić, że jest to czasem wysiłek nadludzki, zwłaszcza jeśli prawo zmienia się nie w procesie konsultacji, a na szybko, w biegu. W przeciwieństwie do instytucji publicznych organizacje obywatelskie często nie dysponują środkami finansowymi na zamawianie ekspertyz, bazują na pracy aktywistów, opracowanie z dnia na dzień poważnych opinii o projektach jest bardzo trudne, a jednak pojawia się ich wiele i na wysokim poziomie. Stały program monitoringu procesu legislacyjnego w obszarze wymiaru sprawiedliwości prowadzi na przykład Helsińska Fundacja Praw Człowieka (program ma swoją stronę, gdzie można na bieżąco śledzić działania i dorobek).
Nowym przedsięwzięciem jest natomiast powołane niedawno Obywatelskie Obserwatorium Demokracji, które dokumentuje reakcje organizacji społecznych, instytucji i środowisk prawniczych i akademickich, grup zawodowych i obywateli na zmiany aktów prawnych dotyczących praw i wolności obywatelskich, demokratycznego ładu prawnego i ustroju państwa, w tym oczywiście te dotyczące sądów i ich niezależności. Obserwatorium jest wspólną inicjatywą grupy organizacji działających na rzecz poszanowania i ochrony praw człowieka, przejrzystości i odpowiedzialności władz publicznych oraz lepszej jakości stanowionego prawa. Na uruchomionej w ostatnich dniach stronie ObserwatoriumDemokracji.pl można znaleźć zbiór opinii, stanowisk, analiz dotyczących ważnych aktualnych projektów. Nową inicjatywą są też działania Zespołu Ekspertów Prawnych, który ukonstytuował się w grudniu 2015 r. przy programie Odpowiedzialne Państwo Fundacji im. Stefana Batorego. Jednymi z pierwszych działań zespołu było zajęcie stanowiska na temat noweli do ustawy o TK oraz opracowanie opinii przyjaciela sądu, którą Fundacja Batorego złożyła w Trybunale Konstytucyjnym.
Wśród działań związanych z niezależnością sądów są także projekty edukacyjne. Choć podejmowano wiele takich działań, to można odnieść wrażenie, że świadomość społeczna na temat znaczenia niezależności sądów nie jest głęboka, zbyt łatwo można uzyskać poklask, atakując trzecią władzę. Choć oczywiście podlega ona krytyce i jak inne władze powinna być rozliczana z efektów, to bez przymiotu i gwarancji niezależności działać po prostu nie może. W przypadku edukacji bardzo ważny jest udział i otwarcie na komunikację samych sędziów i sądów – to oni sami powinni wychodzić na zewnątrz także po to, by uczyć, czym jest sąd i po co mu niezależność. Alienacja w społeczeństwie, brak dobrej komunikacji nie pomagają, dobry kontakt i dialog z obywatelami wzbudzają zaufanie i powodują, że są oni mniej podatni na demagogię polityków.
Jednak nie można zapominać, że niezależność nie jest wartością samą dla siebie, a jest dana po coś. Muszą jej towarzyszyć kompetencja, profesjonalizm (prawdziwą niezależność daje wiedza), przejrzystość działania, rozliczalność (odpowiedzialność za wykonywaną pracę, osobiście i całego środowiska). Także na tym polu działają organizacje obywatelskie, czy to prowadząc obserwację procesów sądowych, czy to występując do sądów z wnioskami o udostępnienie informacji publicznych o działaniu sądu, czy to wspierając i reprezentując różne grupy obywateli (jak przedsiębiorcy czy ojcowie). Swego rodzaju kontrola społeczna sprawowana nad sądami dotyczy także sfery niezależności i niezawisłości, choć jest to bardzo trudne do uchwycenia i łatwo o uogólnienia i generalizowanie zarzutów.
Generalizowanie, jeśli chodzi o odbiór społeczny wymiaru sprawiedliwości, wynika jednak także z braku szerokich badań. Łatwo o zarzuty, jeśli nie mamy twardych danych (ilościowych i jakościowych) dotyczących działania wymiaru sprawiedliwości w różnych jego aspektach (poza danymi statystycznymi, które pokazują tylko fragment rzeczywistości). Stąd także podejmowane reformy, wprowadzane zmiany często nie są oparte na danych, faktach, wiedzy (tylko fragmentarycznie), a na intuicjach i indywidualnych przekonaniach. Prowadzone w tajemnicy prace, bez odpowiednich konsultacji środowiskowych i społecznych, jak to się dzieje obecnie, zwiększają ryzyko wprowadzenia niedopracowanych rozwiązań.