Wskazywanie kandydatów na sędziów Trybunału Konstytucyjnego przez niezależne gremia prawnicze oraz wprowadzenie kilkuletniej karencji dla polityków starających się o ten urząd – takie propozycje zmian padły wczoraj na konferencji pt. „Sąd konstytucyjny w państwie demokratycznym”. Wydarzenie zorganizował Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.
Uczestnicy spotkania zgodzili się, że napięcia między trzema władzami zawsze będą miały miejsce w demokratycznym państwie prawnym. Prof. Andrzej Zoll, były prezes TK, przypomniał, że prawo nie może być jedynie instrumentem pozwalającym rządzącej większości realizować jej plany. Ma ono pełnić funkcję gwarancyjną i stać na straży pewnych zasad. A władza polityczna musi te ramy akceptować.
– A skoro tak, to musimy mieć mechanizm, który pozwoli działania władz oceniać – mówił prof. Zoll.
W Polsce organem, któremu została powierzona ta rola, jest właśnie TK. Dlatego też ostro krytykowano grudniową nowelę ustawy o TK (Dz.U. z 2015 r. poz. 2217). Jak podkreślał prof. Bohdan Zdziennicki, były prezes TK, wprowadzone nią zmiany miały na celu zablokowanie kontroli aktów normatywnych ustanawianych przez obecną władzę, a więc uniemożliwienie trybunałowi wykonywania jego podstawowego zadania.
Ta ocena jest zbieżna z tym, co stwierdziła Komisja Wenecka w projekcie opinii o sytuacji w Polsce. W dokumencie przesłanym rządowi wskazuje, iż działania władzy względem trybunału prowadzą do jego paraliżu. Dlatego też komisja apeluje do organów państwowych, aby przestrzegały orzeczeń trybunału. Chodzi tutaj przede wszystkim o wybór przez obecny Sejm trzech sędziów w miejsce tych, których wybór TK uznał za prawidłowy, a od których mimo to prezydent do dziś nie odebrał ślubowania. Uczestnicy konferencji na UW zgodzili się jednak, że obecne rozwiązanie, zgodnie z którym to Sejm wybiera sędziów TK, jest prawidłowe.
– Sam fakt wybierania sędziów przez Sejm nie uprawnia jeszcze do formułowania tezy, iż są oni wykonawcami woli politycznej – podkreślał prof. Marek Safjan, były prezes TK.
Jak zauważył, w orzecznictwie TK można znaleźć wiele wyroków wskazujących, iż sędziowie TK nie kierują się własnymi przekonaniami, np. orzeczenie z 2009 r., kiedy także sędziowie rekomendowani przez lewicę opowiedzieli się za pozostawieniem religii na świadectwie szkolnym.
Prof. Zoll oraz prof. Safjan proponowali jednak wprowadzenie okresu karencyjnego (trzech lub czterech lat) dla tych, którzy do TK chcą przejść z czynnej polityki. Prof. Zoll mówił również, że kandydatów na sędziów TK nie powinno – tak jak jest to obecnie – wskazywać prezydium Sejmu czy też grupa 50 posłów, lecz niezależne gremia prawnicze.
– Tak wyłonieni kandydaci byliby przedstawiani marszałkowi Sejmu, a ten zwoływałby konwent, który wybierałby trzy spośród wyłonionych w powyższy sposób osób. Dopiero nad tymi kandydaturami miałby głosować Sejm – przedstawiał swoją koncepcję prof. Zoll.
Prof. Safjan z kolei mówił, że absolutnym minimum powinno być opiniowanie kandydatów przez gremia prawnicze. ©?