Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro 2 grudnia zwołał konferencję prasową, na której poinformował, że wystąpił o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec prezesa Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzeja Rzeplińskiego.
Zarzucał mu publiczne ferowanie wyroków, zanim wydał je sam TK. Na dowód pokazywał pismo, które jeszcze tego samego dnia zostało złożone w trybunale. Jednak zapytany o tę sprawę przed tygodniem prezes TK stwierdził, że „żaden wniosek nie wpłynął”, wobec czego nie było czego odrzucać.
Mogłoby się więc wydawać, że albo minister sprawiedliwości, albo prezes TK wprowadził opinię publiczną w błąd. Okazuje się jednak, że obaj mówią prawdę, choć wyrażają się mało precyzyjnie. Jakie są fakty?
Po pierwsze, pismo złożone 2 grudnia 2015 r. w al. Szucha nie było wnioskiem, lecz „sygnalizacją popełnienia deliktu dyscyplinarnego”. A skoro tak, to rację ma prezes Rzepliński, mówiąc, że żaden wniosek nie wpłynął.
Po drugie, art. 28a ustawy o Trybunale Konstytucyjnym (Dz.U. z 2015 r. poz. 2217) stanowi, że postępowanie dyscyplinarne wobec sędziego TK można wszcząć także na wniosek prezydenta RP lub ministra sprawiedliwości w ciągu 21 dni od dnia otrzymania wniosku, chyba że prezes trybunału uzna wniosek za nieuzasadniony. Postanowienie odmawiające wszczęcia procedury doręcza się wnioskodawcy w ciągu 7 dni od dnia wydania. Tyle że przepis w takim brzmieniu został wprowadzony nowelizacją z 22 grudnia, która weszła w życie 28 grudnia 2015 r. A to oznacza, że w chwili składania do TK pisma minister sprawiedliwości nie miał jeszcze podstawy prawnej do występowania z wnioskiem o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec sędziego konstytucyjnego. Dopiero teraz uprawnienie to jest wyraźne.
– Z wnioskiem o wszczęcie postępowania mogą wystąpić uprawnione podmioty. Pismo do TK może wysłać każdy, zarówno minister, jak i każdy obywatel, ale jeśli podmiot nie ma uprawnień do składania wniosku, to jego pismo pozostawia się bez procedowania – wyjaśnia prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista z Uniwersytetu SWPS.
Podobnie na kwestię pisma Ziobry patrzy dr Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego. Zauważa, że choć w poprzednim stanie prawnym trybunał miał prowadzić postępowania dyscyplinarne, to ustawa nie określała, na czyj wniosek je wszczyna.
– Kwestia wnioskodawcy nie była w ogóle ustalona. Skoro jednak trybunał miał taką kompetencję, to należy wnosić, że nie była to kompetencja pozorna, a zatem była możliwa do wykonania. Więc jeżeli wniosek został złożony, to powinien zostać rozpoznany – o ile można go za taki uznać, oceniając jego treść, a nie sam tytuł. Bo to od treści pisma faktycznie zależy sposób zachowania TK. Co się tyczy pisma pana ministra z 2 grudnia 2015 r. to nie miało ono cech wniosku o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego, tylko było sygnalizacją możliwości popełnienia deliktu dyscyplinarnego. Skoro nie był to wniosek o wszczęcie postępowania to i postępowanie, nie zostało wszczęte – mówi dr Zaleśny.
Gdyby zatem w piśmie Zbigniewa Ziobry znalazło się sformułowanie, że wnosi on o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego, o którym mowa w art. 28 ustawy o trybunale, to TK powinien się do tego odnieść. I albo wszcząć postępowanie wobec Rzeplińskiego, albo wniosek odrzucić. – Skoro natomiast minister formułuje jedynie uwagi krytyczne wobec sędziego TK, ale nie wnioskuje o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego, to pismo pozostaje bez rozpoznania – przyznaje dr Zaleśny.
W piśmie z 2 grudnia minister przytacza wypowiedzi prof. Rzeplińskiego w mediach, które jego zdaniem nie licują z godnością urzędu sędziego. I wskazuje, że „uzasadnione jest wszczęcie postępowania dyscyplinarnego”. Jest to zatem opinia, a nie wniosek o jego zainicjowanie.