Ustawa miała zaktywizować obywateli i urzędników. Jednak administracja nie promuje tego rozwiązania na swoich stronach internetowych. Zgłoszonych spraw jest więc niewiele.
Niewykorzystany potencjał / Dziennik Gazeta Prawna
Od 6 września 2015 r. obowiązuje ustawa o petycjach (Dz.U. z 2014 r. poz. 1195). Równie dobrze mogłoby jej jednak nie być. Jeden jej przepis, a konkretnie art. 13 ust. 2, który stanowi, że sposób załatwienia petycji nie może być przedmiotem skargi, powoduje, że urzędnicy nowe prawo całkowicie lekceważą.
Pusty internet
Zgodnie z ustawą petycje mogą składać osoby fizyczne, prawne oraz tzw. ułomne osoby prawne. Składa się je do organów władzy publicznej, a także do organizacji lub instytucji społecznych w związku z wykonywanymi przez nie zadaniami zleconymi (czyli takimi, na które wydatkowane są publiczne pieniądze). W efekcie petycje można składać i do prezydenta RP, i do wiejskiego urzędu.
Co istotne, zgodnie z art. 8 petycja musi być przez urzędników umieszczona na stronie internetowej. Ponadto muszą oni poinformować, jakie działania podjęli (czyli czy urząd zlecił sporządzenie opinii ekspertom, na jakim etapie jest rozpatrywanie petycji i wreszcie jaka decyzja została podjęta).
Teoria jednak znacząco odbiega od praktyki. Na tyle, że niektórzy twierdzą, iż sprawą powinna się zainteresować Najwyższa Izba Kontroli.
– Można w tej sprawie napisać do NIK petycję. Problem w tym, że sama izba nie dostosowała swojej strony do wymagań ustawy i nadsyłanych petycji nigdzie nie publikuje – twierdzi Mateusz Parys, działacz społeczny. Dlaczego tak się dzieje? Na nasze pytanie NIK nie odpowiedziała.
Urzędy dobre i złe
Urzędów, w których nowe prawo się nie przyjęło, jest znacznie więcej. – Do negatywnych przykładów należą Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego czy Ministerstwo Edukacji Narodowej, które nie ma nawet strony do publikowania petycji. Nowych obowiązków wynikających z ustawy często nie zauważają gminy i powiaty – wylicza Dariusz Konik, politolog, założyciel portalu z petycjami Zmieńmy.to. Wśród mniejszych gmin więcej jest tych, które nie posiadają wymaganej podstrony w internecie, niż tych, które ją mają.
Przykładem miasta, które nie zamieszcza ani informacji o możliwości składania petycji, ani tym bardziej ich treści, jest Braniewo. Dlaczego?
– Od pewnego czasu przebudowujemy swoją stronę internetową, więc komunikujemy się z mieszkańcami głównie za pośrednictwem mediów społecznościowych – wyjaśniają urzędnicy. Otrzymujemy też deklarację, że ustawa o petycjach jest znana i będzie stosowana. Jak? – Gdy tylko powstanie nowa strona, będą na niej zamieszczane informacje od mieszkańców o organizowanych wydarzeniach kulturalnych – słyszymy.
Są jednak i takie miasta, które poważnie podeszły do swoich nowych obowiązków, jak chociażby Urząd Miasta Stołecznego Warszawy, który stworzył specjalny serwis do publikowania nadesłanych petycji i zgłaszania nowych spraw. Na pochwałę zasługuje również Kancelaria Prezydenta RP i prężnie działające w jej strukturach Biuro Dialogu i Inicjatyw Obywatelskich, które nie tylko odpowiada na petycje, lecz także organizuje spotkania w związku z wybranymi inicjatywami.
Obywatele do piór
Po kilku miesiącach od wejścia w życie ustawy widać również, że niewielkie jest zainteresowanie obywateli. Przykład? Do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (obecnie MSWiA) w 2015 r. wpłynęła tylko jedna petycja, w listopadzie. Została umieszczona na stronie internetowej przedwczoraj, w dniu naszego zapytania. Bez odpowiedzi resort pozostawił pytanie, czy dysponuje zbiorczymi danymi dotyczącymi tego, jak funkcjonują nowe regulacje.
W ocenie ekspertów jednak największą winę za to, że obywatele nie składają petycji, ponoszą urzędnicy. Na stronach internetowych, gdzie nawet odpowiednia zakładka się znajduje, najczęściej jest ona najmniej widoczna w całej witrynie. Tymczasem po niezależnych od administracji publicznej portalach internetowych służących składaniu petycji widać, że obywatele chętnie z tego uprawnienia korzystają.