Strony kontraktu nie mogą w nim wyłączyć możliwości miarkowania kar umownych przez sąd. Ten zawsze może uznać, że kara jest za wysoka i ją obniżyć, biorąc pod uwagę rodzaj naruszenia czy nawet wysokość marży osiąganej przez wykonawcę – stwierdził łódzki Sąd Okręgowy w niedawnym wyroku.
Firma wygrała przetarg na roboty budowlane. Jej oferta opiewała na nieco ponad milion złotych. W kontrakcie przewidziano kary umowne na wypadek opóźnień w realizacji prac – 0,5 proc. za każdy dzień zwłoki. Wykonawcy rzeczywiście nie udało się dochować ustalonego terminu – przekroczył go o 12 dni. Zamawiający zgodnie z umową wyliczył ok. 60 tys. zł kar umownych i tyle odjął od wynagrodzenia. W sądzie pierwszej instancji kary te zostały jednak obniżone o 50 proc. Apelacje wniosły obydwie strony sporu.
Inwestor przekonywał, że miał prawo naliczyć pełną karę umowną. Po to właśnie wpisano ją do kontraktu, by wykonawca wiedział, z jakimi konsekwencjami ma się liczyć, gdy nie dotrzyma terminu. Co więcej – inwestycja miała dofinansowanie ze środków unijnych i zostało ono rozliczone z uwzględnieniem kary umownej naliczonej w pełnej wysokości.
Zdaniem Sądu Okręgowego w Łodzi żaden z tych argumentów nie wyklucza jednak obniżenia kary umownej. „W świetle art. 484 par. 2 kodeksu cywilnego sąd jest uprawniony do miarkowania kary umownej, przy czym przepis ten ma charakter normy bezwzględnie obowiązującej i w związku z tym strony nie mogą wyłączyć w umowie możliwości zmniejszenia kary umownej” – zauważył SO w uzasadnieniu wyroku.
Dla możliwości obniżenia kary nie miało też znaczenia wcześniejsze rozliczenie dofinansowania unijnego. „Okoliczność ta nie może w żaden sposób wpływać na możliwość skorzystania z uprawnienia do miarkowania kary umownej. Zresztą inwestor mając świadomość, że kwestia potrącenia całości kary umownej z wynagrodzenia powoda stała się przedmiotem sporu z powodem, powinien zabezpieczyć środki z wynagrodzenia do czasu rozwiązania sporu na drodze postępowania sądowego” – podkreślono w uzasadnieniu.
Skład orzekający doszedł do wniosku, że kara powinna być obniżona więcej niż o 50 proc. Zadecydowało o tym kilka czynników, ale przede wszystkim to, że opóźnienie nie było znaczące. W dniu, w którym powinien nastąpić odbiór robót, były one już zrealizowane w 90 proc. W ciągu kolejnych 12 dni wykonawca realizował już jedyne prace wykończeniowe. Z kolei zamawiający wskutek tego niewielkiego opóźnienia nie doznał żadnej szkody materialnej.
Istotna też, zdaniem sądu, była wysokość marży, którą wykonawca oszacował na ok. 10 proc. wartości kontraktu. Skoro cały zysk przedsiębiorcy miał wynieść ok. 100 tys. zł, to naliczenie pierwotnej kary w wysokości 60 tys. zł stawiałoby go w trudnej sytuacji ekonomicznej. „Powód straciłby wówczas 60 proc. zysku, co stanowi stratę zupełnie nieadekwatną do 90 proc. zaawansowania robót, które wykonał na dzień umówionego terminu” – podkreślił sąd, obniżając karę do tysiąca złotych za każdy dzień zwłoki, czyli do 20 proc. wysokości przewidzianej pierwotnie w umowie.
„W ocenie sądu kara w tak ustalonej wysokości mieści się w granicach funkcji kompensacyjnej, represyjnej i stymulacyjnej kary umownej i pozwala na ich realizację z odpowiednim wyważeniem interesu obu stron oraz bez ich pokrzywdzenia” – uzasadnił sąd.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Okręgowego w Łodzi z 11 grudnia 2015 r., sygn. akt XIII Ga 577/15.