Firmy dochodzące pieniędzy od zakładów ubezpieczeń chcą zyskać na wiarygodności. Dają do zrozumienia, że branża potrzebuje nowych wymogów.
Ubezpieczeniowe tysiące / Dziennik Gazeta Prawna
Śmierć męża, ojca dwójki dzieci? 8 tys. zł. Utrata dwóch nóg w ramach powikłań po wypadku samochodowym? 6 tys. zł. Błąd lekarza przy operacji skutkujący powracającymi bólami głowy? Zero – bo pomyłkę trudno udowodnić, a chodzi o uznanego w środowisku neurochirurga.
Takie decyzje zakładów ubezpieczeń bulwersują od dawna. Stąd nisza dla nowego biznesu – kancelarii odszkodowawczych. Mówi się, że ubezpieczyciele wyhodowali żmije na własnym łonie. Sęk w tym, że większość tego typu firm nie ma nic wspólnego z potocznym rozumieniem słowa „kancelaria”, bo walką o odszkodowania z korporacjami nie zajmują się wcale prawnicy.
Szlaban dla nieuczciwych
– Cała branża cierpi na tym, że nie ma praktycznie żadnych barier wejścia na rynek. Z jednej strony działalność prowadzą podmioty o odpowiednim zapleczu prawniczym, organizacyjnym i finansowym, a z drugiej jednoosobowe firmy, często prowadzone przez osoby o wątpliwej uczciwości lub intencjach – wskazuje Bartosz Boberski, prezes zarządu Auxilia SA, jednego z większych przedsiębiorstw na rynku.
Jak ostrzega, działalność niektórych podmiotów zamiast pomagać, jedynie szkodzi klientom. Firmy te bowiem dążą do możliwie najszybszego zawierania ugód między ubezpieczonymi a zakładami ubezpieczeń. Umowy zaś zamykają drogę do późniejszej walki w sądzie o większe pieniądze. Dlaczego takie firmy wolą się porozumieć niż walczyć w sądzie? Powód jest prozaiczny: wiele z nich nie dysponuje profesjonalnymi pełnomocnikami. Musiałyby ich zatrudniać, a bez pewności wygranej to zbyt duże ryzyko.
Zdaniem przedstawicieli dużych firm rozwiązanie jest proste: trzeba wprowadzić bariery wejścia na rynek. Tym sposobem ograniczono by konkurencję na rynku, ale łatwiej by było o wysoki poziom obsługi.
Jak powinny wyglądać te ograniczenia?
– Czy odpowiedni kapitał, czy zaplecze prawne – to jest do dyskusji. Jeśli byłaby wola objęcia branży nadzorem Komisji Nadzoru Finansowego, to także jest to do rozważenia. Uczciwie działające firmy nie mają się czego obawiać – zapewnia prezes Boberski.
Akceptowalne dla dużego biznesu regulacje to te podobne do proponowanych przez resort gospodarki w projekcie ustawy o dożywotnim świadczeniu pieniężnym (aktu nadal nie uchwalono). Wówczas rozważano i wymóg utworzenia spółki akcyjnej, aby móc świadczyć usługi konsumentom, i minimalną wartość kapitału zakładowego, i objęcie funduszy hipotecznych nadzorem KNF.
Dlaczego ustawy o dożywotnim świadczeniu pieniężnym w końcu jednak nie uchwalono? Z uwagi na liczne krytyczne uwagi KNF. Komisja przekonywała, że projektodawca chciał nad rynkiem nadzoru symbolicznego – urząd miałby się stać jedynie teoretycznym nadzorcą, w praktyce bez możliwości podejmowania potrzebnych działań.
W przypadku propozycji części kancelarii odszkodowawczych po stronie nadzoru również nie widać entuzjazmu.
– Mnożenie nowych bytów prawnych nie jest panaceum na wszystkie problemy na rynku finansowym. Mogłoby natomiast ograniczyć konkurencję, np. wzmocnić pozycję dużych, wyspecjalizowanych kancelarii, ułatwić życie zakładom ubezpieczeń i przełożyć się na wyższe ceny usług – uważa rzecznik KNF Łukasz Dajnowicz.
Wypaczenie czy sprawiedliwość
Przedstawiciele ubezpieczycieli oficjalnie wolą nie komentować tych inicjatyw. Jak słyszymy: dostosują się do zmieniającej się rzeczywistości. Wiedząc jednak, że coraz większe wątpliwości – także rzecznika finansowego i sądów – wzbudzają różnice w wysokości odszkodowań za podobne zdarzenia, ubezpieczyciele zaczynają rozważać wprowadzenie rozwiązań, które ujednoliciłyby zasady wypłat.
Popierają to sędziowie. Zainteresowanie w tym środowisku wzbudził pod koniec ubiegłego roku system HBT (Human Body Trauma Index). Jego założeniem jest indywidualna ocena istotnych okoliczności wpływających na rozmiar krzywdy poszkodowanego oraz spójne podejście, które pozwoli otrzymać porównywalne wartości zadośćuczynień przy porównywalnych stanach faktycznych.
Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia” informowało wówczas, że system „może budzić zainteresowanie sądów, gdzie ostatecznie następuje rozstrzygnięcie wielu przypadków wypłaty świadczeń z tytułu uszczerbku na zdrowiu. Jedną z wartości orzekania jest bowiem jednolitość orzecznictwa, co sprzyja poczuciu sprawiedliwości”. Ale zarazem dobiłoby firmy walczące z ubezpieczycielami o odszkodowania. W praktyce powstałby cennik szkód – np. za amputację nogi przysługiwałaby określona widełkami kwota.
Dlatego branża odszkodowawcza przekonuje nieodmiennie, że każdy poszkodowany zasługuje na indywidualne podejście, a uśrednianie nieszczęść zakrawa na patologię.