Ustawodawca powinien wprowadzić do naszego systemu prawnego także odpowiedzialność za niesłuszne oskarżenia lub zarzuty. To powinien być kolejny krok uzupełniający obecne regulacje dotyczące odpowiedzialności za niesłusznie skazanie czy stosowanie środków przymusu (np. tymczasowe aresztowanie, zatrzymanie, poręczenie majątkowe, dozór policyjny) wobec osoby, która potem została uniewinniona lub wobec której umorzono postępowanie.
To jeden z wniosków sformułowanych przez uczestników piątkowej konferencji „Odpowiedzialność państwa za niesłuszne skazanie, pozbawienie wolności oraz oskarżenie”, która odbyła się na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jej organizatorem było Stowarzyszenie im. prof. Zbigniewa Hołdy, Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich oraz Katedra Prawa Karnego WPiA UJ.
Dotychczas tego rodzaju pomysły pojawiały się tylko w dwóch projektach poselskich, ale nigdy nie zyskały akceptacji większości parlamentarnej. Kontrowersje budzi to, czy powinna to być odpowiedzialność oparta na zasadzie ryzyka czy winy. Czy można ją wprowadzić w przypadku każdego umorzenia sprawy, czy tylko w określonych przypadkach, np. gdy czynu nie popełniono albo czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego. Nierozstrzygnięte jest również pytanie, czy taka regulacja powinna objąć także sytuacje, gdy niesłuszne oskarżenie było efektem działań innego obywatela (prywatny akt oskarżenia), a nie prokuratora. Zdaniem prof. Jerzego Pisulińskiego, cywilisty z UJ – nie. Bo dochodziłoby tu do kolizji z konstytucyjnym prawem obywatela do sądu.
Uczestnicy debaty analizowali także zasady odpowiedzialności państwa za błędy wymiaru sprawiedliwości na gruncie nowych przepisów kodeksu postępowania karnego, znowelizowanych 1 lipca. Zwracali uwagę na dwa podstawowe dylematy. Pierwszy: czy tego rodzaju regulacje w ogóle powinny – jak dziś – być domeną prawa karnego, czy też należy je przenieść do kodeksu cywilnego (ewentualnie stworzyć odrębną ustawę poświeconą tylko tego rodzaju roszczeniom). Drugi to pytanie o to, czy dopuszczalne są tak rażące dysproporcje między zasądzanymi przez sądy kwotami.
– Fundamentalne pytanie brzmi: czy można różnicować wartość wolności biznesmena od wartości wolności kryminalisty? W mojej ocenie takie różnicowanie nie powinno wchodzić w grę, bo chodzi przecież o godność człowieka, a ta ma charakter przyrodzony – wskazywał prof. Andrzej Zoll z WPiA UJ.
To nie znaczy oczywiście, że ustalając wartość wpłacanej kwoty, sąd nie powinien brać pod uwagę także innych skutków błędów państwa, np. strat, które dotknęły kogoś w życiu zawodowym czy osobistym.
Doktor Adam Bodnar, rzecznik praw obywatelskich, wskazywał w tym kontekście na potrzebę rozważenia pewnej standaryzacji. – Można pomyśleć o kwocie bazowej, która mogłaby stanowić pewien punkt wyjścia. Sąd mógłby w zależności od okoliczności podnosić ją w górę albo w dół – wskazywał RPO.
Wielu uczestników oceniało, że co do zasady sądy w Polsce bardzo nisko oceniają wolność. Uczestnicy procesów mają wrażenie, że sędziowie stawiają się w roli obrońców interesów fiskalnych Skarbu Państwa.
– Pokrzywdzeni nie są zdeterminowani w dochodzeniu odszkodowań za odebranie im wolności. Rzadko polemizują z przyznaną im przez sąd kwotą, nie występują często nawet o uzasadnienie sądowych orzeczeń – przekonywała adwokat Katarzyna Wiśniewska z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Rocznie Skarb Państwa za błędy w wymiarze sprawiedliwości płaci ok. 20 mln zł. Odszkodowania to ponad 7 mln rocznie ( w 2014 r. – zasądzono je 156 osobom za tymczasowe areszty i zatrzymania, 4 – za środki zabezpieczające, 7 – za niesłuszne skazanie). Wzrasta ogólna kwota zasądzanych odszkodowań, a maleje liczba osób, którym są one przyznawane. Średnio sądy przyznawały 4 tys. zł odszkodowania za miesiąc pozbawienia wolności. Z kolei zadośćuczynienia kosztowały w 2014 r. budżet państwa ok. 12 mln zł.
– Tutaj tendencja jest odwrotna. Coraz więcej osób je otrzymuje, a więc w konkretnych sprawach kwoty są niższe – mówiła mec. Wiśniewska.
Profesor Zoll jednoznacznie opowiadał się za przeniesieniem przepisów dotyczących odpowiedzialności Skarbu Państwa za błędy w postępowaniach karnych do prawa cywilnego. Wielu uczestników wskazywało, że dziś problemem jest to, iż sądy karne w tych sprawach orzekają de facto trochę we własnej sprawie. Oceniają bowiem również działania innego sądu karnego. Profesor Piotr Kardas z WPiA UJ opowiadał się jednak za pozostawieniem obecnych regulacji w kodeksie postępowania karnego (m.in. ze względów systemowych), ale wskazywał na potrzebę skorelowania odpowiedzialności Skarbu Państwa za patologie w postępowaniach karnych z odpowiedzialnością osób, które za nie odpowiadają (na zasadach regresu).