Komentarz tygodnia
Czy prezydent łamie konstytucję, nie przyjmując przysięgi od trzech sędziów Trybunału Konstytucyjnego, którzy – zdaniem TK – zostali wybrani prawidłowo? Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Ale wiem jedno – awersja obecnego prezydenta do wyroków TK jest większa, niż się wydaje.
To bowiem nie pierwszy raz, kiedy głowa naszego państwa w lekki, wręcz nonszalancki sposób traktuje orzeczenia trybunału i własne obowiązki, jakie z tych wyroków wynikają. Przypomnijmy: od końca października leży w Pałacu Prezydenckim i czeka na decyzję głowy państwa nowelizacja prawa o ustroju sądów powszechnych. Chodzi tutaj o ustawę, którą poprzedni prezydent Bronisław Komorowski skierował w trybie kontroli prewencyjnej do TK. Ten 14 października orzekł, że część z zaskarżonych przepisów rzeczywiście nie spełnia konstytucyjnych standardów (Kp 1/15). Podkreślił przy tym, że zakwestionowane normy nie są nierozerwalnie związane z całym aktem prawnym. W efekcie ustawa trafiła z powrotem do Kancelarii Prezydenta. Teraz – zgodnie z art. 122 ust. 4 konstytucji – powinien on ją albo podpisać z wyłączeniem niekonstytucyjnych przepisów, albo zwrócić Sejmowi w celu usunięcia niezgodności, co do których orzekł Trybunał Konstytucyjny. Nic takiego jednak nie nastąpiło. I to pomimo że wyrok TK został opublikowany w Monitorze Polskim 23 października br.
Czy tutaj również można postawić Andrzejowi Dudzie zarzut złamania konstytucji? Ustawa zasadnicza przecież mówi wprost, jakie są w takim przypadku obowiązki prezydenta. Problem jest tylko jeden: konstytucja nie wskazuje wprost, ile dni ma prezydent na decyzję co do dalszych losów ustawy częściowo zakwestionowanej przez TK. Oczywiście każdy prawnik bez chwili wahania wskaże, że należałoby zastosować termin określony w art. 122 ust. 2 konstytucji. Przepis ten stanowi, że „Prezydent Rzeczypospolitej podpisuje ustawę w ciągu 21 dni od dnia przedstawienia i zarządza jej ogłoszenie w Dzienniku Ustaw”. Tak więc w opisywanym przypadku prezydent powinien był podjąć decyzję do 13 listopada.
Tyle że rozumowanie prawnicze traci sens w świetle słów Stanisława Piotrowicza z PiS (prawnika notabene): nie znajduje on mianowicie ani w ustawie o TK, ani w konstytucji „żadnego przepisu, który upoważniałby Trybunał Konstytucyjny do zwracania uwagi prezydentowi czy do sugerowania, co ma czynić”. Od sugerowania, co ma czynić, prezydent ma bowiem zupełnie kogo innego.