Szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego gen. Dariusz Łuczak odmówił udzielenia informacji o tym, czy jego służba korzysta z danych z systemu ARTR. To skrót od nazwy „Automatyczne Rozpoznawanie Tablic Rejestracyjnych”. System wykorzystuje kamery obserwujące drogę, przetwarza obraz i pozwala na zlokalizowanie pojazdu o konkretnym numerze rejestracyjnym. Wykorzystywany jest do śledzenia aut.

Z wnioskiem o udzielenie informacji w tej sprawie zwróciła się do ABW Sieć Obywatelska. Powołała się na ustawę o dostępie do informacji publicznej (Dz.U. z 2014 r. poz. 782 ze zm.). Dopytywała, gdzie ABW korzysta z systemu, czy do jego obsługi wykorzystuje usługi firmy zewnętrznej i jak długo takie informacje przechowuje.
Zainteresowanie ARTR to efekt publikacji „Gazety Wyborczej” z początku października. Jeden z jej rozmówców, przeglądając tajną część akt śledztwa podsłuchowego, natrafił na zdjęcie samochodu Marka Falenty na rogu ulic Wiertniczej i Lentza. Zdjęcie uzupełniała informacja, że materiał jest własnością ABW i pochodzi z systemu ARTR, który zainstalowany został na dziewięciu ulicach w Warszawie.
Szef ABW negatywnie rozpatrzył wniosek Sieci. Przypomniał, że dostęp do informacji publicznej nie ma charakteru absolutnego. Artykuł 61 ust. 3 konstytucji przewiduje ograniczenie prawa do informacji o działalności organów władzy – w tym służb specjalnych. A ograniczenia konstytucyjnych praw mogą wynikać z ustawy i tylko gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, ochrony środowiska, zdrowia czy moralności publicznej.
Zdaniem gen. Łuczaka cel, dla jakiego została powołana agencja, oraz charakter jej zadań, przesądza o tym, że wnioskowane informacje nie powinny być udostępnione. Ujawnienie o stosowanych przez ABW narzędziach mogłoby mieć bowiem szkodliwy wpływ na funkcjonowanie służby i skuteczność jej działań.
Istotną rolę odgrywają tu zresztą ograniczenia prawa do informacji, wynikające z przepisów o ochronie informacji niejawnych i innych tajemnicach ustawowo chronionych. Żądane dane są bowiem objęte klauzulą „zastrzeżone”. Taka kategoria informacji może zaś być udostępniona tylko osobie uprawnionej, która daje rękojmię zachowania jej w tajemnicy, i tylko w zakresie niezbędnym do wykonywania przez nią pracy lub do pełnienia służby.
Gdyby ABW zdradziła, czy i w jaki sposób korzysta z ARTR, to byłoby – zdaniem jej szefa – tak, jakby bank ujawnił, jakie stosuje zabezpieczenia przed dostępem osób nieuprawnionych do wiedzy o klientach banku i zdeponowanych środkach.
Sieć Obywatelska pozostaje jednak nieprzekonana i zapowiada, że jak trzeba, będzie się domagać informacji na drodze sądowej.