Podczas debaty, która odbyła się na warszawskim Torwarze, dyskutowano m.in. na temat nowelizacji ustawy Prawo o ruchu drogowym, która miała dać pierwszeństwo pieszym oczekującym przed przejściem dla pieszych. Ostatecznie jednak znowelizowana ustawa została odrzucona przez Senat, a Sejm to podtrzymał.

Wiceszef policji nadinsp. Cezary Popławski mówił w czwartek PAP, że bezpieczeństwo pieszych będzie się poprawiało, jeśli będą jasno określone przepisy. Jak dodał, ważna jest też konsekwencja i dyscyplina społeczna. Odnosząc się do odrzuconych zmian, podkreślił, że szły one w dobrym kierunku - kierunku obowiązującym w krajach europejskich, "który przynosi efekty".

"Przejścia dla pieszych powinny być oazą bezpieczeństwa, a w Polsce nie są. Nadal mamy dużo wypadków w tych miejscach, bardzo dużo osób ginie. Dlatego dalej będziemy lobbować m.in. za tym, by te przepisy (dot. pierwszeństwa pieszego oczekującego przed pasami - PAP) się zmieniły. Mamy nadzieję, że takie rozwiązanie wejdzie w życie" - podkreślił.

Zarówno on, jak i inni eksperci uczestniczący w debacie podkreślali, że istotne jest to, by kierujący brał odpowiedzialność za bezpieczeństwo pieszego, bo pieszy jest niechronionym uczestnikiem ruchu drogowego.

Posłanka Beata Bublewicz (PO), która pracowała w Sejmie nad zmianą przepisów dot. pieszych, nie kryła zawodu, że propozycja została odrzucona. Podkreślała, że to, co się stało, pokazuje, iż jako społeczeństwo nie jesteśmy jeszcze gotowi na takie zmiany. Dodała równocześnie, że przykłady krajów, które wprowadziły podobne, a nawet bardziej restrykcyjne rozwiązania, pokazują, że jest to dobry, skuteczny kierunek zmian.

"Każda osoba, która czuje się odpowiedzialna za bezpieczeństwo na drogach, musi zrozumieć, że trzeba wprowadzić radykalne zmiany i że nie wystarczy tylko edukacja" - mówiła.

Dodała, że nawet dobra infrastruktura - oznakowanie, oświetlenie, maty antypoślizgowe - nie zwiększą bezpieczeństwa pieszego tak wyraźnie jak prawo, które go chroni.

Także zdaniem insp. Leszka Jankowskiego, zastępcy dyrektora Biura Prewencji Ruchu Drogowego KGP, warto zabiegać o to, by w zakresie bezpieczeństwa pieszych Polska nie miała gorszych przepisów niż inne kraje UE. "Po co wyważać otwarte drzwi, jeśli można korzystać z doświadczeń innych krajów, które są skuteczne" - podkreślał.

Pytany przez dziennikarzy o największe "grzechy" pieszych wymieniał: wejście przed nadjeżdżający pojazd, wychodzenie zza przeszkody, zza zaparkowanych aut i brak widoczności, czyli nienoszenie odblasków m.in. poza terenem zabudowanym.

"Nadal wśród pieszych istnieje takie przekonanie, że jeżeli widzą światła nadjeżdżającego auta, to kierowca też ich widzi. Nic bardziej mylnego. Często okazuje się, że pieszy jest niewidoczny dla kierowcy" - dodał.

Przypomniał, że zgodnie z obowiązującym prawem pieszy może się poruszać bez elementów odblaskowych po zmierzchu jedynie po drodze przeznaczonej wyłącznie dla niego lub po chodniku, bądź w strefie zamieszkania, gdzie ma pierwszeństwo przed pojazdem. Za nienoszenie "odblasku" grozi - według taryfikatora - 100 zł. Według danych policji, tylko w tym roku odnotowano ok. 45 tys. takich wykroczeń.

"Nie koncentrujemy się jednak na nakładaniu mandatów, policjanci są też zobowiązani do tego, by pieszym, którzy nie mają odblasków, takie odblaski przekazywać" - dodał Jankowski. Jak powiedział, jeszcze dalej w tym zakresie poszła policja lubelska. "Zaprosili do współpracy przewoźników. Zaopatrzyli w elementy odblaskowe kierowców, tak by w sytuacji, gdy zatrzymują się w niewidocznym miejscu, przekazywali je wysiadającym pasażerom" - dodał.

Przypomniał, że najtrudniejszy okres dla pieszych na drogach - to jesień i zima. "Są gorsze warunki atmosferyczne, wcześniej zapada zmrok i jesteśmy gorzej widoczni" - zaznaczył.

Z policyjnych danych wynika, że od stycznia do końca września tego roku doszło do ponad 5,5 tys. wypadków z udziałem pieszych. Pół tys. pieszych w nich zginęło, a ponad 5,2 tys. osób zostało rannych. Liczby te zmalały w porównaniu z rokiem 2014, ale - jak podkreślają eksperci - nadal są bardzo duże.

KGP podkreśla też, że za większość z tych zdarzeń - ponad 3,3 tys. - winę ponoszą kierowcy.

Do większości wypadków z udziałem pieszych dochodzi na obszarze zabudowanym (od stycznia do końca września 2015 r. aż 90,5 proc.); jeśli jednak dochodzi do wypadku, pieszy częściej ginie poza obszarem zabudowanym. Jak wyjaśniają policjanci, powodem jest m.in. to, że poza terenem zabudowanym piesi poruszają się jezdnią lub poboczem, są dużo gorzej widoczny, a auta jeżdżą z większą prędkością.