Zdumiewające są wywody podpowiadające prezydentowi wstrzymanie się z przyjęciem ślubowania nowych sędziów - pisze prof. Andrzej Kidyba.
Jednym z wydarzeń ostatnich dni, które wywołało emocje, był wybór nowych sędziów do Trybunału Konstytucyjnego. Pojawiły się zarzuty niekonstytucyjności wyboru, wyścigu, aby zdążyć przed wyborami. Tak czy inaczej, wybór sędziów stał się – nie po raz pierwszy – elementem polityki. Formalnie kandydatów zgłaszało prezydium Sejmu, ale w istocie mieli oni rekomendację którejś z partii. Przy ostatnim wyborze trzech sędziów rekomendowała Platforma Obywatelska (tych, którzy mieli zastąpić sędziów kończących kadencję w listopadzie br.), a dwóch Polskie Stronnictwo Ludowe oraz Sojusz Lewicy Demokratycznej (tych grudniowych). W całej procedurze nie brało udziału Prawo i Sprawiedliwość. Już te kilka zdań świadczy o tym, że Trybunał Konstytucyjny wydaje się, jak wiele innych instytucji – przynajmniej w ocenie społecznej – łupem politycznym. I takie postrzeganie, a bardziej działanie polityków, najbardziej mu szkodzi.
Oczywiście nie jestem naiwny. Przeszłość pokazała, że również w przypadku sędziów trybunału konotacje polityczne się zdarzały. Ale, według mnie, były to wyjątki, że akurat osoby nominowane do TK poza proweniencjami politycznymi nie spełniały wymogów, które stawiała im ustawa z 1 sierpnia 1997 r. Wszak art. 5 ust. 3 wyraźnie stanowił, że sędzią trybunału może być osoba, która posiada kwalifikacje wymagane do zajmowania stanowiska sędziego Sądu Najwyższego lub Naczelnego Sądu Administracyjnego. A więc kwalifikacje najwyższe. Nie przeszkadzało to w próbach wybierania osób, których braki w predyspozycjach etycznych potwierdził sąd lub po prostu niespełniających wymogów przewidzianych w art. 5. Ale były to bardzo nieliczne wyjątki, które tym razem żadnej reguły nie potwierdzały. Bowiem na przestrzeni lat w skład TK wchodzili najczęściej profesorowie prawa, którzy swym dorobkiem gwarantowali jakość pracy w trybunale. Dlatego szkoda, że ostatnie wybory sędziów miały trochę charakter pogoni, odbywały się w sporze politycznym, w ramach którego np. Prawo i Sprawiedliwość kontestowało całą procedurę. O co więc szło w tym konflikcie, czy tylko o wybór i o terminy?
Zgodnie z kalendarzem wybory do Sejmu odbędą się 25 października 2015 r. Badania opinii społecznej wskazują że, być może, dojdzie do zmiany władzy. W takiej sytuacji zdaniem części sceny politycznej sędziowie trybunału (konkretnie dwóch) powinni być wskazani przez nowy parlament. A więc być może przez inny układ polityczny. Ale co zawinili trzej kandydaci, którzy musieli być wybrani w związku z kończącymi się 6 listopada kadencjami? Dlaczego w ich przypadku doszło do swoistej manifestacji? Czy rzeczywiście były podstawy do kontestacji, czy można wywodzić (jak często się to czyni) niekonstytucyjność wyboru?
Zwraca się uwagę w szczególności na naruszenie uchwały Sejmu RP z 30 lipca 1992 r. – Regulamin Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, gdzie zgodnie z art. 30 ust. 3 wnioski w sprawie wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego należy zgłaszać marszałkowi Sejmu w terminie 30 dni przed upływem kadencji. Jeżeli opieralibyśmy się na tym przepisie regulaminu, wybór w stosunku do sędziów „grudniowych” miałby być dokonany w listopadzie lub grudniu, gdyż sam wniosek powinien być złożony – zdaniem zwolenników tej koncepcji – dopiero w listopadzie 2015 r.
Tymczasem nową ustawą z 25 czerwca 2015 r. o Trybunale Konstytucyjnym w art. 19 ust. 2 przewidziano, że wniosek w sprawie zgłoszenia kandydata na sędziego TK składa się marszałkowi Sejmu nie później niż trzy miesiące przed upływem kadencji sędziego. Natomiast szczegółowe wymogi dotyczące trybu postępowania z wnioskiem określa regulamin Sejmu, a więc uchwała z 30 lipca 1992 r. Mowa jest w obu przypadkach o wniosku, a nie o wyborze. Mamy więc co prawda pozorną, ale sprzeczność, między ustawą z 25 czerwca 2015 r., a regulaminem Sejmu. Oczywiste wszakże jest, że regulamin izby z tego punktu widzenia nie ma znaczenia i decydująca jest w tym przypadku ustawa. Z pewnością można stawiać pytanie, czy nowy art. 19 ust. 2 tej ustawy nie był pisany pod potencjalnie nową sytuację polityczną? Jeżeli tak, to niesmak istnieje.
Aktualna ustawa o Trybunale Konstytucyjnym przewiduje, że wniosek powinien być złożony nie później niż 3 miesiące przed upływem kadencji. Powinien mieć więc zastosowanie odpowiednio art. 112 kodeksu cywilnego, odnoszący się do obliczania terminu w miesiącach (co prawda w przepisie tym mowa jest o końcu terminu, ale nas wyjątkowo interesuje początek). Skoro termin oznaczony w miesiącach kończy się z upływem dnia, który datą odpowiada początkowemu dniowi terminu, to a rebours początek terminu powinien następować z rozpoczęciem dnia, który datą odpowiada końcowemu dniowi takowego terminu. Jeżeli więc liczymy „nie później niż trzy miesiące”, to dla kadencji sędziów listopadowych złożenie wniosku powinno nastąpić w sierpniu 2015 r. („nie później niż”), a co do sędziów grudniowych we wrześniu 2015 r.
To pierwsze nie było możliwe, lecz problemu nie ma, gdyż rozwiązują go przepisy przejściowe i dostosowujące do ustawy. Sama ustawa wchodziła w życie 30 dni od jej ogłoszenia (30 lipca 2015 r.), tj. 30 sierpnia 2015 r. (z wyjątkiem art. 108 ust. 3). Zgodnie z art. 137 w przypadku sędziów TK kończących kadencję w roku 2015 termin na złożenie wniosku, o którym mowa w art. 19 ust. 2, wynosi 30 dni od dnia wejścia w życie ustawy. Tak więc wnioski dotyczące sędziów rozpoczynających kadencję w listopadzie i grudniu powinny być złożone do końca września 2015 r. I tak się stało. Zatem nie mamy problemu naruszenia terminu z art. 19 ust. 2 ustawy z 25 czerwca 2015 r. zarówno w przypadku sędziów „listopadowych”, jak i „grudniowych”. Stąd zdumiewające są wywody podpowiadające prezydentowi wstrzymanie się z przyjęciem ich ślubowania („Prezydent powinien się wstrzymać z przyjęciem ślubowania nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego”, DGP z 16 października 2015 r.).
Zarówno w ustawie o TK, jak i regulaminie Sejmu nie ma mowy o terminie wyboru sędziów, a jedynie o złożeniu wniosku. Tak więc fakt głosowania na tym bądź innym posiedzeniu zależy już tylko od procedur sejmowych i decyzji marszałka izby.
Jednak nie ocena prawidłowości uchwał Sejmu RP jest moim celem. Chodzi mi o coś zupełnie innego. Zastosowany tryb wyboru sędziów wpycha ich w zaszufladkowanie polityczne, a sam trybunał staje się takim „politycznym” ciałem. Tymczasem do TK zostały wybrane osoby godne, wykształcone, z pozycją zawodową, które pewnie bez własnej woli zostają wciągane w politykę.
Niech mi będzie wolno, z racji 40-letniej znajomości i wspólnej pracy, stwierdzić, że np. wybrany ostatnio prof. Andrzej Jakubecki jest neutralny politycznie i fakt wskazania go przez Platformę Obywatelską nic w tym kontekście nie znaczy. Raczej odbieram to nie jako stygmatyzowanie polityczne, ale docenienie jego kwalifikacji, i za to PO chwała. Przecież mamy również inne przykłady, choćby prof. Mirosława Granata, który był zaproponowany przez Samoobronę, a przecież nie miał z jej poglądami nic wspólnego.
Pozwoliłem sobie przywołać dwa nazwiska (niech mi to będzie wybaczone) również z innego powodu. Otóż miałem przyjemność być na jednym roku studiów z oboma panami profesorami w Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej. Nie wiem, ile razy w historii trybunału zdarzyło się, że aktualni sędziowie byli w przeszłości studentami jednego roku. Jestem jednak prawie pewny, że nie było takiego przypadku, aby byli z jednej grupy ćwiczeniowej, co w odniesieniu do obu panów profesorów miało miejsce.
Wracając do tematu. Panowie politycy, mam do was apel. Nie upolityczniajcie sędziów Trybunału Konstytucyjnego, nie upolityczniajcie samego trybunału. Dla dobra RP. Szkoda trybunału!