Krzysztof Karsznicki: Nie może być tak, że pozytywnym miernikiem oceny pracy prokuratora jest liczba zakończonych spraw, a negatywnym – liczba spraw długotrwałych. Bo w efekcie prokurator jest zainteresowany szybkim i pobieżnym kończeniem postępowań.

Ewa Ivanova: Kto należy do kręgu czterech podpowiadaczy, których słucha Andrzej Seremet? Wspominał pan o tym podczas wysłuchania przed KRS.

Krzysztof Karsznicki, kandydat Krajowej Rady Sądownictwa na prokuratora generalnego: To była figura retoryczna. Dziwię się, że wszyscy odbierają to tak dosłownie.

EI: Boi się pan podać nazwiska?

KK: Chodziło o pewien skrót myślowy. O to, że kierownictwo obecnej prokuratury zamknęło się w wąskim kręgu osób, które podejmują decyzje. Nie ma wspólnych spotkań i rozmów z prokuratorami prokuratury generalnej, czy jej dyrektorami. Nie ma też z tymi w terenie. Przez to dyskusja siłą rzeczy jest uboga. Przydałaby się burza mózgów, zderzenie różnych poglądów.

EI: Po co wygłosił pan przed KRS rodzaj aktu oskarżenia przeciwko obecnemu prokuratorowi generalnemu?

KK: Napiętnowałem nie osoby, a błędy. Wierzę, że można je naprawić. Nie możemy milczeć i mówić, że jest dobrze, jak jest źle.

EI: Zarzucił pan, że Andrzej Seremet gra na siebie. Że promuje własną osobę, a nie prokuraturę i prokuratorów. Że jest tak, iż „gwiazdy nie mogą błyszczeć przy słońcu”.

KK: Dla dobra samego pana prokuratora generalnego byłoby lepiej gdyby wszystkiego nie brał na własne barki. Powinien dostać wsparcie, bo mam wrażenie, że jest bardzo osamotniony. Trochę mu nawet współczuję. Niestety w mediach widzimy głównie szefa prokuratury i rzeczników prasowych, którzy dwoją się i troją. Ale kiedy? Zwykle, gdy muszą tłumaczy się ze spraw przegranych, z porażek. Prokuratura nie chwali się swoimi sukcesami.

EI: Policja ma większy refleks.

KK: To nie tak. Nie mamy szansy się z nimi ścigać na informację o zatrzymaniach, czy aresztowaniach. My musimy pokazać ekspertów, wybitnych specjalistów, którzy tłumaczą opinii publicznej problemy prawne normalnym, zrozumiałym językiem, a nie żargonem prawniczym. Sukces polega też na szybkiej reakcji.

EI: Za tą krytykę PG przed KRS rzecznik dyscyplinarny się panem jeszcze nie zainteresował?

KK: Zdziwiłbym się, gdyby tak się stało. Nie wypowiadałem się o śledztwach, o cudzych kwalifikacjach zawodowych. Wytykałem wady systemowe.

EI: Prokuratura to naprawdę nieudolny urząd statystyczny?

KK: Podtrzymuję to.

EI: Ale to przerażające, że pan kandydat na PG przyznaje, że statystyka stała się bożkiem. Nie liczy się pokrzywdzony i sprawiedliwość, tylko to ile numerków prokurator załatwi.

KK: Nie może być tak, że pozytywnym miernikiem oceny pracy jednostki czy prokuratora, jest liczba zakończonych spraw, a negatywnym liczba spraw długotrwałych. Bo w efekcie prokurator jest zainteresowany szybkim i pobieżnym kończeniem postępowań. Jeśli sprawa umorzona jest tak samo traktowana jak sprawa zakończona aktem oskarżenia, to w wielu wypadkach prokuratorzy grają asekuracyjnie.

EI: Śmieją się z was, że jesteście departamentem do spraw odmów i umorzeń.

KK: Niestety są tacy, którzy poddają się dyktatowi statystyki. Przestają widzieć człowieka w prokuratorskich aktach, gdy szef pyta o wyniki.

EI: Pan wie, co to jest sprawiedliwość czerwcowa i grudniowa?

KK: Walka o wyniki pod koniec okresów statystycznych.

EI: Widział pan bezpodstawne umorzenia, odmowy, czy zawieszenia pod koniec okresów statystycznych?

KK: Miałem okazję, gdy pracowałem w IWS. Badałem handel ludźmi. Ale interesowały mnie tylko odmowy wszczęcia, umorzenia i zawieszenia. Rzeczywiście wiele z kompletnie nietrafnych decyzji było podejmowanych w okolicach 30 czerwca.

EI: Jeśli zostanie pan prokuratorem generalnym, to co zamierza pan zrobić z przypadkami retuszowania statystyk jak np. w Zielonej Górze, Nowej Soli, Toruniu, Bydgoszczy?

KK: O konkretnych sprawach nie mogę się wypowiadać, bo nie widziałem akt. Wiem jedno: trzeba z tym skończyć. Wprowadzić taką atmosferę, która nie będzie motywowała prokuratorów do manipulacji. Statystyka nie może być kompasem w naszej pracy.

EI: Wiele mówi pan o obciążeniach w rejonach śledztwami, a w okręgach obowiązkami statystycznymi. Jak pan zamierza to zmienić?

KK: Na tym powinny koncentrować się wizytacje i lustracje.

EI: Ale mamy ministerialny regulamin prokuratury, w którym dokonano bardziej precyzyjnego podziału obowiązków między rejonami, a okręgami. Lepszy jest sztywny katalog, czy elastyczna regulacja?

KK: Powinniśmy zachować elastyczność. Kwalifikacja prawna czynu nie decyduje o złożoności sprawy. Nie jestem zwolennikiem sztywnego katalogu. Ale prokurator apelacyjny lub okręgowy powinien też ponosić odpowiedzialność za to, że sprawa skomplikowana znalazła się w rejonie, a nie wyżej.

EI: Ale jak nie było katalogu, to dalej w rejonach lądowałyby takie sprawy jak Amber Gold.

KK: Takie sprawy nie są na barki rejonów. Prokurator, która prowadziła tę sprawę w rejonie, przy najlepszej woli, nie byłaby w stanie takiego postępowania przeprowadzić. Przecież przejął to wieloosobowy zespół i nawet dla niego było to wielkie wyzwanie. A u nas mamy niestety taki mechanizm: prokuratura generalna przekazuje do apelacyjnej, a ta do okręgowej, a potem sprawa spada na rejon. Sprawy lecą jak po linie w dół. W policji jest inaczej. Jak komendant zadecyduje, że sprawa ma trafić do tej jednostki, to ona ją prowadzi, a nie zrzuca w dół.

EI: Nadzór nad śledztwami jest iluzoryczny?

KK: Tak. Prawdziwy nadzór nie przeszkadza, a służy pomocą prokuratorowi, który prowadzi postępowanie. Nadzorujący nie może kontrolować wszystkich spraw, a wybrane. Wtedy nadzór jest realny.

EI: Mówi pan jak były szef KRP Edward Zalewski.

KK: Z naszym nadzorem jest tak, jak w pewnej hinduskiej bajce, w której żaba poprosiła stonogę, aby opisała jej w jakiej kolejności stawia nogi. Stonoga zaczęła się zastanawiać jak to opisać, aż w pewnym momencie zorientowała się, że już nie umie chodzić.

EI: A nie uważa pan, że ktoś kto nadzoruje cudze śledztwa sam powinien je prowadzić? Inaczej traci kontakt z praktyką.

KK: Nie. Ale obowiązki nadzorcze powinny być przydzielane takim osobom, które prowadziły kiedyś śledztwa.

EI: A kiedy sam pan prowadził śledztwa?

KK: Bardzo dawno. W 1996 r. Ale chyba mi nieźle szło, skoro dostałem za pracę śledczą nagrodę prokuratora generalnego.

EI: Zna pan sondaże? Jeśli PiS dojdzie do władzy zaproponuje włączenie prokuratury do MS. To będzie katastrofa?

KK: Na dobre wyszła nam likwidacja w 2010 r. unii personalnej ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego.

EI: Zapytam ponownie: odejście od tego podziału to katastrofa? Będzie pan darł szaty i protestował jeśli zostanie prokuratorem generalnym?

KK: Wiadomo, że ani ja, ani prokuratorzy nie będziemy mieli na to wpływu. Zdecyduje ustawodawca. Politycy muszą mieć jednak świadomość, że takie rozwiązanie jest korzystne dla nich tylko krótkofalowo. Rządzący mogą kiedyś znaleźć się w miejscu opozycji. Wtedy dotrze do nich jakie to zgubne rozwiązanie.

EI: Ale są takie kraje europejskie, w których prokuratura jest podporządkowana ministrowi sprawiedliwości.

KK: Tak, w Francji, Belgii, Holandii, Czechach, czy Austrii. Ale tam nie ma unii personalnej. Minister sprawiedliwości nie jest prokuratorem generalnym. Tylko u nas funkcjonował taki model.

EI: Boi się pan politycznego nacisku na prokuraturę? Ograniczenia jej niezależności po wyborach?

KK: Zawsze zachowuję się jak przedstawiciel organu stosującego prawo. Wszystkie moje zachowania są determinowane stanem prawnym, który obowiązuje. Nigdy sobie nie zawracałem głowy przyszłością i na tym dobrze wychodziłem.

EI: Chciałby pan większej władzy dla prokuratora generalnego?

KK: Chciałbym odrębnego budżetu i inicjatywy ustawodawczej. Dziś nawet przygotowanie regulaminu wewnętrznego prokuratury leży poza naszymi kompetencjami. Sprawozdanie PG nie powinno stanowić instrumentu oddziaływania na prokuratora generalnego, poprzez możliwość jego odrzucenia albo przyjęcia. Nie powinno powstawać dla rządu, a dla Sejmu. I to w celu wysłuchania.

EI: To kto powinien odwoływać prokuratora generalnego?

KK: Parlament.

EI: Prokuratura powinna być częścią wymiaru sprawiedliwości?

KK: Tak.

EI: A nie jest częścią władzy wykonawczej?

KK: Nie jest. Jesteśmy organem czuwającym nad ściganiem przestępstwa, ale nie organem ścigania.

EI: Co z reforma k.p.k? Słusznie Andrzej Seremet zaskarżył ją do Trybunału Konstytucyjnego?

KK: Podzielam racje dotyczące zaskarżenia przepisu art. 552 a k.p.k., który nakłada obowiązek wypłaty odszkodowania przez Skarb Państwa oskarżonemu, wobec którego postępowanie umorzono w wyniku pojednania, a były wobec niego stosowane środki przymusu.

EI: Pan by zakwestionował inne przepisy?

KK: Nie. Ale zastanawiam się dlaczego zdecydowano się na taką reformę. Czy były zagrożone cele postępowania karnego?

EI: A były?

KK: Ja uważam, że nie.

EI: To po co przeprowadzono zmianę?

KK: Dla teatru. Żeby uaktywnić prokuratora w procesie.

EI: Pan nie jest fanem tej reformy?

KK: Nie jestem entuzjastą. Ale nie popadam też w histerię czy panikę. Uważam, że prokuratorzy sobie poradzą i polubią występowanie w sądzie. Szkoda tylko, że nie odciążono ich w postępowaniu przygotowawczym.

EI: Mówił pan o przestępstwach z nienawiści przed KRS i proponował wprowadzenie do części ogólnej kodeksu karnego motywacji wynikającej ze stereotypów i uprzedzeń. Mamy z tym w Polsce problem?

KK: Mamy. I niestety nie da się tego rodzaju przestępstw skatalogować od strony przedmiotowej, czyli od strony naruszanych dóbr. Przestępstwem z nienawiści, może być każde przestępstwo skatalogowane w kodeksie karnym np. pobicie, uszkodzenie mienia, czy groźba, motywowane uprzedzeniami. Dlatego istotna powinna być strona podmiotowa - motywacja sprawcy. W razie pobudek opierających się na nienawiści sankcja powinna być np. obostrzona w stosunku do typu podstawowego przestępstwa.

EI: Ale mamy art. 119 k.k, który dotyczy przestępstw z nienawiści?

KK: Ale nie obejmuje on np. przestępstw z zaniechania. Dotyczy tylko tych wynikających z przemocy lub groźby. Jeśli więc ktoś z powodu uprzedzeń nie udziela pomocy topiącemu się dziecku romskiemu, to z tego przepisu nie odpowie.

EI: Uznał pan w swej opinii, że nie można prowadzić wspólnego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Czy to przekreśla pana szanse na wybór przez prezydenta Andrzeja Dudę?

KK: Wspólne śledztwo w sprawie karnej jest już z samego założenia niemożliwe, bo kto miałby kierować akt oskarżenia do sądu: polski czy rosyjski prokurator? Który sąd miałby rozpoznawać sprawę: polski czy rosyjski? Wreszcie, w oparciu o jaką procedurę: polską czy rosyjską miałoby być prowadzone postępowanie? Przeanalizowałem natomiast wszystkie przepisy dotyczące utworzenia wspólnego zespołu śledczego, którego zadaniem jest gromadzenie materiału dowodowego dla postępowań prowadzonych równolegle w dwóch państwach. Art. 589 b k.p.k wymaga w takim wypadku umowy między państwami, która przewidywałaby utworzenie wspólnego zespołu śledczego, a między Polską a Rosją nie było takiej umowy. Nigdy natomiast nie wykluczałem umiędzynarodowienia śledztwa, a więc powołania międzynarodowych komisji ekspertów.

EI: A zgodzi się pan na narzucenie zastępców przez prezydenta, który będzie dokonywał wyboru między dwójką kandydatów? Tak jak Andrzej Seremet?

KK: Byłoby to nieeleganckie wobec pana prezydenta, gdybym wypowiadał się na ten temat.

EI: A jest pan twardym negocjatorem?

KK: Jestem przekonany, że znajdziemy z panem prezydentem dobre rozwiązanie.

Rozmawiała: Ewa Ivanova