Krzysztof Lewandowski Naszym celem jest pobieranie wynagrodzeń należnych twórcom. Działamy w sprawny sposób i to się nie podoba. Gdybyśmy byli reliktem przeszłości, nic nie robili, to i mało komu byśmy przeszkadzali
Krzysztof Lewandowski, dyrektor generalny Stowarzyszenia Autorów ZAiKS / Dziennik Gazeta Prawna
Ile pieniędzy ZAiKS przekazał twórcom w 2014 r.?
Zgodnie z tym, co stwierdził biegły rewident, podzieliliśmy ponad 386 mln zł.
Z raportu Centrum Cyfrowego wynika, że w Państwa posiadaniu jest 1,6 mld zł środków, których pochodzenie trudno wyjaśnić. Wystarczyłoby to na czteroletnie wypłaty.
W posiadaniu wszystkich 15 OZZ-ów. Ale pomimo to: twierdzenia Centrum Cyfrowego wynikają z błędnej metodologii badania naszych sprawozdań. Do ZAiKS-u i innych OZZ-ów nie można przykładać metod analizy opartej na „ekonomii gospodarczej”, przepisach ustawy o rachunkowości tak, jak do spółki z o. o. ZAiKS pełni inną funkcję. Z jednej strony jesteśmy stowarzyszeniem, organizacją non-profit. Z drugiej jednak strony jesteśmy wysoce profesjonalnym podmiotem, którego głównym zadaniem jest zbieranie wynagrodzeń dla twórców z tytułu eksploatacji ich utworów.
Ale to nie wyjaśnia, skąd się wzięło ponad 1,5 mld zł nadwyżki.
To żadna nadwyżka. Nieustannie otrzymujemy środki ponad 60 tys. podmiotów – nadawców, organizatorów imprez, teatrów i innych – oraz nieustannie je dystrybuujemy pośród autorów. Jedne mogą być podzielone prawie natychmiast, po miesiącu czy dwóch, np. z teatrów. Inne, np. od nadawców, dopiero po zakończeniu roku obrachunkowego. Trudno to jednak ująć w klarowny sposób w sprawozdaniu finansowym, które musi podlegać pewnym rygorom prawnym. Dlatego też publikujemy dodatkowe wyjaśnienia, których analiza pozwala w prosty sposób dostrzec, co się dzieje z pieniędzmi pozostającymi w dyspozycji ZAiKS-u. Szkoda, że Centrum Cyfrowe nie sięgnęło po nie. Na proces dystrybucji i inkasa tantiem trzeba patrzeć w okresie trzyletnim.
Czyli może pan z pełnym przekonaniem zapewnić, że ZAiKS nie chomikuje pieniędzy twórców?
Oczywiście. Co ważne, rocznie więcej pieniędzy wypłacamy, niż pobieramy. Autorzy więc absolutnie nie są poszkodowani. Bierze się to stąd, że zanim środki przekażemy twórcy, trochę czasu niestety musi upłynąć, aby ustalić prawidłowo wszystkich uprawnionych i należne im kwoty. Ale przez ten okres naliczane są odsetki. Proszę mi wierzyć, potrafimy zarządzać pieniędzmi.
Jeśli zaś mówimy o środkach bezpośrednio niezwiązanych z inkasem, to ZAiKS dysponuje kwotą ponad 300 mln zł, która pracuje na cele statutowe stowarzyszenia dzięki odsetkom. Środki te przeznaczane są na stypendia twórcze, zapomogi, wspieranie imprez kulturalnych, domy pracy twórczej, coroczne nagrody za działalność twórczą. Między innymi z tych pieniędzy został zakupiony osławiony pałac w Janowicach, za co jesteśmy krytykowani.
Niesłusznie?
Po pierwsze nieruchomość nie została zakupiona na biuro czy po to, aby wypoczywał w niej zarząd stowarzyszenia, jak to niektórzy zdają się sugerować. Ma być ona miejscem przeznaczonym dla twórców, między innymi umożliwiać młodym artystom rozwój zawodowy. Stąd nazwa tego miejsca – pałacu – Centrum Doskonalenia Talentu. Po drugie zaś pamiętajmy o tym, że ZAiKS jako stowarzyszenie twórców zdecydował się uratować historyczną nieruchomość, zabytek polskiej XVII-wiecznej kultury. Co jest złego w tym, że artyści dbają o dobra kultury narodowej?
Wspomniał pan o kwocie ponad 300 mln zł, którą posiada ZAiKS. Skąd te pieniądze?
Zgromadziliśmy je na przestrzeni 100 lat działalności. Są to głównie darowizny na rzecz stowarzyszenia, m.in. kwoty podarowane przez twórców z Zachodu w okresie komunizmu właśnie dla wspierania działalności społecznej ZAiKS-u. I tak są wykorzystywane. Nikomu tych pieniędzy nie zabraliśmy, a pracują one dla całego środowiska i kultury.
A może zarzuty związane z chomikowaniem środków twórców biorą się stąd, że artyści dość długo muszą czekać na należne im pieniądze?
Ta teza również jest nieprawdziwa. ZAiKS bardzo sprawnie jest w stanie ustalić, komu się należą pieniądze i ile. W zdecydowanej większości przypadków jesteśmy w stanie to uczynić w ciągu roku od np. wyemitowania piosenki w radiu. To bardzo krótko, biorąc pod uwagę, ile pracy jest z tym związane. Poza tym jaka jest alternatywa? Sam twórca na ogół wcale nie byłby w stanie ustalić, który nadawca na świecie wyemitował jego utwór i ile razy.
Ale całą procedurę dałoby się przyspieszyć. Zresztą państwo sami to przyznają.
Zgadza się. Problemem jest brak jednolitego modelu przekazywania nam danych przez nadawców i innych użytkowników. To kłopot, gdyż to my po otrzymaniu informacji – a są to setki milionów danych – musimy je ujednolicić. A to oczywiście trwa. Podejmowaliśmy próby porozumienia się z nadawcami w tej kwestii, ale póki co nie udało się osiągnąć porozumienia. Powód jest prosty: koszty. Wspólny system raportowania to duży wydatek. Gdy mówimy, że trzeba rozsądnie rozdzielić go na poszczególne podmioty, spotykamy się z oporem. Sami zaś ani nie możemy, ani nie jesteśmy w stanie zapłacić za dostosowanie wszystkich do jednolitych reguł.
Może więc rozwiązaniem byłoby narzucenie nadawcom jednolitego modelu przekazywania danych przez ustawodawcę?
Jako ZAiKS byśmy tego chcieli. Ale w chwili obecnej nie dostrzegamy woli do takiej zmiany po stronie polityków. Odnosimy wrażenie, że wspieranie ZAiKS-u jest ich zdaniem nieopłacalne politycznie, wyborczo. Pewną nadzieję daje dyrektywa o zbiorowym zarządzie, która zawiera wskazówki dotyczące obowiązków informacyjnych także po stronie użytkowników.
Może bierze się to stąd, że naprawdę mają państwo bardzo kiepski PR. Nawet młodzi artyści często mówią, że ZAiKS to relikt przeszłości.
Jedną trzecią twórców, których reprezentujemy, stanowią osoby poniżej 35. roku życia. Tak więc jest wielu, którzy tak nie myślą. Ale tym autorom, którzy tak uważają, radziłbym po prostu włączyć się w nasze prace. ZAiKS jest do bólu demokratyczny. Celowo mówię, że do bólu, gdyż mnie jako dyrektora generalnego ta demokracja niekiedy uwiera, np. gdy muszę uzyskać na wykonanie często prostej czynności zgodę zarządu czy prezydium, a czasami rady stowarzyszenia. Ale to dobrze, że tak jest. Nikt nie może nam bowiem zarzucić, że stowarzyszeniem zarządzają osoby bez poparcia twórców.
Jeśli zaś ktoś jedynie narzeka, a sam nie ma ochoty lub twierdzi, że nie ma czasu, włączyć się w działania na rzecz ogółu twórców, to trudno w takim przypadku podjąć merytoryczną dyskusję.
Sądzę, że problemem jest to, że artysta nie może się od państwa uwolnić, choćby chciał. Podkreślają często państwo, że jesteście jak bank. Ale gdy bank mi nie odpowiada, mogę wybrać inny. Artysta w wielu kwestiach, jak choćby tantiemy za odegranie piosenki w radiu, nie ma alternatywy.
Nie ma obowiązku przynależności do ZAiKS-u, a ci, którzy już swoje prawa powierzyli, mogą zawsze wyłączyć pole eksploatacji, na którym chcą się reprezentować osobiście. Są jednak takie pola jak np. nadania radiowe czy telewizyjne, na których ustawa narzuciła nam reprezentację wszystkich twórców. To rozwiązanie leży w interesie zarówno autorów, jak i nadawców, którzy nie muszą poszukiwać tysięcy autorów z całego świata, aby zawrzeć z nimi umowę, lecz mogą to zrobić w jednym miejscu, jedną umową – w ZAiKS-ie.
Abstrahując od artystów, Polacy też ZAiKS-u nie uwielbiają.
Odnoszę wrażenie, że nagonka na stowarzyszenie stała się w ostatnim czasie modna. Na dodatek jest ona podsycana przez tych, którzy mają interes w osłabianiu nas, a co za tym idzie twórców, jak choćby przez producentów sprzętu elektronicznego. W mediach często pojawia się informacja, że ZAiKS kupił sobie pałac, ale nie ma już informacji, po co została poczyniona ta inwestycja. Ludzie czują się oburzeni, bo dociera do nich nieprawdziwy przekaz. Poza tym ZAiKS jest nielubiany, bo jest skuteczny. Naszym celem jest pobieranie wynagrodzeń należnych twórcom. Robimy to w sprawny sposób i to się nie podoba. Gdybyśmy byli reliktem przeszłości, nic nie robili, to i mało komu byśmy przeszkadzali.
A może sami państwo są sobie winni, skoro ścigacie nowożeńców po weselach za to, że nie zapłacili za możliwość odtwarzania muzyki?
Gwarantuję, że nikomu jeszcze inspektor terenowy ZAiKS nie zepsuł wesela. To nie jest tak, że przychodzi na imprezę i między jednym toastem a drugim pyta, czy wszystko jest opłacone. Z reguły stosowne opłaty wnoszą przedsiębiorcy, np. dom weselny, zespół muzyczny grający na weselu. Czasem zdarza się jednak, że informują oni, że organizatorem imprezy są sami państwo młodzi i że to na nich spoczywa obowiązek wniesienia stosownej opłaty. W takich przypadkach rzeczywiście zwracamy się z prośbą o zapłatę, ale nie znam przypadku, w którym ZAiKS wystąpiłby na drogę sądową przeciwko nowożeńcom. Mamy umiar w tym, co robimy.
Może jednak należałoby odpuścić w ogóle pisanie do młodych małżeństw?
Nie możemy tego zrobić. Naszym zadaniem jest bowiem przekazywanie należnych twórcom pieniędzy, a za piosenkę zagraną na weselu przez profesjonalną kapelę czy DJ -a z mocy ustawy o prawie autorskim autorowi należy się wynagrodzenie.