Jeśli w Rosji zaczyna się jakiś proces polityczny, można założyć, że w pewnym momencie pojawi się w jego kontekście nazwisko Marka Fiejgina. 44-letni prawnik rodem z Samary wie, jak kreować swój wizerunek medialny, by jego misja zdobyła rozgłos. Misja, bo obronę represjonowanych traktuje jako osobistą walkę z reżimem.
Gdyby Rosja była państwem demokratycznym, Mark Zacharowicz spełniałby się jako polityk. Zresztą początkowo wszystko wskazywało na to, że pójdzie właśnie w tę stronę. Gdy pieriestrojka wkraczała w decydującą fazę, jako 18-latek wstąpił do Unii Demokratycznej, pierwszej otwarcie opozycyjnej partii w ZSRR, którą zakładała zmarła w ubiegłym roku dysydentka Walerija Nowodworska. „Jeśli uznać życie za nieuleczalną chorobę, lata 90. były dla mnie silnym lekarstwem od nudnej sowieckiej rzeczywistości. To był koktajl z niebezpieczeństwa i wolności” – pisał.
Jego pierwszym politycznym patronem był Jegor Gajdar, autor wolnorynkowych reform, które wprowadziły w Rosji kapitalizm, ale w odczuciu milionów Rosjan wpędziły ich w upokarzającą biedę. – Mam jednoznacznie wolnorynkowe, konserwatywno-liberalne poglądy. Wielkim wydarzeniem były dla mnie wówczas wizyty waszego Leszka Balcerowicza u Gajdara. Dziś blisko mi do libertarian – mówi Prawnikowi Fiejgin. W 1994 r. gajdarowcy poszli do wyborów parlamentarnych w bloku Wybór Rosji. Fiejgin, wówczas szef samarskich struktur WR, trafił do Dumy jako najmłodszy poseł tamtej kadencji.
Studia prawnicze skończył już jako deputowany. W przyszłości zostanie jeszcze słuchaczem rządowej Akademii Gospodarki Narodowej i Akademii Dyplomatycznej MSZ. Przez pewien czas popracuje jako szef lokalnego pisma „Czisła”, a także – w latach 1997–2007 – jako zastępca mera Samary. Stopniowe przykręcanie śruby w rosyjskiej polityce wyraźniej popchnęło go w stronę opozycji. W 2008 r. pracował w sztabie wyborczym ekspremiera Michaiła Kasjanowa, któremu jednocześnie odmówiono rejestracji. Był członkiem kilku mniejszych partii antysystemowych.
– Gdybym mógł, wróciłbym do polityki. Ale dla takich jak ja nie ma dziś w Rosji miejsca. Wybory są u nas farsą, więc bojkot systemu politycznego uważam za uzasadniony. W tym sensie wybór praktyki adwokackiej jest dla mnie z jednej strony misją, a z drugiej – azylem. Takim jak ja pozostaje tylko wolny zawód – tłumaczy. Dlatego po obronie pracy kandydackiej (odpowiednik doktoratu) poświęcił się pracy adwokackiej.
W ostatnich latach bronił m.in. uczestników antyputinowskich protestów 2012 r. Siergieja Udalcowa i Leonida Razwozżajewa (ten ostatni został porwany z Ukrainy przez funkcjonariuszy rosyjskich służb) czy opozycyjnie nastrojonego lidera rosyjskich muzułmanów Giejdara Dżemala, któremu zdarzały się pozytywne wypowiedzi o kaukaskich zamachowcach samobójcach. Bronił jednego z zatrzymanych pod zarzutem piractwa działaczy Greenpeace w ramach sprawy „Arctic Sunrise” (wśród 30 aktywistów był też Polak Tomasz Dziemiańczuk). Uczestniczył w obronie trzech kobiet, członkiń punkowej grupy Pussy Riot, sądzonych za odśpiewanie w moskiewskiej świątyni Chrystusa Zbawiciela bluźnierczej piosenki „Bogurodzico, przegoń Putina!”. Bronił też Ilję Goriaczewa, założyciela Bojowej Organizacji Rosyjskich Nacjonalistów (BORN).
Fiejgin odrzuca przy tym tezę, że podziela poglądy ludzi, których broni. – Dziewczyny z Pussy Riot to lewaczki. Z jedną z nich, Nadieżdą Tołokonnikową, rozmawiałem kiedyś o grupie Baader-Meinhof. Dla mnie to zwykli bandyci, tymczasem ona się nimi zachwycała – replikuje Fiejgin.
Maoistyczny gang Andreasa Baadera i Ulrike Meinhof działał w latach 70. i 80. w RFN, przeprowadzając wiele zamachów terrorystycznych. – Człowiek z „Arctic Sunrise” też był lewicowcem i antyglobalistą. Z kolei Razwozżajewowi najbliżej jest do Antify – wskazuje adwokat. – Moja misja nie polega na obronie „swoich”, lecz obronie ludzi represjonowanych przez system – dodaje.
Podobnymi słowami opisuje obronę Goriaczewa. 33-letni radykał nie wygląda na nazistowskiego bojówkarza – ten drobnej postury okularnik według Fiejgina nie mógł dowodzić BORN, ponieważ nie cieszył się autorytetem w środowisku skrajnych nacjonalistów. Według Fiejgina trafił pod sąd, ponieważ próbował oszukać Federalną Służbę Bezpieczeństwa, chcącą uczynić z niego informatora. Najpierw miał się na to zgodzić, by potem zerwać współpracę. – Czekiści nie wybaczają takich rzeczy – kwituje nasz rozmówca.
Wojna Fiejgina z państwem jest skazana na porażkę. W sprawach jego klientów zazwyczaj zapadają wyroki zgodne z oczekiwaniami władz. A jeśli dochodzi do uwolnienia, również stoi za tym decyzja polityczna. Tak jak w przypadku działaczy Greenpeace, wypuszczonych w ramach budowania dobrego wizerunku Rosji przed ubiegłorocznymi igrzyskami w Soczi. Mark Zacharowicz wie, że i w najnowszej sprawie, którą się zajął – obronie wywiezionej do Rosji ukraińskiej wojskowej Nadii Sawczenko, oskarżonej o zabicie dwóch rosyjskich dziennikarzy – przegra, a Ukrainka ma szansę na wolność tylko wtedy, gdy w ramach politycznej rozgrywki z Kijowem zgodzi się na to Kreml.
Niektórzy oponenci porównują go do Jacques’a Vergesa, francuskiego prawnika nazywanego adwokatem diabła. Verges był obrońcą słynnego terrorysty Ilicha Ramíreza „Carlosa Szakala”, niemieckiego zbrodniarza wojennego Klausa Barbiego, wreszcie Khieu Samphana, nominalnego przywódcy Kampuczy (obecnie Kambodża) w czasach rządów Czerwonych Khmerów. Sam ożenił się ze swoją klientką, algierską nacjonalistką Dżamilą Abu Hirad. – Może i obaj bronimy ludzi, którzy walczą z systemem. Różnica polega jednak na tym, że we Francji istnieją niezawisłe sądy. W Rosji nie mamy tego szczęścia – mówi Fiejgin.
Trudno nie zauważyć, że wybór Marka Fiejgina na obrońcę jest dobrym krokiem dla ludzi, którym zależy na rozgłosie – a w przypadku spraw o zabarwieniu politycznym rozgłos zazwyczaj pomaga.
W wolnych chwilach adwokat z upodobaniem jeździ po świecie i udziela wywiadów (Dziennik Gazeta Prawna opublikował rozmowę z nim w numerze z 13 sierpnia 2015 r. pt. „Kreml boi się Nadii Sawczenko”). Jest aktywnym użytkownikiem Facebooka i Twittera. Regularnie aktualizuje dwa blogi – jeden na popularnym na Wschodzie portalu LiveJournal.com, drugi na stronie rozgłośni Echo Moskwy. Ma też własną stronę WWW poświęconą praktyce adwokackiej, prowadzi wreszcie audycję w libertariańskim radiu internetowym RLN.FM. ©?
Gdybym mógł, wróciłbym do polityki. Ale dla takich jak ja nie ma dziś w Rosji miejsca. W tym sensie wybór praktyki adwokackiej jest dla mnie z jednej strony misją, a z drugiej – azylem