Nowelizacja prawa i procesu karnego, dokonana z dniem 1 lipca, przynosi sporo nowych rozwiązań, ale żadne nie jest tak kontrowersyjne jak umorzenie restytucyjne opisane w art. 59a k.k. Oparto je na śmiałym założeniu, że stanowisko pokrzywdzonego wnioskującego o umorzenie postępowania wobec sprawcy przestępstwa znosi potrzebę ścigania czynu niebędącego występkiem prywatnoskargowym.

Tomasz Szafrański, prokurator w Biurze Prokuratora Generalnego / Dziennik Gazeta Prawna
A wszak czyny ścigane z oskarżenia publicznego właśnie dlatego zostały objęte takim trybem ścigania, że zawsze godzą – oprócz dobra jednostki – w inne dobra, jak np. ład społeczny, poczucie bezpieczeństwa lub inne interesy zbiorowości. W tym wypadku jednak teoretycznie umorzenia postępowania będzie mógł oczekiwać – w przypadku stosownego wniosku pokrzywdzonego – nawet sprawca występku chuligańskiego. Oczywiście takiej sytuacji powinno zapobiegać właściwe stosowanie par. 3 tego artykułu (nie umarza się postępowania, jeśli byłoby to sprzeczne z potrzebą realizacji celów kary), ale lepiej, gdy niepożądanym konsekwencjom stosowania prawa zapobiega expressis verbis sam ustawodawca.
Bez pojednania? Pożałujesz
Deficytów i wadliwości nowej instytucji jest wiele. Pierwszy polega na faktycznej niemożności bezspornego ustalenia przez organ procesowy, czy między sprawcą przestępstwa a pokrzywdzonym rzeczywiście doszło do pojednania, czy też skierowanie przez pokrzywdzonego wniosku o umorzenie jest rezultatem zastosowania wobec niego metody marchewki albo – może nawet częściej – kija?
Ani prokurator, ani sąd nie będą w stanie wychwycić wszystkich takich przypadków, tym bardziej że im większa presja będzie wywierana na pokrzywdzonego, tym bardziej zmotywowany będzie do podtrzymywania twierdzenia o rzekomym pojednaniu. Instytucja, która rzekomo ma wzmacniać pozycję pokrzywdzonego w procesie, zamiast tego będzie ściągać zagrożenie i ryzyko wywierania na niego bezprawnych nacisków. Nacisków tym bardziej prawdopodobnych, im więcej sprawca przestępstwa, np. z uwagi na wcześniejszą karalność, będzie miał do stracenia.
Równi i równiejsi
Ale umorzenie restytucyjne nie jest też dla każdego sprawcy, niezależnie jak wielką skruchę miałby okazać. Z tego dobrodziejstwa wyłączeni są sprawcy tzw. przestępstw bez ofiar, pomimo że zazwyczaj cechują się one mniejszą karygodnością – niż przestępstwa popełnione na szkodę konkretnej osoby. Tak więc ten, kto podrobił dokument, nawet w wypadku małej wagi, nie będzie objęty możliwością umorzenia postępowania. A gdyby zrobił coś więcej, i posługując się tym dokumentem, dopuścił wobec innej osoby oszustwa? Wówczas otwiera się droga do uniknięcia odpowiedzialności, o ile pokrzywdzony, któremu zwróci wyłudzoną kwotę, złoży stosowny wniosek.
Umorzenie restytucyjne nie jest także dostępne dla sprawcy, który jedynie usiłował popełnić przestępstwo: skoro bowiem ostatecznie nie wyrządził szkody, nie może jej naprawić – co wszak stanowi przesłankę tej instytucji. Nie warto więc zatrzymywać się w pół kroku – bardziej „opłaca się” czynu dokonać, bowiem dopiero skutek w postaci pokrzywdzenia innej osoby otwiera drogę do uniknięcia odpowiedzialności na podstawie art. 59a k.k.
Konstrukcja umorzenia restytucyjnego w sposób uprzywilejowany traktuje sprawców przestępstw przeciwko mieniu, dozwalając w tym wypadku na umorzenie postępowania nawet o czyny zagrożone karą pięciu lat pozbawienia wolności. Nie do końca jest jednak jasne, jakiego rodzaju wyróżniająca cecha osób o lekkim podejściu do cudzej własności uzasadnia traktowanie ich w sposób bardziej korzystny niż sprawców przestępstw skierowanych przeciwko innym dobrom prawnym. Pamiętajmy przy tym, że naprawienie szkody przy przestępstwie kradzieży jest wyjątkowo niekłopotliwe – sprowadza się jedynie do zwrotu portfela lub innej skradzionej rzeczy.
Stosowanie umorzenia restytucyjnego w takich wypadkach stoi w konflikcie ze społecznym odbiorem kradzieży jako czynu wyjątkowo niegodnego i dyfamującego sprawcę i stanowi kolejny element – po podwyższeniu granicy przepołowionego typu kradzieży, wprowadzonym nowelizacją z dnia 27 września 2013 r. – istotnie osłabiający ogólnoprewencyjne oddziaływanie przepisów chronionych własność.
Zapłaci Skarb Państwa
To nie wszystkie paradoksy związane z umorzeniem restytucyjnym. Kolejne są następstwem pośpiechu przy jego konstruowaniu i niedostrzeżenia przez ustawodawcę potrzeby zmian innych przepisów, aby należycie osadzić nową instytucję w systemie prawa karnego.
Po pierwsze, nie uregulowano zagadnienia kosztów postępowania zakończonego umorzeniem restytucyjnym, co oznacza, że będzie się w tym zakresie stosować – jak w wypadku każdego innego umorzenia – zasadę z art. 632 k.p.k., nakładającą na Skarb Państwa obowiązek ponoszenia kosztów umorzonego postępowania.
Po drugie, nie wyłączono postępowań zakończonych takim umorzeniem z zakresu nowego art. 552a k.p.k., przyznającego podejrzanemu prawo do odszkodowania i zadośćuczynienia z tytułu stosowania wobec niego środków przymusu, jeżeli postępowanie zakończyło się uniewinnieniem lub umorzeniem. A chodzi o wszelkie środki przymusu, a więc nie tylko tymczasowe aresztowanie, zakazy i inne środki zapobiegawcze, ale również zatrzymanie, a także zabezpieczenie majątkowe. Niezależnie więc, czy wobec podejrzanego, na jakimkolwiek etapie postępowania, stosowane będzie tymczasowe aresztowanie, poręczenie majątkowe czy jedynie zatrzymanie, w każdym wypadku będzie on miał roszczenie wobec Skarbu Państwa. O ile nie zawsze będzie w stanie wykazać poniesienie szkody wskutek zastosowania środka przymusu, o tyle zadośćuczynienie za krzywdę wynikającą z jego uciążliwości bez wątpienia będzie nietrudne do uzyskania.
Mamy więc w prawie karnym nową instytucję o rzeczywiście zaskakujących rezultatach jej stosowania, które już niedługo odczujemy nie tylko my, ale również Skarb Państwa.