Komentarz tygodnia
Zaglądam codziennie na stronę internetową Sejmu i ostatnio nie wierzę własnym oczom. Jeszcze do niedawna w ciągu miesiąca pojawiało się na niej kilka poselskich projektów ustaw lub ich nowelizacji. Teraz mamy prawdziwy wysyp. Szczególnie uaktywnił się klub parlamentarny Platformy Obywatelskiej. Tylko w ciągu ostatnich 14 dni zgłosił aż osiem aktów – m.in. ustawę o przedsiębiorstwie społecznym i wspieraniu podmiotów ekonomii społecznej oraz nowelizacje ustaw: o ochronie zwierząt, zatrudnieniu socjalnym, a także finansach publicznych. A więc projekty, które mają znaczenie dla samorządów i ich mieszkańców. O dziwo przedstawiciele gmin, powiatów czy też województw nie są do końca zachwyceni legislacyjną szczodrością parlamentarzystów. Powód? Nie znają skutków finansowych niektórych przygotowanych projektów. Obawiają się więc, że jak przyjdzie co do czego, to koszty związane z realizacją nowych pomysłów będą musieli pokryć z własnego budżetu. I pewnie mają rację, bo jak do tej pory samorząd terytorialny rzadko mógł liczyć na hojność państwa – czytaj ministra finansów. Niektórzy samorządowcy mówią więc rozbrajająco, że jedyna nadzieja w tym, że posłowie nie zdążą do końca tej kadencji – czyli do października – uchwalić nowych aktów.
Ja mam mieszane uczucia, jeżeli chodzi o nagle rozbudzoną aktywność posłów. Nie mogę bowiem uciec od wrażenia, że ta mnogość projektów jest po prostu kiełbasą wyborczą, po którą zresztą chętnie sięgają nie tylko posłowie PO, ale także – bądźmy sprawiedliwi – inne partie. Osobiście nie lubię być bałamucona takim czy innym naprędce przygotowanym rozwiązaniem prawnym. Bo ich ewentualne uchwalenie z reguły źle się kończy. Oczywiście nie można wykluczyć, że przygotowane przez posłów projekty jak nigdy są dopracowane w szczegółach. Ale jakoś nie chce mi się wierzyć w cuda. Nie wierzę też w zapewnienia parlamentarzystów, że samorządy zaoszczędzą np. na nowych rozwiązaniach dotyczących ochrony zwierząt.
Rozumiem, że nie da się uciec przed kiełbasą wyborczą, przecież jej rozdawanie jest wręcz elementem kampanii w każdym demokratycznym kraju. Ale jeśli już się ją produkuje, to nie należy robić tego cudzym kosztem. A jeśli posłowie chcą się przypodobać samorządom, to niech w końcu wymogą na ministrze finansów przedstawienie projektu ustawy reformującej finanse publiczne w zakresie subwencji wyrównawczej, która niszczy budżety najbogatszych jednostek.