Gminy będą mogły zlecać bez przetargów wywóz odpadów własnym spółkom. To oznacza pełny monopol i w sposób oczywisty zachwieje konkurencją na rynku – alarmują prywatni przedsiębiorcy
Upadłość zagrozi tysiącom firm / Dziennik Gazeta Prawna
Przygotowany przez Urząd Zamówień Publicznych projekt nowej ustawy – Prawo zamówień publicznych przewiduje zwolnienie z obowiązku organizowania przetargów dla zamówień in-house. Skorzysta na tym głównie administracja samorządowa, która będzie mogła zawierać umowy z własnymi spółkami komunalnymi bez jakichkolwiek konkurencyjnych procedur. Protestują przedsiębiorcy, którzy ostrzegają, że zachwieje to konkurencją na rynku.
– To bardzo niebezpieczny pomysł, który będzie oznaczać upadłość dla wielu przedsiębiorców. W pierwszej kolejności dotknie to branży gospodarki odpadami czy utrzymania czystości miast, bo w nich firmy prywatne rywalizują ze spółkami komunalnymi. Skoro te ostatnie będą otrzymywać zlecenia bez przetargów, to zmonopolizują lokalne rynki i zaczną się rozrastać – prognozuje Marek Kowalski, przewodniczący Rady Zamówień Publicznych przy Konfederacji Lewiatan.
– Obawiam się, że gdy urzędnicy już raz spróbują, to później będą tworzyć spółki komunalne w kolejnych branżach. To świetny sposób na tworzenie kolejnych etatów i rozrost administracji – dodaje.
Koniec branży?
Największe obawy związane z propozycją ma branża gospodarki odpadami. Już przeprowadzona w 2013 r. reforma „śmieciowa” doprowadziła do sporych zmian na rynku, jednak dzięki obowiązkowi organizowania przetargów firmy prywatne wciąż mogą rywalizować z komunalnymi. Jeśli zaś przetargi przestaną być organizowane, to rynki lokalne zostaną zdominowane przez spółki należące do gmin.
– Mówimy o likwidacji całej prywatnej przedsiębiorczości w branży gospodarki odpadami. W bardzo krótkim czasie przestaną istnieć setki, jeśli nie tysiące firm, a ich pracownicy stracą pracę – bije na alarm Witold Zińczuk, przewodniczący rady programowej Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami.
– Dla konsumenta i gospodarki w dłuższej perspektywie będzie to oznaczać poważne straty. Chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że monopol, w jakiejkolwiek dziedzinie, zawsze kończy się albo spadkiem jakości, albo podwyższeniem cen, a najczęściej jednym i drugim – dodaje.
Samorządowcy uważają jednak, że to dzisiejsza sytuacja jest nienormalna. Jaki bowiem jest sens powołania spółek komunalnych przez gminy, skoro później nie można im przekazywać zleceń bez przetargu? „Na szczególną uwagę zasługuje unormowanie w projekcie tzw. zamówień in-house, czyli mechanizmu pozwalającego na odstąpienie od stosowania przepisów ustawy w sytuacji, gdy między zamawiającym a wykonawcą istnieje określony rodzaj więzi, wyrażający się przede wszystkim w kontroli sprawowanej przez zamawiającego nad wykonawcą. Doniosłość tego instrumentu dla sposobu realizacji zadań publicznych jest trudna do przecenienia” – napisano w opinii Stowarzyszenia Gmin i Powiatów Wielkopolski.
Nie ma obowiązku
Branża gospodarki odpadami uważa, że proponowana zmiana będzie wręcz niekonstytucyjna. Co ciekawe, podobne obawy wyraża również Ministerstwo Środowiska. Konstytucjonaliści twierdzą wręcz, że doprowadzone przez ustawodawcę do plajty firmy mogą domagać się odszkodowań od Skarbu Państwa, tym bardziej, że często chodzi o sprywatyzowane wcześniej spółki samorządowe.
Resort sprawiedliwości uważa, że należy szukać rozwiązania, które w jakiś sposób starałoby się godzić interesy obydwu stron: publicznej i prywatnej. Własny mechanizm zaproponował zaś ostatnio prezydent Sopotu Jacek Karnowski. Jego zdaniem gminy, które chcą zlecać swojemu podmiotowi zarządzanie śmieciami w mieście, powinny zastanowić się nad wypłatą ewentualnych odszkodowań spółkom prywatnym.
– Resort środowiska mówi nam: weźcie to na siebie. I może to jest pomysł, by samorząd, który wcześniej sprywatyzował, a teraz zleca to sobie, wziął tę odpowiedzialność – cytuje wypowiedź Karnowskiego PortalSamorządowy.pl.
Możliwość udzielania zamówień in-house przewiduje dyrektywa 2014/24/UE w sprawie zamówień publicznych. Projekt przygotowany przez UZP ma ją implementować. Zwolnienie gmin z obowiązku organizowania przetargów nie jest jednak obligatoryjne, na co zwracają uwagę we wspólnym stanowisku Polska Izba Gospodarki Odpadami i Związek Pracodawców Gospodarki Odpadami. Polska ma więc wybór, czy chce, czy też nie chce skorzystać z tego rozwiązania. Podkreśla to również resort gospodarki. „Zamówienia in-house to wyjątek od zasady otwartego i konkurencyjnego rynku zamówień publicznych. W ocenie Ministerstwa Gospodarki oznacza to, że państwa członkowskie nie są bezwzględnie zobowiązane do wprowadzania wyjątku in-house biorąc pod uwagę charakter i cel dyrektywy 2014/24/UE” – zauważa w opinii przesłanej do UZP.
Na to samo zwraca uwagę w swej opinii Konfederacja Lewiatan. „Poprzez zwykłe przeklejenie postanowień dyrektywy wprowadza się możliwość zlecania wszelkich zamówień na rzecz podmiotów publicznych (w tym spółek państwowych oraz spółek komunalnych) bez obowiązku stosowania jakichkolwiek procedur konkurencyjnych. Zasadnym byłoby przeprowadzenie daleko idącej analizy wpływu tego rozwiązania na funkcjonujące mechanizmy rynkowe, ponieważ jego wprowadzenie w znacznym stopniu może ograniczyć możliwość realizacji zamówień publicznych przez przedsiębiorców prywatnych” – można przeczytać w tym dokumencie.
Różne koncepcje
Projekt nowej ustawy przewiduje, że nie trzeba byłoby jej stosować w przypadku zleceń udzielanych osobom prawnym, jeśli zamawiający sprawuje nad nimi prawną kontrolę odpowiadającą „kontroli sprawowanej nad własnymi jednostkami, polegającą na decydującym wpływie na cele strategiczne oraz istotne decyzje dotyczące zarządzania”. Zgodnie z drugim warunkiem działalność osoby prawnej otrzymującej zamówienie musi w ponad 80 proc. dotyczyć zadań powierzonych jej przez zamawiającego. Można to przedstawić na przykładzie spółki komunalnej, w której gmina ma 100 proc. udziałów, wyznacza jej zarząd i jednocześnie spółka ta mniej niż 20 proc. zleceń przyjmuje od innych niż gmina zleceniodawców (np. osoby prywatne).
Ministerstwo Gospodarki proponuje zaostrzenie tych reguł. Jego zdaniem 95 proc. zadań realizowanych przez spółkę powinno być wykonywanych na rzecz zlecających jednostek budżetowych. „Z jednej strony sektor publiczny powinien racjonalnie gospodarować, w tym w pełni wykorzystywać swoje zasoby. Z drugiej strony, wyłączenie określonych rynków lub zwolnienie pewnych podmiotów z konkurowania na rynku – ogranicza możliwości rozwoju przedsiębiorczości” – zwraca uwagę.
Dotychczas obowiązujące prawo unijne również dopuszcza możliwość udzielania zamówień in-house po spełnieniu określonych warunków. Zasady, na jakich może się to odbywać, wyznaczył Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w głośnym orzeczeniu ws. Teckal (nr C-107/98). Na ten wyrok często powołują się samorządowcy, pokazując, że w części krajów UE gminy zlecają zadania własnym spółkom bez przetargów.
– Owszem, są kraje takie, jak Francja czy Niemcy, gdzie funkcjonuje taki model. Po pierwsze jednak z licznymi ograniczeniami, po drugie zaś wynika to z przyjęcia przed kilkudziesięcioma laty takiej, a nie innej filozofii gospodarki odpadami. My zaś przed 25 laty zdecydowaliśmy się rozwijać prywatną przedsiębiorczość, która teraz ma zostać zgładzona jednym przepisem – odpowiada na te argumenty Witold Zińczuk.
– Poza tym można też zaobserwować odwrotne trendy. W Finlandii przechodzi się w stronę wolnej konkurencji, a w Wielkiej Brytanii tradycyjnie odrzuca się rozwiązania etatystyczne – dodaje.
Branża gospodarki odpadami uważa, że proponowana zmiana będzie wręcz niekonstytucyjna