Tytan intelektu. Wybitny teoretyk i zarazem świetny praktyk – tak o Piotrze Girdwoyniu mówią ludzie z branży. Jego interdyscyplinarne podejście do prawa docenił niedawno Dziennik Gazeta Prawna, przyznając mu Złoty Paragraf w kategorii „najlepszy adwokat”
Członkowie kapituły nagrodzili jego niesamowitą wiedzę nie tylko prawniczą, lecz także z zakresu nauk ścisłych, a przede wszystkim chemii. Ta dziedzina nauki pociągała go od szkoły podstawowej. Odmieniło mu się dopiero w trzeciej klasie liceum. Do tej pory wie jednak, jak – teoretycznie – z prostych węglowodorów otrzymywać bardziej złożone substancje. A jak w liceum wykuł cykl Krebsa, to też pamięta go do dziś.
Nie tylko jednak chemia go ciekawiła. Miał wiele różnych zainteresowań i przez to ciężko mu było zdecydować się na jedną wąską specjalizację. Wewnętrzny konflikt rozstrzygnął ostatecznie, wybierając studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim. – Wtedy wydawało mi się, że prawo pozwoli mi odnaleźć taką interdyscyplinarną ścieżkę. I to się sprawdziło – mówi Piotr Girdwoyń.
Typem kujona jednak nigdy nie był. Przez pierwsze dwa lata na UW korzystał z uroków studenckiego życia, nie bardzo przejmując się wynikami. Z pasją podchodził jedynie do przedmiotów karnistycznych i z nich miał ambicję dostawać jak najwyższe oceny. Sytuacja zmieniła się na trzecim roku, kiedy pojawiła się perspektywa studiów doktoranckich. – Zrobiłem dwa ostatnie lata w rok, zdając wszystkie egzaminy na ocenę bardzo dobrą, z wyjątkiem jednego, z którego dostałem trzy z plusem. Pamiętam, że egzaminator poprosił mnie wtedy, żebym powiedział, jakie słowa wytłuszczonym drukiem znajdują się na stronie bodaj 178 jego książki – wspomina profesor. Żalu o to jednak nie ma, a opowiada o tym bardziej w formie anegdoty.
Doktorat, który napisał pod kierunkiem naukowym prof. Tadeusza Tomaszewskiego, obronił w wieku 26 lat. W pracy rozprawiał o wersjach kryminalistycznych, czyli w dużym uproszczeniu o tym, jak wykrywa się sprawców przestępstw. Potem zainteresowała go z kolei druga strona medalu. Zaczął zastanawiać się nad tym, w jaki sposób obrońca może wykorzystywać kryminalistykę w swojej pracy. Okazało się wówczas, że na ten temat w Polsce nie ma literatury. Dzięki możliwościom, jakie stworzyły mu dwie niemieckie fundacje: Alexander von Humboldt-Stiftung i Hertie Stiftung spędził rok w Instytucie Międzynarodowego i Zagranicznego Prawa Karnego Maxa Plancka we Freiburgu. Tam zebrał materiały i przygotował habilitację dotyczącą kryminalistycznej taktyki obrony. – To unikatowa na naszym rynku wydawniczym książka o szerokich możliwościach korzystania z osiągnięć kryminalistyki w pracy obrońcy w sprawach karnych i pełnomocnika stron w procesie cywilnym – mówi prof. Tadeusz Tomaszewski.
Rok po obronie pracy habilitacyjnej został zatrudniony na stanowisku profesora nadzwyczajnego na WPiA UW, a mając 39 lat, odebrał z rąk prezydenta nominację profesorską. – Odczuwam satysfakcję, ale nie z powodu wieku, w jakim udało mi się ten tytuł osiągnąć. Co więcej, on, sam w sobie też nie był dla mnie celem. Jestem zadowolony z tego, że mogłem realizować swoje pasje, że od początku miałem bardzo życzliwego przełożonego, który mnie wspierał w pracy naukowej, i że wreszcie przy tej okazji udało mi się osiągnąć stabilizację zawodową – podkreśla prof. Girdwoyń.
Chociaż uniwersytet jest jego pierwszą i największą miłością, w pewnym momencie stwierdził, że potrzebuje kolejnego wyzwania. – Doszedłszy do krańca drogi naukowej, przynajmniej jeśli chodzi o stopnie i tytuły, miałem do wyboru: czekać do emerytury, pisząc kolejne książki, prowadząc badania itp., albo zrobić coś nowego. Zobaczyć, jak działa praktyka, którą wcześniej badałem, m.in. na potrzeby habilitacji – mówi prawnik. I tak kilka lat temu zdecydował, że zasili szeregi adwokatury. Duża w tym też zasługa adw. Mikołaja Pietrzaka, który tak długo wiercił mu dziurę w brzuchu, aż postawił na swoim.
Chociaż prof. Girdwoyń zawód adwokata wykonuje od prawie czterech lat, to cały czas łapie się na tym, że stoi w rozkroku między dwiema rolami. – Ten naukowiec analizuje, rozważa, niuansuje, podczas gdy adwokat zajmuje się wyszukiwaniem tego, co ma świadczyć na korzyść klienta. Ale to się nie kłóci. Przeciwnie – zapewnia profesor.
Z całą pewnością w przypadku prof. Girdwoynia te dwa światy (teorii i praktyki) nie są od siebie aż tak oddalone, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. – Współcześnie wiele spraw opiera się na dowodzie z opinii biegłego, który jest jednym z moich zainteresowań naukowych, i tutaj znajomość kryminalistyki oraz prawa jest zdecydowanie pomocna. A wydaje mi się, że będzie jeszcze bardziej przydatna w nowych warunkach procesowych – podkreśla mecenas. Profesor Tomaszewski dodaje: – Profesor Girdwoyń udowadnia, że wiedza kryminalistyczna to nie tylko narzędzie prokuratora, ale także w równym zakresie obrońcy, który dzięki niej potrafi polemizować z tezami drugiej strony, a nawet wnioskami z opinii biegłych.
I choć może wydawać się to nieprawdopodobne, to praktyka adwokacka i praca na uczelni to w przypadku prof. Girdwoynia jeszcze nie wszystko. Współpracuje on bowiem, w ramach różnorodnych programów badawczych, zarówno z laboratoriami kryminalistycznymi (ostatnio realizuje projekty dotyczące śladów krwawych, we współpracy m.in. z Politechniką Warszawską i pracownią biologii Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji, a w inny projekt, w którym bierze udział, zaangażowana jest Wojskowa Akademia Techniczna), jak i z jednostkami naukowymi na Uniwersytecie Warszawskim. Nadal silne więzi łączą go z wydziałami fizyki oraz chemii UW, a także z Centrum Nowych Technologii UW, gdzie wchodzi w skład rady naukowej.
Mówi, że gdyby miał więcej czasu, to spędzałby go z dziećmi. – Staram się, abyśmy każdego dnia razem jedli śniadanie i szli do szkoły, a wieczorem czytali przed zaśnięciem. Jego żona ubolewa, że na wakacje często próbuje zabrać ze sobą sporych rozmiarów teleskop. – Nie zawsze się udaje, ale jak już dopnę swego, to jestem szczęśliwy, mogąc obserwować choćby księżyce Jowisza, które robią niesamowite wrażenie – mówi.
Będąc dzieckiem, chciał nawet zostać astronomem. – Ale najpierw chyba archeologiem – dodaje. Pewnie pomysłów miał więcej, ale trochę strach dopytywać. Sam bowiem przyznaje, że jest gadatliwy i potrafi mówić przez 40 minut, robiąc dygresję od dygresji. Jego seminarzyści coś na ten temat wiedzą. ©?
Współcześnie wiele spraw opiera się na dowodzie z opinii biegłego, który jest jednym z moich zainteresowań naukowych i tutaj znajomość kryminalistyki oraz prawa jest zdecydowanie pomocna. A wydaje mi się, że będzie jeszcze bardziej przydatna w nowych warunkach procesowych