Jak dodał, posłowie wprowadzili także rozwiązanie, w którym to na wniosek PZŁ dzierżawiący będzie wymawiał umowę dzierżawy. "Oznacza to, że jak PZŁ zwróci się z takim wnioskiem, to dzierżawca będzie miał +związane ręce+ i będzie musiał wypowiedzieć umowę" - wyjaśnił.

Z opinią tą nie zgadza się Tomasz Kulesza (PO), przewodniczący podkomisji nadzwyczajnej, która zajmuje się zmianą Prawa łowieckiego.

Obecnie w Sejmie trwają prace nad dwoma projektami nowelizacji Prawa łowieckiego, rządowym i poselskim przygotowanym przez parlamentarny zespół ds. kultury i tradycji łowiectwa. Aktualne przepisy muszą się zmienić, ponieważ tak orzekł w swoim wyroku z 2014 r. Trybunał Konstytucyjny. Wskazał on, że dotychczasowe prawo w niewystarczający sposób uwzględnia prawa właścicieli nieruchomości przy tworzeniu obwodów łowieckich.

Wiceminister środowiska i Główny Konserwator Przyrody Piotr Otawski w rozmowie z PAP ocenił, że "po przepracowaniu" rządowego projektu przez podkomisję, w której na siedmiu posłów, zdecydowana większość jest myśliwymi, "można mieć wątpliwości, czy rzeczywiście w proponowanej wersji projektu wyrażany jest interes publiczny czy interes myśliwych".

"Szereg rozwiązań, które proponuje rząd, a które nie są po myśli myśliwych, odrzucono, bądź znacznie zmodyfikowano do tego stopnia, że przepisy zatracają swój pierwotny sens" - wskazał Otawski.

Wiceminister zwrócił uwagę m.in. na zmienione przez posłów przepisy dot. możliwości występowania o odszkodowanie przez właścicieli, których nieruchomość włączono do obwodu łowieckiego, w związku z czym nie mogą oni w pełni z niej korzystać. "Proponowaliśmy, by to roszczenie można było zgłosić w ciągu dwóch lat, tak jak w przypadku obszarów chronionych. Zaproponowaliśmy też, by roszczenie kierować do dzierżawcy obwodu, czyli koła łowieckiego. Po poselskich zmianach termin skrócono do 6 miesięcy, co może powodować, że poszkodowany może nie zdążyć stwierdzić, czy ograniczenie w rzeczywistości nastąpiło. Ponadto - po poselskich zmianach - roszczenia mają być kierowane zamiast do kół łowieckich, do Skarbu Państwa" - opisywał.

W propozycji rządowej założono też, by to Polski Związek Łowiecki wypłacał odszkodowania za szkody wyrządzone w uprawach, w sytuacji kiedy koło łowieckie upada, bądź jego majątek nie jest w stanie zaspokoić roszczeń.

Z kolei w wersji zmienionej przez posłów - mówił wiceszef MŚ - "w takiej sytuacji do kół łowieckich stosuje się przepisy Prawa naprawczego i upadłościowego, co oznacza, że odszkodowań nie miałby kto wypłacić". Tymczasem - podkreślił wiceminister Otawski - statut PZŁ stanowi, że jeżeli koło się rozwiązuje, to jego majątkiem po zaspokojeniu roszczeń zarządza właśnie Związek. "Propozycja rządowa miała gwarantować wypłatę odszkodowania w przypadku, gdy koło nie ma majątku" - zwrócił uwagę Otawski.

Główny Konserwator Przyrody dodał, że posłowie zmienili też przepisy dot. możliwości skarżenia się na konkretnego myśliwego ze względu na niewłaściwy sposób polowania. Posłowie zwracają uwagę, że myśliwi podlegają przepisom KPA, ale - jak mówił Otawski - przepisy te odnoszą się do sposobu działania organizacji, a nie indywidualnych myśliwych.

Wiceminister wskazał, że zaproponowane przez posłów przepisy wzmacniają pozycję PZŁ - w stosunku do obecnie obowiązujących regulacji ograniczają nadzór ministra środowiska nad tą organizacją.

Otawski dodał, że po pracach podkomisji z noweli rządowej zniknęły przepisy mówiące o uzgadnianiu z ministrem środowiska statutu PZŁ. Chodzi o wymóg przedkładania rocznego sprawozdania organizacji, czy możliwości wszczęcia kontroli w przypadku nieuzyskania wyjaśnień.

Podał też przykład wymawiania umowy dzierżawy. "W propozycji rządowej był przepis, który dawał oddającemu w dzierżawę możliwość wymówienia dzierżawy bez dochowania terminów umownych, kiedy przez 3 lata nie są wykonywane plany łowieckie na poziomie co najmniej 80 proc. Posłowie dopisali, że mogłoby to nastąpić tylko w sytuacji +nieusprawiedliwionego+ niewykonania planów. Zatem gdyby brak realizacji planów wytłumaczono np. niewystarczającą liczbą myśliwych, nie można by wymówić dzierżawy, bez dochowania terminów umownych" - opisywał Otawski.

Posłowie nie zgodzili się też na - zawarte w rządowej wersji projektu - zapisy mówiące o karnej odpowiedzialności myśliwych, którzy podczas polowania mierzyć będą do celu, jeśli na linii strzału będą inni ludzie, czy w sytuacji strzelania do zwierzyny, która znajduje się na wzniesieniu. Zaproponowali - mówił Otawski - by za takie niedochowanie staranności, myśliwym groziła tylko kara dyscyplinarna wymierzana przez sąd łowiecki (np. ograniczenia w wykonywaniu polowań). Posłowie zaproponowali za to - zaznaczył - przepis, który przewiduje nawet 5 lat więzienia za polowanie indywidualne bez pozwolenia dzierżawcy, czyli koła łowieckiego. To absolutnie nieadekwatna sankcja z takie przewinienie - podkreślił wiceszef MŚ.

Wiceminister dodał jednak, że podkomisja zaakceptowała dwie główne propozycje rządu wynikające z orzeczenia TK. Chodzi o obowiązek konsultacji społecznych i możliwości wniesienia skargi przy tworzeniu obwodów łowieckich, a także ograniczenia polowań na prywatnych gruntach, jeżeli jest to sprzeczne np. z religią czy światopoglądem właściciela takiego terenu - będzie on mógł zwrócić się do sądu, aby ten taki zakaz wydał.

Te zarzuty odpiera Tomasz Kulesza (PO), przewodniczący sejmowej podkomisji nadzwyczajnej, która zajmuje się zmianą Prawa łowieckiego.

Jak przypomniał w rozmowie z PAP, że nowelizacja Prawa łowieckiego miała przede wszystkim rozwiązywać problemy wskazane przez TK. "Pierwszy został przygotowany projekt poselski (szerszy - PAP), a następnie rządowy. Prace podkomisji rozpoczęły się na projekcie poselskim z tego powodu, że nie było jeszcze rządowego, a czas goni, ponieważ 2016 rok jest graniczą datą obowiązywania obecnie obowiązujących przepisów" - powiedział poseł.

Kulesza nie zgodził się z sugestią, że posłowie dbają bardziej o interes myśliwych niż o interes publiczny. "Nie było i nie ma żadnych kontrowersyjnych zapisów w tej ustawie. Przez lata nie było uwag ze strony MŚ, co do działalności Związku i jestem przekonany, że przez koleje dziesięciolecia będziemy mówili nadal o dobrych albo bardzo dobrych relacjach między MŚ, leśnikami i myśliwymi" - powiedział.

Przewodniczący podkomisji zwrócił jednak uwagę, że "nie można doprowadzić do tego, by w demokratycznym kraju zrzeszenie, fundacja czy stowarzyszenie miało zatwierdzany statut przez ministra". Ocenił, że propozycje większej kontroli nad PZŁ "uderzają w podstawy demokracji". "Polski Związek Łowiecki to zrzeszenie, któremu państwo powierzyło pewien zakres zadań, odpowiedzialności i państwo w tym zakresie ma prawo kontroli. Czy stowarzyszenie miłośników kanarków też będzie zatwierdzało swój statut w MŚ? PZŁ jest autonomicznym, pozarządowym zrzeszeniem. Autonomia stowarzyszeń jest podstawą demokracji" - dowodził.

Kulesza odniósł się też do krytykowanej przez rząd propozycji zmiany przepisów dot. możliwości występowania o odszkodowanie przez właścicieli, których nieruchomość włączono do obwodu łowieckiego. Jego zdaniem zaproponowany termin pół roku (w noweli rządowej 2 lata) jest wystarczający, by właściciel mógł zwrócić się o odszkodowanie do odpowiedniej instytucji. "Nie możemy też ponosić odpowiedzialności na terenach, na których nie można polować, to chyba naturalne" - dodał.

Zapewnił, że w razie wątpliwości PZŁ będzie rozstrzygał na korzyść właścicieli nieruchomości. "Właściciele, którzy odwołują się do sądu np. w sprawie odszkodowań, to bardzo wąska grupa. Rolnicy w znakomitej większości dogadują się z myśliwymi i kołami łowieckimi" - powiedział Kulesza.

Poseł odniósł się też do kwestii forsowania przez rząd odpowiedzialności PZŁ za wypłatę odszkodowań w momencie bankructwa koła łowieckiego. Według niego taka sytuacja praktycznie nie ma miejsca. "W ciągu ostatnich 25 lat odsetek kół, które upadły, był bardzo niski. W Polsce jest bardzo mało prawdopodobne, by koło łowieckie zbankrutowało, a jeżeli nawet tak się stanie, od razu powstaje nowe. Nie widzę zagrożenia nagłych bankructw. W naszym kraju jest wiele osób zainteresowanych przejęciem obwodu łowieckiego" - zapewnił.

Kulesza odniósł się też do kwestii odpowiedzialności karnej za niewłaściwe wykonywanie polowań. "Regulacje dot. wykonywania polowań mamy w regulaminie. Przykładowo przed każdym polowaniem zbiorowym prowadzący informuje, w jaki sposób polujemy, jak można strzelać, jak wygląda ukształtowanie terenu. Wszystkie zasady bezpieczeństwa są na egzaminach i są powszechnie przestrzegane. Zdarzało się, że prowadzący polowania wykluczali myśliwego tylko za to, że podniósł broń tam, gdzie stali inni. Moim zdaniem nie są potrzebne sankcje karne, zwłaszcza że ciężko będzie je egzekwować w przypadku polowania indywidualnego" - ocenił.

Dodał, że proponowana przez posłów sankcja nawet 5 lat więzienia za polowanie indywidualne bez pozwolenia koła łowieckiego ma przede wszystkim przeciwdziałać kłusownictwu. "Jeżeli ktoś poluje bez upoważnienia, to popełnia przestępstwo czyli kłusownictwo. Czy to jest myśliwy, czy nie - to podlega karze, która ma być też odstraszająca dla innych. Myśliwi wiedzą, ile pracy kosztuje ściąganie urządzeń, które stawiają kłusownicy i stanowią wielkie zagrożenie dla zwierząt, ale i też dla ludzi" - zaznaczył Kulesza. (PAP)

mick/ son/