Jakie nieprawidłowości najczęściej powtarzają się w polskich przetargach? Odpowiedź na to pytanie ma przynieść projekt zainicjowany właśnie przez Fundację Batorego „Barometr ryzyka w zamówieniach publicznych”.
Od innych tego typu przedsięwzięć różnić się będzie skalą. Obejmie bowiem wszystkie ogłoszenia publikowane przez polskich zamawiających, zarówno w Biuletynie Zamówień Publicznych, jak i Dzienniku Urzędowym Unii Europejskiej.
Skąd pomysł?
– Docierają do nas sprzeczne sygnały. Z jednej strony byliśmy niedawno na konferencji, gdzie przedstawiciel Europejskiego Urzędu ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych chwalił Polskę, że chociaż zdarzają się u nas nieprawidłowości, to są raportowane, w przeciwieństwie do wielu krajów, które zamiatają sprawy pod dywan. Z drugiej jednak, śledząc chociażby krajowe doniesienia medialne, widać zupełnie inny obraz – wyjaśnia Grzegorz Makowski, dyrektor programu Odpowiedzialne Państwo w Fundacji Batorego.
– Nasz projekt ma pomóc w ustaleniu, jak naprawdę wygląda nasz rynek zamówień publicznych. Chcemy też rozpocząć dyskusję o tym, co można na nim poprawić – dodaje.
Badanie będzie opierać się na automatycznej analizie zawartości treści z pomocą narzędzia dostarczonego przez partnera projektu – firmę Zamówienia 2.0. Wyciągnie ono z ogłoszeń wszystkie możliwe informacje i przeanalizuje pod kątem określonych wcześniej wskaźników. Zaproszona przez Fundację Batorego grupa ekspertów rozpoczęła ich analizę pod kątem miarodajności. Przykładowo – jednym ze wskaźników ma być termin składania ofert. Jeśli będzie on w sobie zawierał niestandardowe dni wolne, to takie postępowanie zostanie oznaczone czerwoną flagą sygnalizującą, że może w nim dochodzić do pewnych nieprawidłowości. Zdarza się bowiem, że zamawiający specjalnie dobierają terminy w taki sposób, by skrócić przedsiębiorcom czas na przygotowanie ofert, a także ewentualne składanie odwołań do Krajowej Izby Odwoławczej. Przykład: przetarg jest ogłaszany 30 kwietnia i do tego po południu. Siedmiodniowy termin na złożenie ofert zostaje w ten sposób skrócony o co najmniej trzy dni, gdyż dopiero po długim weekendzie majowym przedsiębiorcy będą mieli szansę przeczytać ogłoszenie i zacząć pracę nad ofertą. Jeśli zaś któryś z nich zostanie wcześniej poinformowany przez zamawiającego, znajdzie się na uprzywilejowanej pozycji.
Jeśli przy wielu wskaźnikach pojawi się czerwona flaga, będzie to sygnał, że w przetargu mogło dojść do nieprawidłowości. Tak skonstruowany barometr z jednej strony da obraz całego rynku zamówień. Z drugiej pozwoli też przyjrzeć się szczegółom. Można będzie chociażby sprawdzić, w jakich województwach czy gminach sytuacja wygląda najgorzej, a w jakich najlepiej; u którego zamawiającego jest najwięcej przetargów z wieloma czerwonymi flagami.
Barometr wzoruje się na podobnym badaniu przeprowadzonym na Węgrzech.
– W jednoznaczny sposób pokazało ono, że w zależności od tego, kto jest przy władzy, inne firmy wygrywają publiczne przetargi. Można to powiązać z tym, że na Węgrzech nie ma żadnych ograniczeń, jeśli chodzi o finansowanie partii politycznych. Barometr pokazał, że firmy, które finansują daną partię, zaczynają zdobywać zamówienia, gdy dochodzi ona do władzy – mówi Grzegorz Makowski.
W zależności od tego, kto jest przy władzy, inne firmy wygrywają publiczne przetargi