Sądy kwestionują materiał dowodowy zebrany przeciwko obstawiającym u nielegalnych bukmacherów
Zgodnie z danymi Megapanelu PBI/Gemius najpopularniejszy serwis hazardowy w październiku 2014 r. odwiedziło 4,41 mln polskich internautów. Nawet jeżeli nie każdy z nich obstawia zakłady wzajemne, bez wątpienia liczba graczy idzie już nie w tysiące, lecz w miliony. Jest to jednak rozrywka nielegalna, bowiem zgodnie z ustawą o grach hazardowych (t.j. Dz.U. z 2009 r. nr 201, poz. 1540) grać można tylko u tych bukmacherów, którzy odprowadzają w Polsce podatki – a tych na polskim rynku funkcjonuje tylko czterech i szacuje się, że posiadają niecałe 10 proc. udziałów w rynku.
Wiceminister finansów Jacek Kapica wielokrotnie podkreślał, że osoby grające popełniają przestępstwo skarbowe i aparat państwowy będzie wyciągał konsekwencje.
Jednak machina, która ruszyła przeciwko graczom, napotkała na opór. Są już pierwsze postanowienia sądów, których skany wywołały euforię wśród graczy. Otóż niektóre sądy uważają, że dane dostarczone przez inspektorów kontroli skarbowej są niewystarczające – oprócz potwierdzenia przepływu środków między kontami gracza i firmy bukmacherskiej to za mało dla orzeczenia o winie. Potrzebne są także m.in. dane identyfikujące komputer, z którego grano, i jego ówczesną lokalizację.
Nie jest to jeszcze utrwalona praktyka orzecznicza, lecz eksperci uważają, że coraz częściej sędziowie nie będą się zadowalali jedynie danymi udostępnionymi przez banki.
– Oczywiście nie wszystkie sprawy dotyczące graczy są identyczne, ale co do zasady tego typu postanowienia sądów mi się podobają – komentuje Jakub Pietrasik, radca prawny w kancelarii Grykowski i Januszczyk.
– Żeby kogoś skazać, należy udowodnić mu winę ponad wszelką wątpliwość. Dowody potwierdzające realizowanie przelewów bankowych nie są wystarczające. Choćby dlatego, że nie wiadomo, czy dana osoba grała na terenie Polski, czy np. w kraju, gdzie jest to dozwolone – wyjaśnia Pietrasik.
Paradoksalnie jednak decyzje sądów mogą obrócić się przeciwko grającym. Jak nieoficjalnie przyznaje jeden z inspektorów kontroli skarbowej, jeżeli sądy zmuszają aparat skarbowy do zdobywania większej liczby dowodów, to organy zaczną to czynić.
– Urzędnicy zaczną szukać informacji nie tylko w bankach, lecz również np. u dostawców internetu. Walka z graczami zapewne zacznie przypominać w swojej formie ściganie piratów komputerowych – tłumaczy mec. Jakub Pietrasik.
Zarazem jednak powątpiewa w skuteczność organów państwa. Jak podkreśla, uzyskanie np. historii logowań do serwisów bukmacherskich jest w posiadaniu tych serwisów, a wyegzekwowanie od nich odpowiednich danych może okazać się nierealne.