Wkroczyliśmy w sezon wyborczy. Będzie trwał rok. Jako uwertura grane są już, wprawdzie dopiero na etapie kampanii, wybory samorządowe. W środku sezonu elekcja prezydenta RP, a w finale – wybory do obu izb parlamentu. Co to ma wspólnego z tytułową boginią? Twierdzę, że bardzo wiele. Ale nie mam na myśli konkretnych zwycięzców czy pokonanych w tych wyborach, tak pojedynczych kandydatów, jak i reprezentowanych przez nich ugrupowań. Chodzi mi o sprawiedliwość i praworządność, którym Temida od starożytnych czasów patronuje. Poczucie sprawiedliwości i praworządności – jakkolwiek by je definiować – zależą od dobrego prawa, tak na etapie stanowienia, jak i stosowania.

Wyposażone w uzyskany w wyborach mandat wyżej wspomniane władze publiczne prawo stanowią, a co najmniej – jak w przypadku prezydenta RP, prezydentów, burmistrzów, wójtów czy starostów – w jego stanowieniu uczestniczą. Przyjmowane przez parlamentarzystów ustawy, a przez radnych różnych szczebli uchwały, wprowadzane w życie z podpisami prezydentów czy burmistrzów, tworzą wszak porządek prawny. W konsekwencji z ich uwzględnieniem oceniane są – jako praworządne lub nie – innych władz, głównie wykonawczych, i obywateli, ich organizacji społecznych i gospodarczych. Trudno bowiem byłoby formalnie zarzucić działaniu zgodnemu z prawem, że jest niesprawiedliwe, i odwrotnie – łamiącego prawo stanowione określić mianem sprawiedliwego.
W demokratycznym państwie prawnym, jakim ustrojowo jesteśmy od dwudziestu pięciu lat, wszyscy rządzący i wszyscy rządzeni przestrzegają takiego samego prawa, czyli są – tak być powinno – wobec prawa równi. Nie można demokratycznie stanowionego prawa oceniać, czy jest sprawiedliwe. Zarzucając prawu demokratycznego państwa niesprawiedliwość, w istocie kwestionuje się tenże demokratyczny porządek. Niesprawiedliwa jest natomiast niewątpliwie nierówność wobec prawa. Ta zaś może mieć różne przyczyny, którym w imię Temidy – czyli sprawiedliwości i praworządności – musimy zapobiegać; a jak już występują – likwidować.
Przyczyną powodującą nierówność wobec prawa w praktyce – czytaj: w życiu – jest brak dostępu do pomocy prawnej. Prawdziwa jest paremia, że nieznajomość prawa szkodzi. Oczywiste jest jednak również to, że ze znajomością prawa, świadomością praw, jakie obywatelowi przysługują, jest różnie. Potrzebna jest im w tym zakresie usługa, do której nie zawsze – z różnych przyczyn – mają dostęp. Zadaniem demokratycznego państwa jest ten dostęp zapewnić.
W Polsce na razie zapewnia się jedynie pomoc na etapie sądowym, w uzasadnionych (choć w praktyce nie zawsze) ekonomicznie przypadkach zwalniając stronę z opłat i przyznając jej – będącego na państwowym żołdzie – pełnomocnika lub obrońcę. Systemu nieodpłatnej dla świadczeniobiorcy, ale finansowanej przez państwo pomocy prawnej pozasądowej, jak dotychczas się nie dorobiliśmy. Niepowodzenia podejmowanych prób uregulowania tej kwestii uzasadniano przyczynami finansowymi. Podzielam jednak te opinie, które jako przyczynę zaniechania reformy w omawianym zakresie wskazują brak woli politycznej.
Na otwarciu rocznego sezonu wyborczego pojawiła się deklaracja, że taka wola jest. Premier Ewa Kopacz uregulowanie normatywne i wdrożenie systemu pomocy prawnej dla osób ubogich wymieniła w swym niedawnym exposé jako zadanie tegoż sezonu. Jak doniosły media, wizytując – w ramach przeglądu resortów – przed tygodniem Ministerstwo Sprawiedliwości, pani premier interesowała się przede wszystkim tą sprawą. Tak z jej exposé, jak i z prasowych deklaracji ministra wynika, że pieniądze na finansowanie systemu muszą się znaleźć. Nie mogą też – nie daj Bóg – być skonsumowane na tworzenie dodatkowych struktur, ale trafić muszą na godziwe opłacenie podmiotów tej pomocy udzielających, gwarantujących profesjonalizm i ponoszących za to osobistą odpowiedzialność cywilną.
Zakładam więc, że prawo zostanie ustanowione i formalnie ta przyczyna nierówności wobec prawa w Polsce zostanie wyeliminowana. Czy zostanie zlikwidowana, a przynajmniej mocno ograniczona również w praktyce, zależeć będzie od stosujących system. Wszystko wskazuje na to, że dystrybutorami środków przeznaczonych na ten cel – a więc również wskazującymi ostatecznych beneficjentów systemowej nieodpłatnej pomocy prawnej – będą samorządy terytorialne. Niezależnie od innych aspiracji i planów, o których mówią kandydaci w wyborach samorządowych, spadnie na nich – w przypadku uzyskania mandatów – dodatkowe zadanie. Będą stali na straży, by opiekuńcza dłoń państwa wyciągnięta była sprawiedliwie, bo praworządnie, czyli zgodnie z oczekiwaniami bogini Temidy.