Nie ma szans, by szybko uchwalono przepisy o monitoringu wizyjnym. To oznacza, że dziesiątki tysięcy przedsiębiorców stosujących go w swoich sklepach i zakładach pracy łamią prawo
Trzy rodzaje przestrzeni z kamerami / Dziennik Gazeta Prawna
Przepisy, które mają uregulować działanie kamer, wciąż znajdują się w fazie założeń do projektu ustawy o monitoringu wizyjnym. Pytana przez posłów i generalnego inspektora ochrony danych osobowych o szanse na ich uchwalenie w tej kadencji Sejmu nowa minister spraw wewnętrznych Teresa Piotrowska oświadczyła, że będzie dopingować departament prawny. W praktyce szanse są jednak równe zeru.
O potrzebie uregulowania ustawy mówi się od lat, mogłoby się więc wydawać, że jeden rok nie zrobi różnicy. Problem w tym, że jak wynika z najnowszego orzecznictwa, systemy monitoringu prawie w każdym zakładzie pracy, biurowcu czy sklepie mogą zostać uznane za przetwarzanie danych osobowych. Skoro zaś nie ma uregulowań szczególnych, to trzeba stosować ustawę o ochronie danych osobowych. A to oznacza konieczność nie tylko informowania o monitoringu, lecz także rejestracji zbioru danych u GIODO, czego prawie nikt dotychczas nie robił.
Ostatni wyrok dotyczył Urzędu Skarbowego w Rzeszowie. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie w orzeczeniu z 9 lipca 2014 r. (sygn. akt II SA/Wa 2393/13) uznał, że dochodzi do przetwarzania danych w związku z zainstalowanymi kamerami, które rejestrują ludzi. Wcześniej podobne orzeczenie dotyczyło monitoringu miejskiego (sygn. akt II SA/Wa 211/13).
– Sąd uznał, że już samo to, że ktoś może rozpoznać twarz znanej mu osoby, oznacza możliwość identyfikacji tożsamości, co jest elementem definicji danych osobowych – wyjaśniał znaczenie tego orzecznictwa dr Grzegorz Sibiga z Instytutu Nauk Prawnych PAN podczas odbywającego się w minionym tygodniu XVIII Kongresu Administratorów Bezpieczeństwa Informacji zorganizowanego przez firmę ENSI.
– Z kolei rejestrowanie nagrań prowadzi do tworzenia zbioru danych, gdyż można je później wyszukać, posługując się kryterium daty i godziny – dodał ekspert.
Orzeczenia te dotyczą administracji publicznej, jednak można je odnieść do przedsiębiorców. Skoro zdaniem sądu sama możliwość rozpoznania znanej osoby na nagraniu oznacza spełnienie definicji ustawowej, to z podobną sytuacją będziemy mieć do czynienia w hipermarkecie. W przypadku biurowca, w którym prowadzona jest księga wejść i wyjść, czy zakładu pracy z listą obecności, nie może już być żadnych wątpliwości – monitoring oznacza przetwarzanie danych osobowych.
Większość systemów monitoringu wizyjnego powinna być więc zarejestrowana u GIODO. Nie dotyczy to kamer, z których obraz nie jest rejestrowany i które służą do podglądu na żywo. Wówczas nie powstaje zbiór danych osobowych.
Jeszcze trudniej spełnić wymagania stawiane w art. 24 ustawy o ochronie danych osobowych. Nakazuje on podanie osobie, której dane są przetwarzane, wielu informacji, np. kto jest administratorem danych czy w jakim celu są zbierane. Zwykła tabliczka z napisem „obiekt monitorowany” czy rysunkiem kamery wymagań tych nie spełnia. Na pilną potrzebę uchwalenia przepisów o monitoringu zwracali wielokrotnie uwagę także rzecznik praw obywatelskich i Najwyższa Izba Kontroli, która w tym roku opublikowała wyniki kontroli systemów miejskich. Okazało się, że wszystkie miasta wojewódzkie i 85 proc. powiatowych stosują monitoring.
– A wszystko to bez prowadzenia analiz, jakie są społeczne skutki jego funkcjonowania czy jaka jest jego skuteczność w zwalczaniu przestępczości – zauważył podczas kongresu Mirosław Wróblewski, dyrektor zespołu prawa konstytucyjnego i międzynarodowego w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich.
– Warto się zastanowić, czy liczony w kilku procentach spadek przestępczości równoważy koszty przekraczające sto kilkadziesiąt tysięcy złotych. Może lepiej przeznaczyć te pieniądze na etat strażnika miejskiego – zastanawiał się.
Według założeń ustawy systemy monitoringu będą musiały zostać zgłoszone GIODO oraz w sposób widoczny oznaczone. Nagrania będą przechowywane nie dłużej niż 90 dni, a administrator zadba o to, by nie dostały się w niepowołane ręce, wyznaczając administratora bezpieczeństwa systemu monitoringu wizyjnego nadzorującego przestrzeganie zasad ochrony. Osoby przypadkowe, tak jak to często jest dzisiaj, nie będą już miały dostępu do nagrań z kamer.