Adwokat Bartosz Grohman: Potrzebne jest wypracowanie takich rozwiązań w oparciu o doświadczenia warszawskie, aby można je było stosować później w innych izbach. Warszawa powinna nadawać kształt nowym rozwiązaniom, sugerować je, diagnozować problemy i proponować rozwiązania. Tak się niestety nie dzieje.

W najbliższy weekend (11 i 12 października) odbędzie się nadzwyczajne zgromadzenie izby adwokackiej w Warszawie, które od dłuższego czasu wzbudza wiele emocji. Co Pan sobie myśli, jak Pan widzi obecną sytuację w warszawskiej palestrze?

- To, co większość koleżanek i kolegów.

Mógłby Pan to sprecyzować?

- Widzę bezwład i niemoc w funkcjonowaniu warszawskiego samorządu. Adwokatura stoi przed ważnymi wyzwaniami, rozpoczęła się dyskusja o kształcie adwokatury w najbliższych latach, tymczasem głos Warszawy jest niesłyszalny. Jako izba jesteśmy słabo zorganizowani, słabo zintegrowani i nie oddziałujemy na środowisko w skali ogólnopolskiej w taki sposób, na jaki nam pozwala potencjał izby. Dla przykładu przed posiedzeniami plenarnymi Naczelnej Rady Adwokackiej (NRA) adwokaci - członkowie NRA spotykają się z lokalnymi organami samorządu, uzgadniają stanowisko na forum NRA, tymczasem w Warszawie taki zwyczaj po prostu nie istnieje. To szkodzi pozycji warszawskiej palestry.

Dlaczego?

- W Warszawie jest najwięcej adwokatów. Jest to największa izba adwokacka w Polsce, mierzącą się z licznymi problemami, które jeszcze nie wystąpiły w innych izbach. Potrzebne jest wypracowanie takich rozwiązań w oparciu o doświadczenia warszawskie, aby można je było stosować później w innych izbach. Warszawa powinna nadawać kształt nowym rozwiązaniom, sugerować je, diagnozować problemy i proponować rozwiązania. Tak się niestety nie dzieje.

Warszawski samorząd organizuje liczne spotkania integracyjne. Czy to nie integruje adwokatów?

- Myślę, że nie. Integracja nie powinna się ograniczać do organizowania imprez sportowych czy turystycznych. Z tego rodzaju integracji nie korzystają wszyscy ci, którzy ciężko pracują i zwyczajnie nie mają ani czasu ani ochoty na takie spotkania. My musimy integrować się na płaszczyźnie wymiany doświadczeń zawodowych, wspólnych przedsięwzięć czy podczas spotkań, na których będzie omawiana wizja adwokatury i rola samorządu.

Tego naprawdę brakuje?

- W moim przekonaniu brakuje. Za dwa dni mamy kolejne już w tym roku zgromadzenie izby. Tym razem nadzwyczajne. Tydzień przed zgromadzeniem zaproszono członków izby, aby przyszli podyskutować o warszawskiej adwokaturze. Myślę, że to mało poważne.

W czym tkwi problem?

- W mojej ocenie w nieprawidłowym kierowaniu samorządem i fatalnej komunikacji ze środowiskiem. Zapowiadano zmiany, ale nic takiego się przełomowego nie wydarzyło. Jest coraz gorzej, a odbiór działań władz Izby w środowisku jest - delikatnie mówiąc - obojętny. Wielu adwokatów nie widzi dokonań samorządu, natomiast jest świadkiem konfrontacji kolegów na kolejnych zgromadzeniach izby. Od roku izba warszawska jest silnie podzielona na spierające się grupy. Toczy się dyskusja na łamach prasy, w internecie na portalach społecznościowych, tylko brakuje rozmowy wewnątrzizbowej. To straszne, że samorząd doprowadził do takich napięć. Ja doskonale zdaję sobie sprawę, że godzenie różnych środowisk i interesów nie jest łatwe, ale zawsze należy próbować i szukać konstruktywnych rozwiązań. Konfrontacja nikomu nie służy. Proszę zauważyć, że ostatnie zgromadzenia izby to jedna wielka awantura, nad którą nikt nie panuje. Jak rozmawiam z koleżankami i kolegami to wszyscy są tym zmęczeni.

Co w Pana ocenie należy zmienić?

- Przede wszystkim wygasić konflikty. Trzeba usiąść do stołu (i tu wspomnę, że takie propozycje padły ze strony Prezesa NRA, ale nie zostały przyjęte), wysłuchać wszystkich tych, którzy mają swoje inicjatywy, pomysły, przemyślenia i próbować znaleźć satysfakcjonujący kompromis. Inicjatyw jest wiele, ale sporo z nich nie jest podejmowanych. Jako przykład podam inicjatywę koleżanek, które chciały powołać komisję ds. kobiet przy Okręgowej Radzie Adwokackiej (ORA) w Warszawie. Nie udało im się, więc powołaliśmy zespół do spraw kobiet przy Naczelnej Radzie Adwokackiej i koleżanki aktywnie działają. Widząc zapał młodszych adwokatów namawiałem ich do większego zaangażowania i powstała prężna komisja inicjatyw młodych adwokatów przy NRA. Z tej komisji wychodzi naprawdę sporo cennych inicjatyw. Takie inicjatywy należy wspierać i promować. To musi być punkt wyjścia. Następnie należy odbudować pozycję samorządu. Pokazać koleżankom i kolegom, że to samorząd jest dla nich, a nie na odwrót. Większość adwokatów, z którymi rozmawiam kojarzy samorząd jedynie z koniecznością wpłaty składki. Nie bardzo widać, co dostajemy w zamian. Tłumaczenie, że samorząd jest obłożony licznymi kwestiami administracyjnymi związanymi z obsługą tak wielkiej jak w Warszawie liczby adwokatów mnie nie przekonuje. Administrowanie to jedno, a inicjatywy i aktywne działania to drugie. Konieczne są inicjatywy zmierzające ku polepszeniu warunków wykonywania zawodu adwokata. Akcje wizerunkowe, poprawa relacji z sądami. Cała masa zadań.

A co ze składką?

- Poprzednia wysokość składki 235 zł była już nie do obrony. Rada zaproponowała obniżkę do 215 zł na Zgromadzeniu Izby w maju, a następnie w czerwcu skorygowała do kwoty 200 zł. To i tak dużo. Wspomnę, że obniżka z 235 zł na 215 zł to de facto żadna obniżka. W 2013 r. NRA zlikwidowała fundusz inwestycyjno-remontowy i w związku z tym składka na ten fundusz w kwocie 15 zł nie była pobierana prze NRA. Nadto w marcu 2014 r. NRA zdecydowała o obniżce składki na NRA o kolejne 5 zł. Zatem te 20 zł to by była oczywista korekta, a nie żadna obniżka. Rada następnie obstawała przy składce 200 zł. Zwracałem uwagę, że środowisko oczekuje większej obniżki, ale moje propozycje nie zostały wzięte pod uwagę. Tak więc sala kontestując propozycje ORA zdecydowała o podjęciu uchwały zaproponowanej przez mec. Sławomira Zdunka o składce na poziomie 120 zł i całkowitej likwidacji diet samorządowych. Innych bowiem propozycji nie było. Teraz ORA musi przekonstruować budżet. Pierwotnie dziekan mówił, że to prowadzi do bankructwa izby, a teraz ORA sama proponuje składkę 120 zł i co ciekawe w tej składce znalazły się też propozycje przywrócenia diet. Ja tego zupełnie nie rozumiem. Najpierw coś było nie możliwe, potem staje się możliwe. Najpierw jesteśmy u progu bankructwa a potem jednak znajdują się pieniądze na diety. Pewne jest w tym wszystkim to, że władze izby gdzieś się pogubiły.

Uważa Pan, ze składka na poziomie 120 zł to za mało?

- Myślę, że to kwota mała, znacząco ograniczająca możliwości ORA. Uważam jednak, że składka na poziomie 150-160 zł byłaby do przyjęcia dla środowiska, a zarazem starczyłoby pieniędzy na realizację inicjatyw ORA. Warunkiem jest jednak przekonanie koleżanek i kolegów, że samorząd może i powinien prowadzić szerszą działalność. Uważam jednak, że najpierw trzeba pokazać możliwości a potem prosić o fundusze. Nie na odwrót.

Czy Pana zdaniem przyznawanie diet jest uzasadnione?

- Zawsze stałem na stanowisku, że diety nie mogą stanowić źródła dochodu, a jedynie być co najwyżej ekwiwalentem utraconego zarobku, czasu jaki się poświęca na realizację zadań samorządowych kosztem rozwijania własnych kancelarii. Na realizację zadań samorządowych potrzeba bardzo dużo czasu kosztem pracy, kancelarii, rodziny czy zainteresowań. Do pewnego momentu można pracować społecznie realizując pasje zawodowe, czy potrzebę bycia w samorządzie. Jednakże postępująca profesjonalizacja zadań w ostatnich latach i idąca za tym odpowiedzialność wymaga sporego zaangażowania. Przekłada się to na możliwość zarobkowania. Uważam, że w dietach nie ma nic złego pod warunkiem, że są niewygórowane, adekwatne do podejmowanych działań i przyznawane w sposób nie budzący najmniejszych wątpliwości. Jednakże system rozdziału diet w warszawskiej ORA był (nie tylko zresztą w mojej ocenie) nazbyt rozdęty. Nie uważam, aby wypłacanie kwot rzędu 15 tys. zł czy 11 tys. zł miesięcznie z tytułu diety było uzasadnione. W wyniku swoistego sprzeciwu wobec takich rozwiązań i reakcji na nie, Zgromadzenie podjęło uchwałę całkowicie likwidującą diety samorządowe. Możliwe, że to rozwiązanie zostanie utrzymane, a wtedy nie będzie żadnych diet.

A co wydarzy się na nadzwyczajnym zgromadzeniu izby?

- Przyznam, że nie wiem. Scenariusze mogą być bardzo różne. Jest zaplanowana dyskusja, będzie głosowana uchwała finansowa i jest też punkt „zmiany w składzie organów izby”. Podejrzewam też, że po otwarciu zgromadzenia będzie sporo kwestii formalnych, co skutecznie wydłuży czas zgromadzenia.

Czy będzie głosowane nad odwołaniem dziekana lub członków rady?

- Z tego co mi wiadomo, takie wnioski zostaną złożone. Zresztą kilka osób to publicznie zapowiedziało. Czy do zmian dojdzie, to się okaże. Głos należy do środowiska.

Rozmawiała: Emilia Świętochowska