Zwykle z lekkim pobłażaniem przyjmowałem utyskiwania, jaką to ciemiężoną grupą są w Polsce przedsiębiorcy. Że źle z fiskusem, ZUS-em, urzędem, biurokracją... gdzie się taki nie spojrzy, tam złe moce. Nie przeczę, zdarzały się problemy, ale któż w naszym kraju ich nie ma?
Wydawało mi się nawet, że chciałbym być tak ciemiężony (i proszę tego opacznie nie zrozumieć). Ale dziś, po lekturze ostatniej twórczości pewnego ministerstwa ze sprawiedliwością w nazwie przyznaję: biada firmom. Biada, jeśli z wytworami takich tumanów muszą obcować.
Otóż w ministerstwie tym ktoś wpadł na pomysł, by ograniczyć spółkom do dziesięciu liczbę kodów Polskiej Klasyfikacji Działalności, którą mogą zgłaszać do KRS. Bo dziesięć to ładnie wygląda. Bo to taka okrągła liczba. Bo przykazań jest dziesięć i do dziesięciu razy sztuka (czy jakoś tak, wyjaśnienia moje, bo te, które podaje ministerstwo, brzmią jeszcze bardziej absurdalnie). Do tej pory spółki mogły wpisywać tyle rodzajów działalności, ile uznały za stosowne. Miało to swoje praktyczne uzasadnienie, bo łatwo i szybko można było rozszerzyć działalność, jeśli pojawiły się rynkowe możliwości. No i nie trzeba było płacić każdorazowo 250 zł za aktualizację wpisu.
Ale ministerstwo ze sprawiedliwością w nazwie uznało, ma być przejrzyściej w rubrykach, a nie łatwiej w firmach. To ja mam propozycję dla autorów tego pomysłu: sięgnijcie po kartkę papieru i zróbcie listę firm, które chciałyby mieć tak kreatywnych i błyskotliwych pracowników jak wy. Może być ich maksymalnie 10.