W zasadzie każda strona internetowa, portal miejski czy nawet blog mogą być dzisiaj uznane za dziennik czy czasopismo wymagające rejestracji. Jej brak to wykroczenie, za co wciąż grozi grzywna
Co jeszcze ma się zmienić w prawie prasowym / Dziennik Gazeta Prawna
Od wielu już lat trwa dyskusja, czy strony internetowe mogą być uznawane za prasę, a jeśli tak, to w jakich okolicznościach. Dla osób prowadzących takie serwisy zagadnienie to ma wymiar jak najbardziej praktyczny – wydawanie dzienników lub czasopism bez rejestracji stanowi naruszenie prawa. Co prawda niedawna nowelizacja ustawy – Prawo prasowe (Dz.U. z 1984 r. nr 5, poz. 24 z późn. zm.) złagodziła sankcje, niemniej wciąż grozi za to kara grzywny.
Tymczasem, jak pokazuje praktyka, w zasadzie większość stron internetowych można by uznać za dziennik lub czasopismo. W orzecznictwie sądów powszechnych można znaleźć wyroki wskazujące, że nawet gminny serwis informacyjny powinien być zarejestrowany w sądzie. Pokazuje to niedawny wyrok Sądu Okręgowego w Lublinie. Dotyczył on pozwu, jaki wytoczyła burmistrzowi Lubartowa miejscowa spółdzielnia mieszkaniowa. Domagała się sprostowania nieprawdziwych jej zdaniem informacji, które ukazały się na stronie miejskiego serwisu informacyjnego www.lubartow.pl. Konkretnie chodziło o materiał wideo, w którym burmistrz wypowiadał się na temat sytuacji w tej spółdzielni i podawał wiele danych statystycznych. Zdaniem powoda mijały się one z prawdą.
Spółdzielnia zażądała sprostowania, odwołując się do prawa prasowego. Zwróciła się do burmistrza, uznając go za redaktora naczelnego serwisu. Co ciekawe, on sam nie protestował, lecz – również opierając się na prawie prasowym – odmówił, uznając, że wniosek o sprostowanie skierowano z uchybieniem terminów.
Sprawa trafiła do sądu, a ten co prawda oddalił powództwo, ale jednocześnie przesądził, że miejski serwis internetowy powinien być zarejestrowany w sądzie jako dziennik lub czasopismo. „W orzecznictwie sądowym i administracyjnym przyjęto, że wszelkie biuletyny informacyjne zamieszczane przez jednostki organizacyjne samorządu terytorialnego, o ile tylko zawierają informacje z przywoływanych dziedzin, aktualizowane nie rzadziej niż raz do roku, muszą być uznawane za prasę w rozumieniu art. 7 ust. 2 prawa prasowego, podlegając wszystkim rygorom tej ustawy związanym z obowiązkiem rejestracji, ustanowienia redakcji, powołania redaktora naczelnego” – napisano w uzasadnieniu wyroku z 24 lutego 2014 r. (sygn. akt I C 1045/13). Powództwo oddalono dlatego, że burmistrz nie został powołany na stanowisko redaktora naczelnego.

Prawie cała sieć

Za prasę, i to w formie wymagającej rejestracji, może być uznany również blog. Pokazuje to z kolei postanowienie z 18 stycznia 2013 r. Sądu Apelacyjnego w Łodzi (sygn. akt I ACa 1032/12). Rozpoznawał on odwołanie od decyzji Sądu Okręgowego w tym mieście odmawiającej rejestracji bloga. Sąd uznał, że ma on charakter prywatny, wyłącznie opiniotwórczy czy literacki, a jeśli tak, to nie może zostać uznany za druk ogólnoinformacyjny.
„Wbrew stanowisku sądu okręgowego przekaz ten nie zawsze ma charakter prywatny, wyłącznie opiniotwórczo – literacki, zdeterminowany osobowością jego twórcy. Innymi słowy, blog nie jest formą publikacji na tyle zamkniętą i jednorodną, by można było a priori zakładać, że jako przekaz internetowy nigdy nie wypełnia ustawowych znamion definicji prasy. Dostrzegając tę różnorodność, w doktrynie podkreśla się, że część blogów, z racji periodyczności i spełniania innych warunków przewidzianych w treści art. 7 ust. 2 pkt 1 prawa prasowego, będzie musiała zostać zaliczona do prasy, a co za tym idzie będzie podlegała rejestracji w myśl art. 20 ust. 1 prawo prasowe” – napisano uzasadnieniu postanowienia sądu drugiej instancji.
Biorąc pod uwagę, że przepisy uchwalono w 1984 r., gdy o internecie mało kto słyszał, przesłanki mające przemawiać za obowiązkiem rejestracji portali raczej są z nich wyinterpretowywane, niż wynikają wprost. Wbrew pozorom nie działa to jednak na korzyść administratorów.
– Niestety, jest to wykorzystywane jako straszak. Znam sytuacje, gdy wójt czy burmistrz niezadowolony z jakiegoś wpisu w internecie, a jednocześnie zdając sobie sprawę, że jest on prawdziwy, domagał się ścigania autora za sam brak rejestracji strony – komentuje dr Michał Zaremba z Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego.
– Przy restrykcyjnym podejściu obowiązkowi rejestracji podlegałyby setki tysięcy stron internetowych – dodaje.
Jeszcze stosunkowo niedawno wydawanie dziennika lub czasopisma bez rejestracji było przestępstwem. Teraz jest traktowane jako wykroczenie, grozi za nie grzywna.
– Biorąc pod uwagę kontrowersje wokół definicji prasy, a także jedną z naczelnych zasad prawa karnego: „nie ma przestępstwa bez ustawy”, sankcje karne powinny być stosowane tylko i wyłącznie w przypadku popełnienia czynu zabronionego, sprecyzowanego w ustawie. Stosowanie wykładni rozszerzającej czy analogii w zakresie odpowiedzialności karnej może budzić sprzeciw – przekonuje Michał Kluska, adwokat w zespole prawa mediów elektronicznych kancelarii Olesiński & Wspólnicy.

Będzie nowelizacja?

Propozycje zmian w prawie prasowym przewiduje projekt nowelizacji zgłoszony przez posłów PSL. Od dwóch lat leży on już Sejmie, ale dopiero 12 marca odbyło się jego pierwsze czytanie. Zyskał poparcie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Nie znosi on jednak rejestracji stron internetowych, a wręcz przeciwnie: wprowadza jednoznaczne zapisy ustanawiające taki obowiązek. Likwiduje za to sankcje za wydawanie prasy bez rejestracji.
– Osoba prowadząca stronę w internecie będzie więc niejako sama decydować, czy chce, by uznawać ją za prasę, z wynikającymi z tego uprawnieniami (tajemnica dziennikarska), jak i obowiązkami (sprostowania) – tłumaczy dr Michał Zaremba.
Projekt przewiduje odrębne traktowanie „niezarejestrowanych przekazów niepodlegających procesom przygotowywania redakcyjnego”, „serwisów społecznościowych służących do wymiany treści tworzonej przez użytkowników”, „przekazów użytkowników prywatnych w celu udostępnienia lub wymiany informacji w ramach wspólnoty zainteresowań” oraz „stron internetowych użytkowników prywatnych”. Te nie będą uznawane za prasę, a więc nie trzeba ich też będzie rejestrować. Zapisy te są jednak tak nieprecyzyjne, że znów będą stwarzać pole do sprzecznych interpretacji.
Dlaczego więc pomysł rejestrowania stron internetowych powraca? – Problem jest znacznie bardziej złożony i wiąże się z możliwością anonimowego publikowania materiałów prasowych w periodykach papierowych, w których – dla równowagi – należy też umieszczać impressum, czyli wskazanie nazwiska redaktora naczelnego i wydawcy. Chodzi zatem o to, by było wiadomo, kto jest odpowiedzialny za słowo. Dlatego wpis do rejestru obejmuje nazwisko redaktora naczelnego – wyjaśnia Piotr Waglowski, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet.
– Internet zdemokratyzował media i dziś istnieją techniczne możliwości, by każdy korzystający z sieci mógł realizować przysługującą mu wolność słowa. Jednak bez zmierzenia się z problemem anonimowości nie rozwiąże się problemu rejestracji dzienników i czasopism. To rozwój internetu sprawia, że regulacja działalności prasowej jest trudna – dodaje.