Choć z powodu recesji wiele międzynarodowych kancelarii zaczęło rozważać wycofanie się z rynku w Europie Środkowej i Wschodniej, to Warszawa nie ma się czego obawiać. W Polsce prawnicy nie mają zbyt wielu powodów do narzekań – wynika z analizy magazynu „The Lawyer”.

Zdaniem Jonathana Amesa, dziennikarza prawnego współpracującego także z dziennikiem „The Times”, warszawskie oddziały zachodnich firm prawniczych wprawdzie odczuły skutki kryzysu, ale nie bardziej niż filie w krajach Starej Europy. – Kancelarie prawne w Polsce naprawdę nie mają prawa narzekać mówi otwarcie Tomasz Wardyński, założyciel firmy Wardyński i Wspólnicy. Jednocześnie przyznaje, że ze względu na specyfikę swojego zawodu adwokaci i radcy prawni nawet w Hiszpanii radzili sobie nie najgorzej w trakcie kryzysu.

Choć w porównaniu z krajami Europy Zachodniej sektor prawniczy w Polsce jest wciąż relatywnie młody, to firmy dopiero wchodzące na rynek muszą się liczyć z niezwykle ostrą konkurencją. - Pracy jest dziś mniej niż kilka lat temu zarówno z powodu globalnego kryzysu, jak i coraz większej liczby kancelarii specjalizujących się w doradztwie biznesowym zauważa Hugues Moreau, partner w warszawskim oddziale kancelarii Gide Loyrette Nouel.

W takich warunkach klienci wywierają dużą presję na obcinanie stawek, zaś lokalne oddziały globalnych kancelarii zaniżają wyceny świadczonych usług, aby utrzymać swoją pozycję rynkową. Jak zauważa Marcin Krakowiak, członek zarządu kancelarii Domański Zakrzewski Palinka, podobną politykę stosują niszowe kancelarie butikowe, coraz częściej zakładane przez prawników, którzy dla własnej praktyki porzucili pracę w globalnych firmach. – Kancelarie o takim profilu bardzo agresywnie konkurują pod względem ceny. A żeby pokryć koszty swojej działalności, mogą pracować nawet za 70 proc. niższe stawki niż większe praktyki – wskazuje Krakowiak. W rezultacie warszawskie filie globalnych korporacji często znacząco obniżają swoje oferty. Według jednego ze wspólników w dużej rodzimej kancelarii, na którego powołuje się dziennikarz „The Lawyer”, taki trend utrzyma się przez dłuższy czas, gdyż w niektórych międzynarodowych firmach jest zwyczajnie zbyt wielu prawników.

Nie oznacza to jednak, że któraś z nich w najbliższej przyszłości wycofa się z polskiego rynku. – Nie jest żadną tajemnicą, że zachodnie kancelarie obecnie rewidują swoje podejście do całego regionu Europy Środkowej i Wschodniej. Ale świadczy to tylko o tym, że o ile rzeczywiście mogą wycofać się z niektórych krajów, o tyle w Warszawie pozostaną ze względu na siłę i rosnącą atrakcyjność polskiego rynku uważa Arkadiusz Krasnodębski, partner zarządzający w warszawskim biurze kancelarii Dentons.

Prawnicy przewidują, że w tym roku koniunkturę w ich sektorze będą nakręcać przede wszystkim inwestycje oraz spory sądowe. – Coraz więcej klientów widzi potrzebę inwestowania w zakłady i maszyny produkcyjne. Przedsiębiorstwa zdały sobie też sprawę z tego, że warto wchodzić na nowe rynki, nawet poza Europą Środkową i Wschodnią – twierdzi Krasnodębski. Jego zdaniem w niedalekiej przyszłości duże kancelarie skoncentrują się właśnie na doradztwie w zaledwie kilku specjalizacjach takich jak fuzje i przejęcia, projekty infrastrukturalne, project finance oraz bankowość.

Natomiast eksperci od prowadzenia postępowań sądowych nastawiają się w tym roku na serię sporów związanych z sektorem budowlanym. Sporo pracy mogą także dostarczyć im towarzystwa emerytalne. – W Polsce są małe szanse na pozwy zbiorowe wzorowane na tych amerykańskich. Tym niemniej fundusze emerytalne, często zarządzane przez zagraniczne organizacje, mogą wystąpić z roszczeniami w oparciu o dwustronne umowy inwestycyjne - wyjaśnia Tomasz Wardyński.