Tytuł Prokuratora Roku powędrował w ręce Zbigniewa Grześkowiaka. I choć była to pierwsza edycja tego konkursu, jury od razu trafiło w dziesiątkę
Choć Zbigniewa Grześkowiaka z cienia wydobyła sprawa matki małej Madzi, to postrzeganie go tylko przez pryzmat tego postępowania, byłoby dla niego mocno krzywdzące. Prowadził on bowiem wiele skomplikowanych postępowań, a wśród nich śledztwo w sprawie katastrofy górniczej w Kopalni Węgla Kamiennego ,,Wujek Ruch Śląsk’’ w Rudzie Śląskiej. Zginęło w niej 20 górników, a kilkudziesięciu zostało rannych. Grześkowiak doprowadził do postawienia zarzutów 56 osobom. Jak sam przyznaje, wyjaśnianie przyczyn katastrof górniczych to jego konik. A to dlatego, że wówczas w pełni może realizować swoje zamiłowanie kryminalistyczne. Prokurator Grześkowiak może bowiem pochwalić się doktoratem z tej dziedziny.
– Zabezpieczenie śladów na miejscu zdarzenia to moim zdaniem najważniejsze zadanie, jakie stoi przed prokuratorem. To, co nam się uda wówczas zebrać, decyduje tak naprawdę o dalszych losach śledztwa – zaznacza prokurator.
Dlatego tak bardzo ceni sobie pracę w terenie. I jak przyznaje jego wieloletni szef Krzysztof Kołaczek, prokurator okręgowy w Katowicach, sprawdza się w tym jak mało kto.
– Prokurator, który pracuje na miejscu zdarzenia, musi umieć zapanować nad wszystkim, co się tam dzieje. Nie może przecież pozwolić, żeby mu zadeptano jakieś ślady. Musi więc koordynować przebieg wszystkich zdarzeń, kierować wieloma ludźmi, panować nad takimi służbami, jak pogotowie czy straż pożarna. I prokurator Grześkowiak doskonale się w takich sytuacjach sprawdza – chwali podwładnego prok. Kołaczek.
Te predyspozycje oraz nieprzeciętna wiedza kryminalistyczna zdecydowały o tym, że Zbigniew Grześkowiak otrzymał do prowadzenia sprawę Katarzyny W.
– To też była katastrofa, tyle że medialna, przynajmniej na początku – żartuje Prokurator Roku. I wspomina pierwszą konferencję w tej sprawie, podczas której śledczy ujawnili kilka hipotez na temat przyczyn śmierci małej Madzi. Efekt był taki, że na ich głowy posypał się grad krytyki. Zarzucono im m.in. brak profesjonalizmu i wyczucia. – To był dla mnie zimny prysznic. Konferencja była przygotowana naprawdę bardzo rzetelnie. To, co się stało po naszym wystąpieniu, było dla nas kompletnie niezrozumiałe – przyznaje prokurator Grześkowiak.
Sprawa matki małej Madzi była więc dla niego chrztem bojowym. O tym, jak bardzo nie był przygotowany na starcie ze światem medialnym, najlepiej świadczy fakt, że... nie miał nawet odpowiedniego ubrania, w którym mógłby wystąpić na konferencji. – Praktycznie zmusiłem go do zakupu garnituru, to było polecenie służbowe – śmieje się prokurator Kołaczek.
– Przyznaję się bez bicia: nie jestem typem chodzącym w białym kołnierzyku. Wyznaję zasadę, że garnitur zarezerwowany jest na trzy okazje: własny ślub, ślub dziecka oraz własny pogrzeb. Mój codzienny strój to sweter, dżinsy i wygodne trapery – mówi prokurator Grześkowiak. I choć podczas procesu Katarzyny W. przełamał się i włożył do sądu garnitur, to w przypadku butów pozostał przy swoim.
– Rzeczywiście, chodzę na salę sądową w traperach, ale zaznaczam, że zawsze są tak wypucowane, że aż lśnią – śmieje się prokurator Grześkowiak.
Ten duży dystans do własnej osoby zapewne pomógł mu nie ulec presji, z jaką spotkał się podczas śledztwa w sprawie śmierci małej Madzi. Doprowadził je do końca, i to z sukcesem. I właśnie za to jury konkursu zorganizowanego przez Prokuraturę Generalną postanowiło nagrodzić go tytułem Prokuratora Roku.
– Prokurator Grześkowiak oprócz tego, że jest wyjątkowo rzetelny w swojej pracy i posiada ponadprzeciętną wiedzę, zwłaszcza z dziedziny kryminalistyki, wyróżnił się tym, że nie ugiął się pod gradem krytycznych i niesprawiedliwych opinii, które były formułowane szczególnie w początkowej fazie postępowania – chwali laureata Andrzej Seremet, prokurator generalny, przewodniczący kapituły.
Zaznacza, że w tej niezwykle trudnej atmosferze prokurator Grześkowiak nie uległ tendencjom do tego, aby upraszczać postępowanie i przypodobać się opinii publicznej, ale prowadził je wyjątkowo rzetelnie. – I doczekał się takiej oceny ze strony sądu, jaką chciałbym słyszeć w każdym przypadku. Sąd bowiem przyjął wszystkie dowody, jakie przedstawił prokurator, i nie musiał poszerzać materiału dowodowego. A były to trudne dowody, gdyż proces miał charakter poszlakowy – mówi prokurator Seremet.
To, że prokurator Grześkowiak nie chciał przypodobać się opinii publicznej, nie dziwi nikogo z jego otoczenia. – Jest człowiekiem wyjątkowo skromnym – mówi prok. Kołaczek.
Nie ma „parcia na szkło” i choć zaznacza, że kontakt z dziennikarzami wspomina ciepło, to cieszy się, że nie musi już występować przed kamerami.

Nie jestem typem chodzącym w białym kołnierzyku. Mój codzienny strój to sweter i dżinsy. Nawet na salę sądową chodzę w traperach, ale zaznaczam, że zawsze są tak wypucowane, że aż lśnią