Bronisław Komorowski zawetował tzw. obywatelską ustawę o okręgach sądowych. Miała ona odwrócić skutki reformy Gowina i przywrócić 79 sądów rejonowych, które zniknęły z mapy polskiego sądownictwa 1 stycznia 2013 r. Sejm może odrzucić weto i ponownie ją uchwalić większością 3/5 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.
Kryteria powoływania sądów / Dziennik Gazeta Prawna
Jednocześnie prezydent przedstawił własny pomysł na kształtowanie ustroju sądów. Z uzasadnienia projektu wynika, że wprowadzenie tych przepisów w życie automatycznie spowoduje, iż przywrócone zostanie 17 z 79 zlikwidowanych sądów, a kolejne 10 – być może. Sędziowie jednak uważają, że ustawa wywoła skutek odwrotny do zamierzonego, bo nowych kryteriów nie spełniłyby 52 sądy spośród 79 zniesionych. Zarzucają jej też niekonstytucyjność. Chodzi o przepis, który pozwalałby ministrowi na przenoszenie sędziego na inne miejsce służbowe bez jego zgody.
Prezydencki projekt dotyczący siatki sądownictwa spotkał się z ostrą krytyką sędziów. Ich zdaniem nie rozwiązuje problemów, bo nadal to szef resortu w sposób niemal nieskrępowany będzie mógł je tworzyć i znosić
Opisane wczoraj przez DGP propozycje głowy państwa mogą budzić wątpliwości również co do zgodności z konstytucją. Co więcej, prawnicy nie zostawiają na projekcie suchej nitki, jeżeli chodzi o zgodność z zasadami techniki legislacyjnej. I choć doceniają starania prezydenta zmierzające do konsensusu w kwestii sposobu znoszenia i powoływania sądów, to dodają, że nad konkretnymi rozwiązaniami trzeba jeszcze mocno popracować.
Pojawiają się jednak i ostrzejsze głosy.
– Projekt zmiany prawa o ustroju sądów powszechnych przedstawiony przez prezydenta jest bublem prawnym albo próbą wprowadzenia w błąd obywateli – twierdzi sędzia Maciej Strączyński, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.

Dwie przesłanki

Prezydencka propozycja zawiera przesłanki, którymi ma się kierować minister sprawiedliwości, dokonując zmian w organizacji polskich sądów. W projekcie jest mowa o tym, że sąd rejonowy będzie tworzony dla jednej lub większej liczby gmin zamieszkałych przez co najmniej 60 tys. mieszkańców. Druga przesłanka to wpływ spraw do sądu – co najmniej 7 tys. w ciągu roku. Spełnienie tych dwóch warunków skutkować ma powołaniem sądu rejonowego.
– Nie można więc tworzyć sądów mniejszych, ale też nie trzeba dzielić większych. Zgodnie z ustawą minister mógłby utworzyć więc Sąd Rejonowy w Warszawie dla całej Polski – na jego terenie będzie mieszkać 40 mln ludzi (więcej niż 60 tys.) i skierują oni do sądu 12 mln spraw (więcej niż 7 tys.). Wszystko będzie w porządku, w Krakowie czy Gdańsku mogą być przecież wydziały zamiejscowe – komentuje prezes Strączyński.

Dowolność ministra

Sędziowie nie zgadzają się więc z przekonaniem głowy państwa, że kryteria tworzenia sądów zaproponowane w projekcie są obiektywne. Ich zdaniem projektowane rozwiązania tak naprawdę niczego nie zmienią. Nadal bowiem minister sprawiedliwości będzie miał dużo swobody przy podejmowaniu decyzji co do powołania lub zniesienia sądu.
– Obszary sądów rejonowych ustalać ma dowolnie minister. Jeśli będzie chciał znieść sąd rejonowy, zrobi to. Najpierw zabierze mu kilka gmin i przeniesie do sądu sąsiedniego – to mu wolno, może przenosić miasta i gminy z sądu do sądu, kiedy tylko zechce. Wtedy obszar ich działania się zmniejszy i będzie obejmował mniej niż 60 tys. obywateli – komentuje Maciej Strączyński.
Jak przewiduje, wtedy minister zniesie sąd, ogłaszając, że jest on „za mały”.
Podobnie jest z drugą przesłanką, czyli wpływem spraw. A wszystko dlatego, że to do wyłącznej kompetencji ministra sprawiedliwości należy tworzenie i znoszenie wydziałów w sądach, a także ich wydziałów i ośrodków zamiejscowych. Zgodnie z art. 19 par. 1 ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 427 – u.s.p.) czyni to w drodze zarządzenia. I nie musi się z nikim konsultować w tej sprawie.
– Wystarczy, że minister zniesie wydział ksiąg wieczystych w danym sądzie, do którego jest bardzo duży wpływ spraw, a utworzy go w innym. I już ma pretekst do tego, żeby dokonywać zmian w strukturze sądów – komentuje Stanisław Dąbrowski, I prezes Sądu Najwyższego.
Tak więc wejście w życie opisywanych propozycji nie spowoduje automatycznie, że na mapę polskiego sądownictwa będzie musiała wrócić część sądów zlikwidowanych 1 stycznia 2013 r. przez ówczesnego ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina. A takie stwierdzenie znalazło się w uzasadnieniu prezydenckiego projektu.

Niedźwiedzia przysługa

Co więcej, może się okazać, że prezydent swoim projektem odda zreformowanym pół roku temu sądom niedźwiedzią przysługę.
– Przepisy zostały tak sformułowane, że gdyby weszły w życie, to spośród 79 zniesionych sądów minister nie będzie mógł nigdy przywrócić większości, bo 52. Nawet gdyby chciał – zakaże mu tego prezydencka ustawa – wskazuje sędzia Strączyński.
A wszystko dlatego, że wspomniane 52 sądy nigdy nie spełniały przesłanek, o których mowa w projekcie Bronisława Komorowskiego.
– Z kolei pozostałe 27 sądów minister może przywrócić, jeśli będzie miał ochotę, ale nie musi. Prezydencka ustawa niczego mu nie nakaże – puentuje sędzia Strączyński.

Bez zgody sędziego

Kolejnym przepisem, który spotkał się z krytyką, jest ten, który pozwala ministrowi sprawiedliwości przy tworzeniu po raz pierwszy na podstawie nowej ustawy struktury sądownictwa przenosić sędziów bez ich zgody. Rozwiązanie to ma mieć zastosowanie tylko do sędziów, których macierzyste jednostki zostały zniesione 1 stycznia 2013 r. i – na mocy zarządzenia ministra sprawiedliwości w sprawie zniesienia i utworzenia niektórych wydziałów w sądach rejonowych oraz zmiany zarządzenia w sprawie utworzenia wydziałów w sądach rejonowych (Dz.Urz. MS z 2012 r. poz. 168) – zostały przekształcone w wydziały zamiejscowe większych jednostek.
– Niezgodne z zasadami techniki legislacyjnej jest umieszczenie w ustawie odesłania do zarządzenia. Byłoby to jeszcze dopuszczalne, gdyby ten przepis został zamieszczony w dziale „przepisy przejściowe”, ale nie w głównym tekście – komentuje prof. Marek Chmaj ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
Jego zdaniem należałoby też zbadać ten przepis pod kątem zgodności z konstytucyjną zasadą równości wobec prawa. Zgodnie bowiem z prawem o ustroju sądów powszechnych zasadą jest nieprzenoszalność sędziego. Minister może to robić, ale tylko za zgodą samego zainteresowanego.
– Rozumiem, że prezydent, wprowadzając omawiany przepis, chciał uniknąć takiego zamieszania, jakie miało miejsce po przekształceniu 79 sądów rejonowych w wydziały zamiejscowe. I to mu się chwali. Jednak przepis ten może budzić wątpliwości co do zgodności z ustawą zasadniczą – potwierdza prezes Dąbrowski.
Przewiduje także, że – o ile przepis wejdzie w życie w takim kształcie – zostanie zapewne zaskarżony do Trybunału Konstytucyjnego.
Przypomnijmy, że zamieszanie, o jakim wspomina Stanisław Dąbrowski, dotyczyło tego, czy sędziego sądu przekształconego w wydział zamiejscowy minister może bez jego zgody przenieść na nowe stanowisko służbowe. Resort twierdzi, że tak, i powołuje się na art. 75 par. 2 pkt 1 u.s.p., w którym mowa jest o tym, że zgoda sędziego nie jest wymagana w przypadku zniesienia stanowiska wywołanego zmianą w organizacji sądownictwa lub zniesienia danego sądu lub wydziału zamiejscowego albo przeniesienia siedziby sądu. A właśnie z taką sytuacją – zdaniem MS – mieliśmy do czynienia 1 stycznia 2013 r.
Sędziowie zlikwidowanych jednostek nie zgodzili się jednak z taką interpretacją i wnieśli do Sądu Najwyższego odwołania od decyzji ministra sprawiedliwości. SN zawiesił postępowania w ich sprawach i zapytał TK, czy przepis dający ministrowi swobodę decyzyjną co do przeniesienia sędziego jest zgodny z ustawą zasadniczą.
Etap legislacyjny
Projekt
Według projektu większości zniesionych sądów nie można by reaktywować