Konsultowanie projektów aktów prawnych na ostatni moment stało się praktyką resortu sprawiedliwości – alarmują sędziowie i stowarzyszenia sędziowskie
Projekt rozporządzenia w sprawie nadzoru administracyjnego nad działalnością administracyjną sądów powszechnych (w wersji z 10 sierpnia 2012 r.) został przesłany do Krajowej Rady Sądownictwa w tym samym dniu, w którym resort przekazał go do uzgodnień międzyresortowych. Na to, że takie postępowanie uniemożliwia kompleksową i należytą ocenę projektowanego aktu, zwrócił uwagę Maciej Berek, prezes Rządowego Centrum Legislacji.
– To potwierdza, że pomimo deklaracji ministra sprawiedliwości, iż terminy na zaopiniowanie projektów będą dłuższe, w rzeczywistości tak się nie dzieje, a problem staje się coraz bardziej powszechny. A przecież jeśli konsultacja ma być realna, musi być dla niej zakreślony odpowiedni termin. Krajowa Rada jest organem kolegialnym, który zbiera się na określonych sesjach, i nie jest możliwe, aby opiniowała jakiś projekt z dnia na dzień – podkreśla sędzia Waldemar Żurek, członek Krajowej Rady Sądownictwa.
Trudno ten przykład uznać za wypadek przy pracy. Resort ministra Jarosława Gowina problemy z terminowością ma bowiem nie od dziś.
– Ministerstwo niemal wszystkie projekty rozporządzeń czy ustaw przesyła sędziom w tak krótkim terminie, że nie mają oni, ze względu chociażby na obowiązki zawodowe, możliwości ich przeczytać. Tym bardziej nie mają czasu na przygotowanie i opracowanie rzetelnych uwag do propozycji ministerstwa – potwierdza sędzia Rafał Puchalski, wiceprezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”. I podaje ostatni przykład.
– W środę 31 października Iustitia dostała do zaopiniowania projekty trzech rozporządzeń. Termin na odesłanie uwag został zakreślony na 12 listopada 2012 r. Zważywszy na to, że mamy długi weekend i wiemy, że do sądów projekty w środę jeszcze nie trafiły (możliwe, że pojawią się dopiero 5 listopada), terminowe udzielenie odpowiedzi jest mało realne – tłumaczy sędzia Puchalski.
Jego zdaniem takie określanie terminów wynika najprawdopodobniej z problemów organizacyjnych resortu.
Ministerstwo jednak przekonuje, że niczego nie konsultuje na ostatnią chwilę.



– Dla projektów aktów prawnych wysyłanych do prezesów sądów apelacyjnych z prośbą o zapoznanie z nimi sędziów oraz o zebranie i przesłanie ich ewentualnych uwag z reguły zakreślamy termin ok. 3 tygodni – wskazuje Patrycja Loose, rzecznik prasowy ministra sprawiedliwości.
Dodaje, że w praktyce zdarzają się nawet terminy dłuższe (np. w przypadku projektu założeń projektu ustawy o zmianie ustawy k.p.c. oraz niektórych innych ustaw – 25 dni), jak i krótsze (np. w przypadku założeń projektu ustawy o zmianie ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych – 10 dni).
– Również uwagi zgłoszone po zakreślonym terminie są w praktyce uwzględniane, o ile tylko jest to możliwe ze względu na aktualny etap prac legislacyjnych. Innymi słowy, przekroczenie terminu do zgłoszenia uwag samo przez się nie powoduje, że uwagi są odrzucane – zaznacza Loose.
– Uwzględnienie uwag jest możliwe, tylko gdy prace nad danym aktem pozostają w ministerstwie. Jeżeli mamy do czynienia z projektem, który został już przyjęty przez Radę Ministrów, to twierdzenie pani rzecznik nie będzie prawdziwe – kontruje sędzia Puchalski.
Eksperci wskazują, że problem można rozwiązać poprzez wprowadzenie sztywnych terminów, które obligowałyby resorty do konsultowania projektów w rozsądnych terminach.
– Taki obowiązek mógłby zostać zapisany w rozporządzeniu w sprawie zasad techniki prawodawczej, które należałoby podnieść do rangi ustawy. Wtedy można byłoby zaskarżać do trybunału dany błędnie skonsultowany akt jako niezgodny z ustawą i konstytucją – poddaje pomysł profesor Marek Chmaj, konstytucjonalista ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
– Na dziś pozostaje nam krytyka takich praktyk i występowanie do ministrów czy do premiera, aby wyciągnęli konsekwencje polityczne – puentuje profesor Chmaj.
Także za mojej kadencji zdarzały się w resorcie niedopuszczalne praktyki, np. wysyłania sędziom projektów aktów prawnych do konsultacji z dwu-, trzydniowym terminem na zajęcie stanowiska. Jeżeli w ten sposób traktuje się partnerów dialogu, to jest oczywiste, że muszą się poczuć obrażeni. Nie zamierzam tak aroganckiego traktowania środowiska sędziowskiego tolerować maj 2012 r.