Europejski Trybunał Praw Człowieka przypomniał, że swoboda wypowiedzi wobec polityków jest szersza.
Przed tygodniem trybunał uznał, że w przypadku Izabeli Lewandowskiej-Malec, skazanej na podstawie art. 212 kodeksu karnego za zniesławienie burmistrza gminy Świątniki Górne słowami: „Skłaniam się do poglądu, że burmistrz czyni na organ prokuratorski pozaprawne naciski”, doszło do naruszenia art. 10 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności.
Przewidziana w nim wolność wyrażania opinii nie jest wprawdzie absolutna, do wyjątków podchodzić należy jednak restrykcyjnie. Wszelkie ograniczenia swobody wypowiedzi muszą być przewidziane przez prawo krajowe, muszą zmierzać do ochrony określonych wartości, takich jak: bezpieczeństwo publiczne, ochrona zdrowia i moralności czy ochrona dobrego imienia osób trzecich, a ich zastosowanie musi być konieczne w społeczeństwie demokratycznym.
Zgodnie z oceną trybunału polskie sądy, skazując Lewandowską-Malec, przekroczyły wąski margines przyznanego im prawa do ograniczania swobody wypowiedzi, co nie mogło być uznane za ingerencję konieczną w społeczeństwie demokratycznym.
Trybunał przypominał, że granice krytyki polityków wykonujących zadania publiczne są szersze niż osób prywatnych. W sprawie istotne było również, że w momencie wypowiadania słów uznanych za zniesławiające skarżąca była lokalną radną, co uprawniało ją do zadawania niewygodnych pytań osobom sprawującym funkcje publiczne.
Nie jest to pierwszy przypadek upomnienia Polski przez trybunał w związku z ograniczaniem swobody wypowiedzi wobec władzy. W sprawie Wizerkaniuk przeciwko Polsce (skarga nr 18990/05) skarżący wystąpił do trybunału po tym, gdy sąd uznał, że popełnił on występek, publikując utrwalony na taśmie wywiad z miejscowym posłem pomimo odmowy autoryzacji wypowiedzi.
Trybunał zauważył, że politycy, świadomie otwarci na ścisłą kontrolę ich słów i czynów przez dziennikarzy i społeczeństwo, muszą w konsekwencji wykazywać większy stopień tolerancji.
Jak zauważa Dominika Bychawska-Siniarska z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, problemem jest brak definicji osoby publicznej.
– Polskie sądy zazwyczaj nie sprawdzają, czy wypowiedź odnosiła się do sfery działań publicznych, czy życia prywatnego danej osoby. Rzadko też analizują ją pod kątem tego, czy chodzi o twierdzenie o faktach, czy opinie, w czym pomocne byłoby sięgnięcie po opinię biegłego językoznawcy – podkreśla Bychawska-Siniarska.