Zwłoka w dostarczeniu postanowienia o natychmiastowym wypuszczeniu z aresztu powoduje łamanie konstytucyjnych praw osadzonych obywateli.
Opóźnienia w zwolnieniach z aresztu / DGP
Od wielu lat do Biura Rzecznika Praw Obywatelskich docierają sygnały o kilkudniowym przetrzymywaniu w jednostkach penitencjarnych osób, którym sąd uchylił tymczasowe aresztowanie – alarmowało Ministerstwo Sprawiedliwości RPO już kilkakrotnie.
– Problemem polskiej praktyki jest bezprawne pozbawianie wolności osób zatrzymanych, pomimo wydania przez sąd postanowienia o nieuwzględnieniu wniosku prokuratora o zastosowanie tymczasowego aresztowania.
A także nierespektowanie przez organy postępowania art. 264 par. 1 k.p.k. nakazującego niezwłoczne zwolnienie tymczasowo aresztowanego m.in. po wydaniu wyroku uniewinniającego czy umarzającego postępowanie – wskazuje dr Marcin Warchoł z Instytutu Prawa Karnego Uniwersytetu Warszawskiego.

Tylko oryginały

Problem nieterminowego zwalniania z aresztów śledczych wynika ze sposobu wykonywania par. 111 rozporządzenia ministra sprawiedliwości w sprawie czynności administracyjnych związanych z wykonywaniem tymczasowego aresztowania oraz kar i środków przymusu skutkujących pozbawieniem wolności oraz dokumentowania tych czynności (Dz.U. z 2004 r. nr 15, poz. 142).
Na podstawie tego przepisu administracja jednostki penitencjarnej może zwolnić tymczasowo aresztowanego dopiero wówczas, gdy otrzyma oryginały postanowienia o uchyleniu tymczasowego aresztowania oraz nakazu zwolnienia.
Konsekwencją powinno być takie zorganizowanie dostarczania dokumentów, by zwolnienie mogło nastąpić niezwłocznie po wydaniu przez sąd postanowienia w tej sprawie. Tak się jednak nie dzieje.
– Trudności z wykonaniem tej dyspozycji pojawiają się najczęściej, gdy sąd orzekający o uchyleniu tymczasowego aresztowania znajduje się daleko od jednostki penitencjarnej. Rzecznik w wielu już wystąpieniach proponował sprecyzowanie przepisów i wprowadzenie rozwiązania, aby można było niezwłocznie taką dokumentację przekazać – wskazuje dr Janusz Zagórski, dyrektor Zespołu Prawa Karnego Wykonawczego w Biurze RPO.
– Problem istnieje tak długo, jak funkcjonuje rozporządzenie ministra sprawiedliwości. Czyli od 2004 r. – przyznaje Zagórski.
– Zdarzają się przypadki zbyt późnego zwolnienia z aresztu śledczego w wyniku uchylenia środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania. Jest zrozumiałe, że osoby pozbawione wolności, zwłaszcza gdy czują się niewinne, chcą jak najszybciej opuścić jednostkę penitencjarną.

Ministerstwo Sprawiedliwości nie odniosło się do pytań, jakie zadaliśmy w tej kwestii.

Tymczasem zdarza się, że między wydaniem postanowienia sądu o uchyleniu środka a faktycznym powrotem na wolność mija nawet kilka dni – dodaje Marcin Warchoł.
Wskazuje on, że szerszej opinii publicznej problem ten ukazał się w pełni w znanej sprawie żołnierzy aresztowanych w związku z tragedią w Nangar Khel.
– Mimo wydania postanowienia o zwolnieniu z tymczasowego aresztowania w piątek, żołnierze zostali zwolnieni dopiero w następnym tygodniu. Opóźnienie to spowodowała konieczność doręczenia administracji aresztu śledczego oryginalnego nakazu zwolnienia wraz z odpisem stosownego postanowienia – przypomina ekspert.
– Osoby, których dotknęła taka sytuacja, mogą starać się o odszkodowanie za bezprawne pozbawienie wolności – zauważa dr Łukasz Chojniak, ekspert Forum Obywatelskiego Rozwoju.



Środki zabezpieczające

Do nieprawidłowości dochodzi również, gdy sąd zadecyduje o natychmiastowym uchyleniu środka zabezpieczającego np. wobec osoby, która została umieszczona w zakładzie psychiatrycznym.
– O godzinie 14 odbyła się rozprawa, na mocy której sąd postanowił wypuścić na wolność z zakładu psychiatrycznego mojego klienta. Gdy zadzwoniłem do szpitala, aby spytać, o której godzinie zostanie zwolniony, w słuchawce usłyszałem, że dopiero po uprawomocnieniu się postanowienia.
Gdy powiedziałem, że postanowienie powinno być wykonane natychmiast, a mój klient zgodnie decyzją sądu ma dziś wyjść na wolność, zawiadujący zakładem odpowiedział: „Tak, a pomidory są po 2,20 zł”. Nie pozostało mi nic innego, jak pojechać na policję i w jej asyście „uwolnić” zatrzymywanego. Obecnie prowadzone jest postępowanie karne w sprawie bezprawnego pozbawienia wolności mojego klienta przez lekarzy dyżurnych szpitala, w którym przebywał – opowiada pewien mecenas.
Sytuacja ta, jak wskazują prawnicy, nie jest wyjątkowa.
– Osobiście spotkałem się z przypadkiem odmowy niezwłocznego zwolnienia osoby, wobec której sąd uchylił stosowanie takiego środka i wydał nakaz zwolnienia. W ocenie lekarza odpowiedzialnego za wykonanie decyzji nie jest niczym nadzwyczajnym, że osoba taka zwolniona zostaje dopiero następnego dnia po zawiadomieniu szpitala o decyzji o zwolnieniu – wskazuje adwokat Sławomir Szołucha, prowadzący własną kancelarię we Wrocławiu.
Jego zdaniem nieprawidłowości związane z wykonywaniem decyzji o zakończeniu stosowania tymczasowego aresztowania czy też zakończenia wykonywania izolacyjnych środków zabezpieczających wynikają przede wszystkim z niefrasobliwości i opieszałości pracowników jednostek penitencjarnych.
– Nawet najlepiej skonstruowany system przepisów prawnych nie jest w stanie zastąpić rozsądku i poszanowania prawa do wolności – puentuje mecenas Szołucha.

Czemu nie e-maile?

Tym, jak realizowane są sądowe decyzje nakazujące natychmiastowe wypuszczenie aresztowanego, zajmował się również w zeszłym roku Trybunał Konstytucyjny. Wskazywał, że choć zamysł ustawodawcy, aby posługiwać się oryginałami dokumentów, jest zrozumiały (zapobiega fałszerstwom), nie może jednak wiązać się z negatywnymi konsekwencjami dla obywateli.
„Formalizm czynności administracyjnych nie może usprawiedliwiać zwłoki przekraczającej kilka godzin. Władze publiczne mają więc obowiązek usunięcia wad organizacyjnych powodujących bezpodstawne wykonywanie pozbawienia wolności” – czytamy w postanowieniu trybunału (sygn. akt S 1/11).
Zdaniem składu orzekającego, któremu przewodniczył sędzia Piotr Tuleja, opóźnienia w doręczeniu oryginałów dokumentów, a co za tym idzie – zwłoka w zwalnianiu osadzonych z jednostek penitencjarnych, są nie do pogodzenia ze standardami konstytucyjnymi oraz wynikającymi z przepisów Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności.
„Niezrozumiałe jest, dlaczego na obecnym etapie rozwoju technologii teleinformatycznych elektroniczny obieg dokumentów w ramach administracji publicznej nie jest powszechnie dostępny dlaorganów rozstrzygających o wolności osobistej jednostki” - wskazywał trybunał.

Bez e-podpisu

Próba realizacji zaleceń trybunału znalazła odzwierciedlenie w projekcie rozporządzenia z 12 grudnia 2011 r. ministra sprawiedliwości w sprawie czynności administracyjnych związanych z wykonywaniem tymczasowego aresztowania oraz kar i środków przymusu skutkujących pozbawieniem wolności oraz dokumentowania tych czynności.
Zdaniem Biura Rzecznika Praw Obywatelskich projekt jest jednak niedopracowany i w zaproponowanej formie niczego nie zmieni.
– Zaproponowane przepisy nie wprowadzają do praktyki zalecanych przez Trybunał Konstytucyjny form dostarczania dokumentów stanowiących podstawę do zwolnienia z aresztu śledczego. W szczególności nie służy temu przyjęta w par. 6 ust. 1 pkt 2 projektu forma potwierdzania przesłania tych dokumentów za pomocą poczty elektronicznej, ponieważ – jak wynika z uzasadnienia do projektu rozporządzenia – do składania podpisu elektronicznego, nawet w formie uproszczonej, sądy i prokuratury nie są jeszcze przygotowane – zauważa Janusz Zagórski.
Jego zdaniem należałoby wprowadzić również przepis, który czyni właściwego sędziego odpowiedzialnym za terminowe dostarczenie dokumentów zarządzających wypuszczenie przetrzymywanego obywatela na wolność.