Nie było konieczności podejmowania uchwały przez Krajową Radę Sądownictwa o wyborze rzecznika dyscyplinarnego sędziów – taki wniosek płynie ze stanowiska, jakie KRS przyjęła w zeszły piątek.
Jak tłumaczył na posiedzeniu Maciej Nawacki, autor stanowiska, reakcja KRS była konieczna, aby przeciąć pojawiające się wątpliwości co do interpretacji przepisów regulujących sposób powoływania głównego oskarżyciela sędziów. DGP jako pierwszy pisał o tym problemie już w 2018 r. Zauważyliśmy wówczas, że wprowadzając zupełnie nowy model postępowania dyscyplinarnego i przesądzając, że teraz to minister sprawiedliwości wskazuje rzecznika dyscyplinarnego sędziów, ustawodawca zapomniał usunąć jednocześnie z ustawy o KRS (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 84 ze zm.) przepis, zgodnie z którym to rada podejmuje uchwałę o wyborze sędziego na to stanowisko.
Problem został dostrzeżony także przez pełnomocników sędziów, którym postawiono zarzuty dyscyplinarne. Zwracał na niego uwagę m.in. mec. Radosław Baszuk, obrońca sędzi Anny Bator-Ciesielskiej. Jak podnosił przed Izbą Dyscyplinarną Sądu Najwyższego, w związku z takim a nie innym brzmieniem obowiązujących przepisów procedura powoływania rzecznika dyscyplinarnego jest dwustopniowa: najpierw następuje wybór przez KRS w formie uchwały, a dopiero później minister powołuje na stanowisko rzecznika osobę wskazaną przez radę. A skoro uchwały nie było, to obecny rzecznik nie został powołany w sposób prawidłowy.
Inaczej sprawę widzi KRS. W swoim stanowisku stwierdza, że przepis mówiący o tym, że rada podejmuje uchwałę w sprawie wyboru rzecznika, został – w myśl zasady lex posterior derogat legi priori – uchylony przez późniejsze rozwiązanie, zgodnie z którym kompetencja wskazywania sędziego na to stanowisko należy do MS. Identycznie sytuację interpretował w 2018 r. na łamach DGP resort sprawiedliwości.