- Najważniejsze to nie wkładać otrzymanego zaświadczenia do szuflady i żyć w przeświadczeniu, że sprawa jest załatwiona. Bo za 10 lat może się okazać, że jesteśmy winni miastu równowartość 10 opłat za użytkowanie wieczyste - mówi w rozmowie z DGP Robert Soszyński, wiceprezydent Warszawy.
Jak idzie wydawanie zaświadczeń potwierdzających przekształcenie użytkowania wieczystego w prawo własności?
Od połowy roku bardzo dobrze. Wcześniej ustawa była – delikatnie rzecz mówiąc – mało doskonała. W pierwszej połowie roku, gdy zaczęliśmy ją stosować, okazało się, że jej przepisy są nieprecyzyjne. Konieczne były aż trzy nowelizacje, by można było rozpocząć wydawanie zaświadczeń. Gdyby nie zmiany, jakie wprowadziło Ministerstwo Infrastruktury, nie ruszylibyśmy z miejsca. Myślę, że do końca roku wydamy ok. 200 tys. zaświadczeń. Wydajemy ich od kilkuset do ponad tysiąca dziennie. Założenie ustawodawcy, że wszystkie zaświadczenia powinny być wydane do końca 2019 r., było nierealne. Szczególnie w Warszawie, gdzie jest 450 tys. użytkowników wieczystych. Wydaje się, że to prosta czynność, ale przed wydaniem dokumentu trzeba sprawdzić, czy dana nieruchomość faktycznie podlega przekształceniu. A w przypadku użytkowników zbiorowych, takich jak spółdzielnie mieszkaniowe, trzeba jeszcze zbadać ewentualną niedozwoloną pomoc publiczną, bo oprócz zasobów lokatorskich są tam jeszcze lokale użytkowe.
Mieszkańcom, którzy dostali już zaświadczenia, radzicie, by odwiedzili urząd dzielnicy najpóźniej do 31 stycznia 2020 r. i zgłosili zamiar wniesienia opłaty jednorazowej z 98-proc. bonifikatą. Opłatę można wnieść do 29 lutego 2020 r. Skąd więc ten pośpiech?
Osoby, które otrzymały zaświadczenie do 30 listopada, aby skorzystać z pełnej bonifikaty, muszą rozliczyć się z urzędem do końca lutego 2020 r. Muszą nie tylko zgłosić zamiar wniesienia opłaty jednorazowej, ale też wpłacić ją na konto miasta. Urząd zaś musi wcześniej wyliczyć jej wysokości z uwzględnieniem bonifikaty.
Czyli obawiacie się, że jeśli ktoś przyjdzie do was np. w drugiej połowie lutego 2020 r., to nie zdążycie zakończyć całej procedury przed końcem miesiąca?
Opłata przekształceniowa to 20-krotność ostatniej wartości użytkowania wieczystego. Czyli jeśli ktoś płacił 1 tys. zł rocznie za użytkowanie wieczyste, jego opłata przekształceniowa wyniesie 20 tys. zł. Przysługuje od niej 98 proc. bonifikaty, czyli realnie mieszkaniec zapłaci 400 zł. Jeśli mieszkaniec nie rozliczy się do końca lutego 2020 r., powinien zapłacić opłatę za użytkowanie wieczyste za 2019 r., czyli 1 tys. zł, a bonifikata będzie przysługiwała od 19 tys. zł. W tej sytuacji zapłaci w sumie 1380 zł. Dlatego namawiamy warszawiaków, by składali wnioski jak najwcześniej. Chcemy, by każdy rozliczył się w jak najkorzystniejszej dla siebie formie.
A jeśli ktoś zgłosi się w lutym, a urząd nie wyrobi się w terminie z rozliczeniem?
Będziemy przychylnie traktować mieszkańców. Większość osób zapłaciła za użytkowanie wieczyste w 2019 r., czyli de facto wniosła już opłatę przekształceniową. Musi to tylko potwierdzić urzędowo. Dlatego apelujemy, by osoby, które otrzymały zaświadczenie, zgłosiły się do nas do końca stycznia 2020 r. Wówczas wyliczymy należną kwotę albo rozliczymy to, co już zostało wpłacone.
Otrzymanie zaświadczenia i rozliczenie z urzędem nie kończy sprawy.
Nie, potem trzeba jeszcze udać się do sądu wieczystoksięgowego i wykreślić wpis o roszczeniu o opłatę przekształceniową w dziale III księgi wieczystej.
To oznacza, że najpierw fala ludzi przyjdzie do urzędów, a następnie do sądów.
Tak, i sądy się oczywiście zatkają. Ale w tym przypadku ustawodawca nie wprowadził żadnych sztywnych terminów.
Co z ludźmi, którzy dostali zaświadczenie po 30 listopada br. lub wciąż na nie czekają?
Zgodnie z ustawą mają dwa miesiące na zgłoszenie się do urzędu od otrzymania zaświadczenia. Jeśli mieszkaniec dostanie zaświadczenie np. na początku kwietnia 2020 r., będzie musiał do końca maja zgłosić w urzędzie zamiar wniesienia opłaty jednorazowej i skorzystania z bonifikaty. Najważniejsze, by nie wkładać otrzymanego zaświadczenia do szuflady i żyć w przeświadczeniu, że sprawa jest załatwiona. Bo za 10 lat może się okazać, że ten ktoś jest winien miastu równowartość 10 opłat za użytkowanie wieczyste.
Czyli jeśli ktoś przypomni sobie o sprawie po 15 latach, musi zapłacić 15-krotność opłaty za użytkowanie wieczyste wraz z odsetkami i opłatę przekształceniową wraz z bonifikatą, ale tylko za pozostałe 5 lat.
Otóż to. Teraz możemy znaleźć jeszcze jakąś formułę do załatwienia sprawy w korzystny dla mieszkańca sposób. Ale za 10 czy 15 lat będzie to już niemożliwe. Stąd nasz apel: mieszkańcu, jeśli masz już zaświadczenie, zgłoś się do nas do końca stycznia 2020 r. A jeśli dostałeś je po 30 listopada br., pamiętaj, że masz dwa miesiące na to, by nas odwiedzić. Inaczej nie skorzystasz w pełni z przysługującej ci bonifikaty.
Przyjęliście zasadę, że do końca tego roku prześlecie co najmniej jedno zaświadczenie do każdego budynku podlegającego przewłasz czeniu. Czyli jeśli ja zaświadczenia nie dostanę, ale otrzyma je mój sąsiad, mogę mieć pewność, że cały budynek zostanie przewłaszczony i wystarczy spokojnie czekać na swój dokument?
Tak. Chcemy, by urzędy dzielnic opublikowały pełną listę przekształconych nieruchomości. Wówczas nawet jeśli ktoś nie dostał jeszcze zaświadczenia, to zaglądając na taką listę, może potwierdzić, że dana nieruchomość została przekształcona. Chodzi o to, by uspokoić wszystkich użytkowników wieczystych i dać jasny sygnał, że nie mamy już obowiązku zapłacenia użytkowania wieczystego za 2020 r. Musimy spokojnie poczekać na zaświadczenie z urzędu dzielnicy i w terminie do dwóch miesięcy zgłosić się do nas z zamiarem spłaty jednorazowej wraz z przysługującą nam bonifikatą 98 proc.
Z jakimi problemami spoty kaliście się w trakcie operacji przewłaszczeniowej?
Było ich kilka, na szczęście kolejne nowelizacje je wyeliminowały. Największym problemem była sytuacja, w której grunt jest większy niż obrys budynku i są na nim inne naniesienia, np. sklep spożywczy, słup, baner reklamowy. Zgodnie z pierwotnym brzmieniem ustawy musielibyśmy te grunty dzielić. A to byłoby czasochłonne i trudne, bo nie możemy tworzyć działek niesamodzielnych, np. bez dostępu do dróg publicznych. Drugim typowym problemem byli cudzoziemcy zamieszkujący w budynkach wielorodzinnych. W takim mieście jak Warszawa jest to przecież na porządku dziennym. W takiej sytuacji zaświadczenie mogliśmy wydać dopiero wtedy, gdy taka osoba uzyskałaby specjalną zgodę od Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Trzecim problemem było uzgodnienie, jak mamy się zachować wobec miejsc postojowych i garaży. Przepisy przed nowelizacjami sugerowały, że mieszkanie się przekształca, ale np. miejsce w garażu podziemnym już nie. Ale szczęśliwie do sierpnia br. wszystkie te problemy zostały wyeliminowane przez Sejm wskutek kolejnych nowelizacji ustawy. Dziś nie uda się przeprocedować tylko kilku procent „problemowych” użytkowników wieczystych.
Problemowych, czyli jakich?
Gdy na nieruchomości są naniesienia uniemożliwiające przewłaszczenie, np. więcej niż 30 proc. jest zajęte pod działalność gospodarczą lub na fragmencie tego gruntu przebiega droga publiczna. W tej ostatniej sytuacji trzeba zabrać kawałek gruntu pod drogą publiczną i rozliczyć, a dopiero na końcu uwłaszczyć mieszkańców.
Czy ustawa po trzech nowelizacjach jest już kompletna, czy wciąż przydałyby się jakieś zmiany?
Doprecyzowania wymaga m.in. sprawa garaży wolno stojących na osobnych działkach. Jeśli to jedna nieruchomość razem z mieszkaniem, sprawa jest prosta. Ale często są na osobnej działce, w innej księdze wieczystej, i tu już są wątpliwości. Mieszkanie się przekształca, ale taki garaż niekoniecznie. Trzeba to wreszcie jednoznacznie rozstrzygnąć w ustawie. Inna kwestia – w tej chwili nie mamy prawa ustanawiać użytkowania wieczystego pod zabudowę mieszkaniową. Dotyczy to ok. 100 tys. mieszkańców, których spółdzielnie mieszkaniowe mają nieuregulowane grunty. Mamy zasób lokatorski, ale nie na użytkowaniu wieczystym. O co chodzi? W 1990 r. przepisy nakazywały, po komunalizacji, wyposażenie spółdzielni w użytkowanie wieczyste gruntów, które zajmowały przed 1989 r. Miały to być grunty niezbędne do funkcjonowania zasobu spółdzielczego. Dyskusje wzbudzało to, co oznacza słowo „niezbędne”. Spory toczą się do dzisiaj.
Jak te spółdzielnie funkcjonowały przez lata?
To, że grunty są nieuregulowane, nie oznacza jeszcze, że coś dzieje się na dziko. Najczęściej jest tak, że spółdzielnia ma umowę z miastem na dzierżawę tych gruntów, które w sądzie są przedstawiane jako sporne. Może być też status bezumownego użytkownika, spółdzielnia wtedy płaci – nawet więcej, niż wynikałoby z użytkowania wieczystego – a sprawa jest w sądzie. Problem jest więc skomplikowany.
A roszczenia związane z warszawską reprywatyzacją?
Roszczenia dekretowe to kolejny problem. Jeśli są wiarygodne, nie można ustanowić użytkowania wieczystego. Dotyczy to często gruntów, na których spółdzielnie mieszkaniowe stawiały budynki przed 1989 r. Jest jeszcze jeden problem, dla mnie osobiście irytujący, gdy budynek stoi na gruncie spółdzielczym, ale wystaje np. trzy metry poza ten grunt. Teraz trzeba to regulować, a jest to proces rozciągnięty na lata, który można było przeprowadzić dawno temu.