Zrezygnowano z pomysłu zlikwidowania akcji na okaziciela, ale de facto doprowadza się do tego poprzez dematerializację akcji.
Zastanawiam się często, skąd czerpać inspirację do pisania felietonów w sezonie ogórkowym. Okazuje się, że ona przychodzi szybko, bez ostrzeżeń i słów. Przynosi ją życie. Tak jest i w tym przypadku, a dotyczy to projektu ustawy zmieniającej kodeks spółek handlowych, wprowadzającego obowiązkową dematerializację akcji. Oznacza to przejście z formy papierowej na niematerialną – w postaci zapisu elektronicznego w odpowiednim rejestrze.
Przyznam od razu,. Mam z tą nowelizacją pewien problem. Walczą we mnie dwie siły: ta naturalna dla cywilisty, przywiązana do tradycji, i ta, w której nowe argumenty trudno zupełnie zlekceważyć. Ale od początku: na razie podstawową formą akcji jest forma papieru wartościowego. Jest to kategoria prawna, której nośnikiem jest dokument. Samo pojęcie akcji, poza udziałem w kapitale zakładowym czy rozumianym jako ogół praw akcyjnych i związanych z nimi obowiązków, funkcjonuje również w trzecim znaczeniu, właśnie jako papier wartościowy o charakterze udziałowym. Natomiast pojęcie dokumentu akcji oznacza wyłącznie materialny nośnik prawa akcyjnego.
Wytyczenie linii podziału między akcją a dokumentem akcji może trochę wyjaśnić w kontekście planowanych zmian. Już pobieżne spojrzenie na te dwie kwestie pozwala zauważyć choćby odmienność konsekwencji, jakie niesie ze sobą utrata lub pozbawienie mocy prawnej samego nośnika od utraty bytu prawnego akcji (pomijam tu inne różnice). Tak naprawdę w omawianej nowelizacji chodzi przede wszystkim o dokument akcji, a nie o nie same.
Od początku istnienia spółki akcyjnej w Polsce podstawowy był podział na akcje imienne i akcje na okaziciela. Te pierwsze zawierają oznaczenie osoby akcjonariusza, natomiast drugie są akcjami bezimiennymi (bezosobowymi). Podział na te dwie kategorie oznacza nie tylko to, że w jednym przypadku łatwo identyfikujemy akcjonariusza, w drugim natomiast ujawnia się on (jeżeli chce) w związku z walnym zgromadzeniem. To również inny sposób zbywania akcji (na okaziciela – wręczenie akcji i przeniesienie posiadania – art. 92112 k.c., a w przypadku akcji imiennych przez pisemne oświadczenie na danej akcji albo w osobnym dokumencie oraz przeniesienie posiadania – art. 339 k.s.h.). Do tego dochodzą jeszcze czynności rozliczenia. W spółkach publicznych, gdzie póki co mamy akcje zdematerializowane, do przeniesienia praw ucieleśnionych w akcji nie jest konieczne wydanie akcji nabywcy przez zbywcę, gdyż akcje te nie mają materialnego charakteru. Zdematerializowane akcje przenosi się z chwilą odpowiedniego zapisu na rachunku papierów wartościowych.
Jaki ma związek projekt dematerializacji akcji z podziałem na akcje imienne i akcje na okaziciela? Bardzo duży. Początkowo proponowano (w poprzednich projektach zmian w k.s.h. dotyczących tych kwestii) zlikwidowanie akcji na okaziciela. Zrezygnowano z tego pomysłu i słusznie, gdyż zburzyłoby to tradycyjny system prawa akcyjnego, ale de facto doprowadza się do tego poprzez dematerializację akcji. Ta likwidacja akcji na okaziciela odbywa się subtelnie, pozornie niewidocznie, a na pewno w białych rękawiczkach (P. Słowik, „Likwidacja w białych rękawiczkach”, DGP nr 139/2019). Osobiście wolę taką subtelną grę niż walenie młotkiem w prawo, bez oglądania się na konsekwencje. Nie burzy się systemu, ale się go modeluje, zmienia, co przecież nie powinno dziwić nawet takich tradycjonalistów jak ja.
Istota nowelizacji k.s.h. ma dotyczyć wszystkich akcji: na okaziciela i imiennych w spółce akcyjnej i komandytowo-akcyjnej, bo tylko takie występują w kodeksie. A co w związku z tym ze spółką europejską, gdzie przecież również są akcje?
Akcje zdematerializowane nie są niczym nowym w naszym prawie. Co prawda dotychczas forma dokumentowa papieru wartościowego należała do istoty jego konstrukcji w klasycznym ujęciu, to jednak nic się nie stało, gdy wcześniej wprowadzono akcje zdematerializowane. Te jednak dotyczyły ograniczonego kręgu podmiotów spółek w publicznym obrocie. Obecnie ma to objąć wszystkie spółki akcyjne i komandytowo-akcyjne. Dematerializacja akcji w odróżnieniu od akcji dokumentowych wiąże się z tym, że akcje takie nie mają nośnika materialnego, a ich emanację stanowią zapisy w pamięci komputerów, za pomocą których prowadzony jest depozyt papierów wartościowych. Obecnie obowiązujące przepisy k.s.h. nie dopuszczają tzw. fakultatywnej dematerializacji, obejmującej tylko papiery wartościowe należące do tego typu normatywnego, co do którego ustawodawca przewidział możliwość dematerializacji poza obrotem publicznym. Mogłaby się ona odbywać na mocy suwerennej decyzji emitenta, który również określa warunki emisji obligacji. Jednak, jak już stwierdziłem, kodeks spółek handlowych nie dopuszcza takiej instytucji.
Obecnie proponuje się dla wszystkich akcji, poza rejestrowanymi przez KDPW SA, nowy rejestr akcjonariuszy, w którym będą ujawnione akcje rejestrowe i prawa z nimi związane.
Czy pomysł na dematerializację akcji jest rewolucją? I nie, i tak. Nie, bo przede wszystkim akcje nie przestaną być papierami wartościowymi. Problem, czy powstaną one dopiero z chwilą zapisania po raz pierwszy w rejestrze, bo przecież one już istnieją. Prawa ze zdematerializowanych papierów wartościowych będą przysługiwać osobie będącej posiadaczem rachunku.
A gdzie jest „tak”? W tym, że faktycznie wyeliminuje się z obrotu prawnego akcje na okaziciela.
Cała dyskusja, która toczy się wokół tego problemu, sprowadza się do obrony lub krytyki koncepcji przy użyciu nie zawsze trafnych argumentów. Nie ma wątpliwości, że poprzez brak akcji na okaziciela wyeliminujemy grupę inwestorów, która nie chciałaby się ujawniać. Powodów może być mnóstwo. Chęć bycia anonimowym w dzisiejszym, zwariowanym, internetowym świecie to może być walor, a nie machinacja. Subtelna gra rynkowa powinna pozwalać na to, że robimy biznesy po cichu. Nie przekonują mnie argumenty odnoszące się do tego, że jest to wypełnienie zaleceń Brukseli. Zalecenia komitetu ekspertów to za mało dla przyjęcia, że wymagają tego Unia czy prawo europejskie. Gdyby tak było, to societé anonyme – czyli spółka anonimowa – znikłaby z mapy takich państw jak Francja, gdzie spółka akcyjna już z nazwy jest anonimowa.
Częściowo przekonują mnie argumenty dotyczące zasady swobody umów i może lepiej byłoby, gdyby taka możliwość dematerializacji była fakultatywna (o czym było wcześniej). Związane z tym korzyści popchnęłyby większość spółek w kierunku dematerializacji, a pozostały margines mógłby być przedmiotem przyglądania się odpowiednich służb. Dyskusyjna jest również kwestia realizacji jawności – dostępności do rejestru akcjonariuszy. Ograniczona do akcjonariuszy i samej spółki, ale również odpowiednich organów państwa (podobnie jak przy tajemnicy bankowej). To jednak niestety nie gwarantuje „wypłynięcia” informacji na zewnętrz. Bo jawny dla akcjonariuszy (choćby jednego) to jawny dla wszystkich.
A wystarczyłoby, by prawo to przysługiwało tylko spółkom, i to z ograniczeniem do możliwości identyfikacji akcjonariuszy na pewnym poziomie posiadania akcji (np. 1 proc.).
Nie podoba mi się naruszenie zasady proporcjonalności ustawy poprzez udostępnienie adresów akcjonariuszy, a argument, że przecież będą oni mieli wybór, bo jeśli ktoś nie godzi się na ujawnienie danych, to może akcje sprzedać, jest kompromitujący. Podobnie jak stwierdzenie, że przecież można wskazać do doręczeń adres inny niż zamieszkania. Dane adresowe nie powinny się znajdować w rejestrze, wystarczy, gdy będzie je miała spółka.
Podoba mi się natomiast to, że jasno mówi się o celu likwidacji akcji na okaziciela, jakim jest ściganie przestępstw gospodarczych (tak Ł. Piebiak, DGP nr 139/2019) i że wreszcie projekt dotyczący zmian kodeksu spółek handlowych pochodzi z Ministerstwa Sprawiedliwości, dla którego nie tylko prawo karne, lecz także prawo prywatne powinno mieć znaczenie. I jak widać, to znaczenie zostało dostrzeżone.
Nie ma wątpliwości, że poprzez brak akcji na okaziciela wyeliminujemy grupę inwestorów, która nie chciałaby się ujawniać. Powodów tej niechęci może być mnóstwo. Subtelna gra rynkowa powinna pozwalać na to, że robimy biznesy po cichu