Ważne zakwestionowanie powołań sędziowskich prowadzi do wzruszenia utrwalonej w literaturze przedmiotu oraz orzecznictwie treści normatywnej art. 179 Konstytucji RP. Zgodnie z nią przepis ten zawiera „normę kompletną”, stanowi „wystarczającą podstawę prawną wykonywania prerogatywy Prezydenta RP”, wyklucza „modyfikację istoty” prezydenckich uprawnień, wreszcie wyznacza nieprzekraczalne ramy dla kształtowania procedury powoływania sędziów.
W artykule zatytułowanym „Sądowy armagedon. TSUE może nas uratować przed chaosem w sądownictwie” (DGP nr 130 z 8 lipca 2019 r.) redaktor Małgorzata Kryszkiewicz wskazuje na niebezpieczeństwo paraliżu wymiaru sprawiedliwości spowodowanego możliwymi roz strzygnięciami Trybunału Sprawie dliwości Unii Europejskiej (TSUE) i Trybunału Konstytucyjnego (TK). Nadziei, że do tego nie dojdzie, doszukuje się w racjonalnym działaniu TSUE rozstrzygającego w sprawie pytań prejudycjalnych zadanych przez poszczególne składy Sądu Najwyższego (SN) podważających w istocie sędziowski status osób powołanych przez Prezydenta RP oraz – już z mniejszą nadzieją – w podobnej racjonalności TK rozstrzygającego w sprawie pytań prawnych zadanych przez sędziego SN Kamila Zaradkiewicza, w których wskazuje on na nieprawidłowości w sędziowskim procesie nominacyjnym prowadzonym z udziałem poprzedniej Krajowej Rady Sądownictwa (KRS).
Rzeczywiście, liczba rozstrzygnięć sądowych zagrożonych aktywizmem obu tych organów jest olbrzymia, a skutki ich ewentualnych decyzji trudne do wyobrażenia. Byłyby one prawdziwym tsunami dla stabilności stosunków prawnych w Polsce. Jednak zarysowanego problemu prawnego nie można sprowadzać wyłącznie do skali rozstrzygnięć sądowych podjętych przez sędziów powołanych na wniosek KRS tej czy innej kadencji. Niebezpieczeństwo sądowego armagedonu sięga znacznie dalej.
Zakwestionowana może bowiem zostać niewzruszalność prezydenckich powołań sędziowskich (art. 179 Konstytucji RP), a przez to zasada nieusuwalności sędziego z urzędu (art. 180 Konstytucji RP). W dalszej kolejności istnieje groźba podważenia ostateczności i mocy powszechnie obowiązującej wyroków TK (art. 190 ust. 1 Konstytucji RP). Wszak o zgodności z konstytucją KRS wybranej na nowych zasadach rozstrzygnął już TK (wyrok z 25 marca 2019 r., sygn. akt K 12/18). Tyle że pozycja TK jest podważana z powodów politycznych (zob. pytanie prejudycjalne SN, sygn. akt III CZP 25/19, pkt. 42). Co więcej, zakwestionowanie powołań sędziowskich prowadzi do wzruszenia utrwalonej w literaturze przedmiotu oraz orzecznictwie treści normatywnej art. 179 Konstytucji RP. Zgodnie z nią przepis ten zawiera „normę kompletną”, stanowi „wystarczającą podstawę prawną wykonywania prerogatywy Prezydenta RP”, wyklucza „modyfikację istoty” prezydenckich uprawnień, wreszcie wyznacza nieprzekraczalne ramy dla kształtowania procedury powoływania sędziów (wyrok TK z 5 czerwca 2012 r., sygn. akt K 18/09; postanowienie NSA z 9 października 2012 r., sygn. akt I OSK 1883/12). Z chwilą powołania na urząd sędziego następuje więc nadanie powoływanej osobie prawa jurysdykcji wraz ze wskazaniem stanowiska i miejsca służbowego.
To właśnie ten akt „czyni sędziego”, a więc uprawnia powoływaną osobę do orzekania (wyrok TK z 8 maja 2012 r., sygn. akt K 7/10; uchwała SN z 21 listopada 2001 r., sygn. akt I KZP 28/01). Innymi słowy, akt powołania w tym tradycyjnym i zdaje się kwestionowanym obecnie ujęciu jest aktem kształtującym status sędziego, nadającym inwestyturę oraz wskazującym zarówno obszar wykonywania jurysdykcji, jak i zakres rzeczowy rozpoznawanych spraw (wyrok TK z 8 maja 2012 r., sygn. akt K 7/10, por. L. Garlicki, Komentarz do art. 179, Warszawa 2005, s. 5).
Sędziowie ferują wyroki w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej, dlatego są powoływani przez państwo w osobie Prezydenta RP (postanowienie NSA z 9 października 2012 r., sygn. akt I OSK 1883/12, por. P. Sarnecki, Zagadnienia samorządu sędziowskiego, w: Ratio est anima legis, Warszawa 2007, s. 469). Takiej konstatacji nie zmienia nawet to, że wykonując tę władzę, korzystają nie tylko z norm prawnych wydawanych przez polski parlament, lecz także pochodzących od organów UE. Nadal są oni jednak sędziami Rzeczypospolitej, tylko subsydiarnie są „wykorzystywani” przy rozstrzygnięciach zapadających na podstawie prawa UE (uznanego zresztą – na mocy traktatu akcesyjnego i zgodnie z wyrokiem TK z 11 maja 2005 r. sygn. akt K 18/04 – za część polskiego systemu prawa).
Na tym tle mogą powstać kolejne możliwe i trudne do rozwiązania skutki aktywizmu TSUE, w grę wchodzi przecież możliwość swoistego „wyjęcia” kompetencji do kształtowania struktur sądownictwa, w tym powoływania sędziów z wyłącznej gestii państw członkowskich, a także niebezpieczeństwo naruszenia swoistego status quo między TSUE a sądami konstytucyjnymi państw członkowskich czy szerzej pozatraktatowe rozszerzenie kompetencji organów UE kosztem tychże państw.
Włączenie w konstytucyjną procedurę nominacyjną innych niż wskazane w konstytucji organów (w tym TK i TSUE) przez próbę stworzenia drogi sądowej umożliwiającej kontrolę sposobu wykonywania prezydenckiej prerogatywy (II PO 3/19, pkt 24) niweczy dotychczasowy dorobek orzeczniczy i – co równie ważne – prowadzi do anarchii w sądownictwie. Bezpośrednim tego skutkiem będzie bowiem uzyskanie przez strony sporu sądowego możliwości kwestionowania niewygodnego im składu sędziowskiego. Do tej pory oczywiste było, że mechanizmy przyjęte w Konstytucji RP mają chronić przed możliwością podważania statusu sędziów. Od racjonalności TSUE i TK zależy, czy ten aksjomat zostanie utrzymany.
Pamiętać natomiast należy, że różnego rodzaju wady i wątpliwości mogą być podnoszone wobec prawidłowości wyboru i powołań sędziów na gruncie każdej procedury nominacyjnej i dotyczyć różnych jej etapów. Wniosek SN do TK (zadany przez sędziego K. Zaradkiewicza) dotyczy niewłaściwie (niezgodnie z Konstytucją) obsadzonej poprzedniej KRS; z kolei pytania prejudycjalne do TSUE wskazują na wątpliwości przy powoływaniu obecnej KRS (spór o powoływanie sędziów spośród sędziów czy przez sędziów). W obu przypadkach stawiana jest taka sama teza, zgodnie z którą stwierdzone (w odniesieniu do Konstytucji RP) lub mające dopiero zostać stwierdzone (w odniesieniu do standardów unijnych) nieprawidłowości związane z powoływaniem KRS prowadzą do możliwości kwestionowania powołań sędziowskich.
Należy sobie jednak zdawać sprawę, że różnorodne podmioty mogą wskazywać na kolejne – mniej lub bardziej uzasadnione – przyczyny uchybień w postępowaniach nominacyjnych. W tym miejscu można ograniczyć się jedynie do tych podnoszonych już w debacie publicznej, np. wskazywanie Krajowej Radzie Sądownictwa przez Sąd Najwyższy (w ramach wiążących wytycznych wydanych w toku kontroli legalności uchwały KRS) kandydata, którego prezydent miałby powołać na sędziego SN (III KRS 12/14), czy dokonywanie sędziowskich powołań przez Marszałka Sejmu wykonującego tymczasowo obowiązki Prezydenta RP (M. Muszyński, Da się podważyć powołania wielu sędziów, „Rzeczpospolita”, 2 kwietnia 2019 r.).
Konkludując, rzeczywiście tylko racjonalne zachowanie TSUE i TK może uratować sądownictwo przed chaosem. Groźba destabilizacji wymiaru sprawiedliwości jest o wiele większa niż „tylko” wzruszenie zapadłych już rozstrzygnięć. Owa postulowana racjonalność musiałaby się opierać na odrzuceniu pokusy swoistego poszerzenia własnych kompetencji. Źródeł optymizmu należałoby więc szukać przede wszystkim w postanowieniach Konstytucji RP i zachowaniu ukształtowanego przez lata sposobu ich wykładni. Dopiero wtedy każde prezydenckie powołanie (zarówno to najnowsze, jak i to przeprowadzone w latach przeszłych) stanowić będzie gwarancję stabilizacji wymiaru sprawiedliwości i wydawanych rozstrzygnięć.