Obwieszczenie głowy państwa o wolnych stanowiskach w Sądzie Najwyższym nie wymagało kontrasygnaty, a prezydencki akt powołania na urząd sędziego pozostaje poza kontrolą sądów. Takie tezy stawia Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN.
Znalazły się one we właśnie opublikowanym uzasadnieniu zapadłego 17 maja br. postanowienia SN o zadaniu Trybunałowi Konstytucyjnemu trzech pytań (sygn. akt I NO 55/18). Te wyłoniły się podczas rozpatrywania przez trzyosobowy skład orzekający wniosku o wyłączenie wszystkich sędziów IKNiSP. Powodem wyłączenia miałyby być wątpliwości co do prawidłowości procedury konkursowej, której efektem było obsadzenie IKNiSP. W związku z tym izba doszła do wniosku, że w sprawie pojawiły się wątpliwości natury konstytucyjnej i zapytała TK o to, czy zgodny z ustawą zasadniczą jest m.in. art. 49 kodeksu postępowania cywilnego.
Przepis ten mówi m.in. o prawie strony do złożenia wniosku o wyłączenie sędziego. Skład orzekający nabrał jednak wątpliwości, czy da się go pogodzić z konstytucją, gdy celem złożenia takiego wniosku jest de facto zakwestionowanie statusu sędziów SN orzekających w IKNiSP. Przypomnijmy bowiem, że wielu konstytucjonalistów wskazuje na poważne wątpliwości co do prawidłowości procedury konkursowej, w ramach której osoby te zostały wyłonione jako kandydaci na sędziów SN. Tymczasem izba stoi na stanowisku, że do kompetencji sądów, w tym również SN, nie może należeć badanie tej kwestii, gdyż oznaczałoby to weryfikację prezydenckich prerogatyw.
I ostrzega: „Ewentualne rozstrzygnięcie o możliwości skutecznego kwestionowania statusu sędziów powołanych w procedurze, której poszczególne etapy mogłyby być podważane jako wadliwie realizowane, prowadzić będzie do powstania fundamentalnych skutków ustrojowych, w szczególności do podważenia konstytucyjnej zasady nieusuwalności sędziów, a także zasady stabilności urzędu sędziego”.
Izba podkreśla, że nominacje na urząd sędziowski stanowią wyraz suwerennej kompetencji głowy państwa a kontrola ich stanowiłaby „jaskrawe pogwałcenie” konstytucyjnej zasady podziału władzy.
„Jak zatem kompetencja Sądu Najwyższego do orzekania o ważności wyborów parlamentarnych lub prezydenckich bezpośrednio wynika z zasady podziału władzy i pozostaje całkowicie poza kompetencjami wyłanianej w akcie wyborczym władzy ustawodawczej lub wykonawczej, tak też władza sądownicza nie może dysponować kompetencją kontrolną względem aktów nominacji sędziowskich, bowiem stawiałoby ją to w sytuacji iudex in causa sua (sędziów we własnej sprawie – red.), co godziłoby w samą istotę zasady podziału władz wyrażonej w art. 10 Konstytucji RP” – czytamy w uzasadnieniu postanowienia.
Ponadto IKNiSP zapytała TK o zgodność z konstytucją art. 31 par. 1 ustawy o Sądzie Najwyższym (t.j. z 2019 r. poz. 825). Zgodnie z tym przepisem o liczbie wolnych stanowisk sędziowskich w SN obwieszcza prezydent w Monitorze Polskim. SN chce, aby trybunał powiedział, czy przepis ten w zakresie, w jakim nie wymaga dla ważności takiego obwieszczenia kontrasygnaty premiera, jest niezgodny m.in. z art. 144 ust. 2 konstytucji (akty urzędowe głowy państwa wymagają dla swojej ważności podpisu prezesa Rady Ministrów).
Izba w sposób zdecydowany skłania się do koncepcji, zgodnie z którą kontrasygnata premiera w przypadku obwieszczenia o wolnych stanowiskach SN nie była potrzebna. Wskazuje m.in., że literalne podejście do wymogu kontrasygnaty w każdej sytuacji prowadzić by mogło do paraliżu funkcjonowania państwa. „Występować to będzie szczególnie w wypadku konfliktu rządu z głową państwa” – czytamy w uzasadnieniu. Dlatego też jej zdaniem konieczne jest możliwie szerokie interpretowanie prezydenckich prerogatyw oraz dopuszczenie stosowania kompetencji pochodnych, które mieszczą się w kompetencji zasadniczej Prezydenta RP lub są jej dalszym ciągiem (np. brak konieczności kontrasygnaty przy wycofaniu prezydenckiego projektu ustawy z Sejmu – art. 119 ust. 4 Konstytucji RP); jak również dopuszczalności odwoływania się do kompetencji analogicznych.
Zdaniem izby literalne podejście do wymogu kontrasygnaty w każdej sytuacji prowadzić by mogło do paraliżu funkcjonowania państwa