Warunkiem efektywnej polityki karnej jest jej spójność wynikająca z przewidywalności – choćby względnej – rozstrzygnięć zapadających w porównywalnych sprawach.
WGazecie Prawnej z 4 czerwca 2019 r. sędzia Piotr Mgłosiek przedstawił pod adresem procedowanej w parlamencie nowelizacji kodeksu karnego szereg kąśliwych uwag („Tego nie da się poprawić”). Przy tej okazji i mnie wyróżnił swoim zainteresowaniem, zobowiązując w ten sposób do kilku spostrzeżeń.
Pierwsze – pan sędzia okazał się mało wnikliwy przy zgłębianiu krytykowanych rozwiązań. Dla przykładu, kwestionując formułę projektowanego art. 212 par. 2a k.k. (z którego projektodawcy zrezygnowali), powtórzył wysuwany przez pochopnych krytyków zarzut, iż „propozycja ta była szczególnym zagrożeniem dla mediów z uwagi na możliwość traktowania przez organy ścigania materiałów prasowych jako dowodów na poparcie nieprawdziwego zarzutu będącego podstawą zniesławienia”. Gdyby krytyk przeczytał ten przepis uważnie, być może dostrzegłby, iż w jego treści odwołano się do par. 1 tego artykułu, a więc nie dotyczył on zniesławienia za pomocą środków masowego komunikowania, penalizowanego w par. 2. Rozwiązanie to nie dotyczyło więc pomówień dokonywanych za pośrednictwem mediów – w prasie, w trakcie audycji telewizyjnych i radiowych ani w Internecie – i w żadnym stopniu nie zagrażało wolności mediów i wolności internetu.
Drugi zarzut dotyczy dodania do kodeksu nowego art. 306a, a więc oznaczonego tak samo jak penalizujący „przekręcanie” liczników samochodowych artykuł dodany ustawą z 15 marca 2019 r. Sądzę, iż brak wiedzy legislacyjnej jest źródłem nieporozumienia – przepis ten, dodawany po art. 306, nie mógł być w projekcie oznaczony inaczej, skoro w czasie jego skierowania do Sejmu art. 306a k.k. dodany nowelizacją marcową jeszcze nie obowiązywał.
Warto też wiedzieć, iż poprawna numeracja nowych przepisów z uwzględnieniem zmian objętych vacatio legis należy do zadań legislatorów sejmowych, ale proszę, Panie sędzio, nie kierować srogich połajań pod ich adresem – uwzględniając natłok ich obowiązków, takie pomyłki bywają usprawiedliwione.
Na marginesie – warto zdobyć wiedzę, czym różni się w ustawie nowelizującej sformułowanie: „po art. 306 dodaje się art. 306a w brzmieniu:” od sformułowania: „artykułowi 306a nadaje się brzmienie:”, jak i dowiedzieć się, na czym polega odmienność skutków w obu przypadkach. Zrozumienie tej zasadniczej kwestii uchroni przed stawianiem pochopnych zarzutów.
Ale to wszystko „michałki”, bardziej interesujące są zarzuty natury kryminalno-politycznej i systemowej. Pan sędzia rozdziera szaty nad tym, iż uchwalone zmiany „w sposób bezpośredni ograniczają uznanie sędziowskie”, czego skutkiem jest „istotne ograniczenie doboru rodzaju i zakresu reakcji karnoprawnej”.
Projekt rzeczywiście wprowadza pewne ograniczenia w tym zakresie, ale wszak sędzia nie jest szewcem, nie szyje ciżemek na wymiar. Oczywiste jest natomiast, że zbyt duża swoboda orzecznicza niesie za sobą negatywne konsekwencje – osłabia prewencyjne oddziaływanie ustawy (sprawca może liczyć, iż zostanie łagodnie potraktowany); zagraża zasadzie równości wobec prawa, umożliwiając znaczne różnicowanie kar dla sprawców identycznych czynów i obniżając społeczne zaufanie do obiektywizmu organów wymiaru sprawiedliwości; może też skłaniać do podejmowania prób wywarcia wpływu na sąd, i to z zagrożeniem stosowania zarówno metody kija, jak i marchewki.
Warunkiem efektywnej polityki karnej jest jej spójność wynikająca z przewidywalności – choćby względnej – rozstrzygnięć zapadających w porównywalnych sprawach. Nie oczekuję jednak od sędziego Mgłośka, aby szanując Monteskiuszowski postulat, przyjął rolę „ust głoszących ustawę”, wyraźnie bowiem dostrzegam, że godność sprawowanego urzędu nie pozwala mu być „sługą ustawy”, lecz nakazuje mu sytuować własną osobę na poziomie – co najmniej – ustawie równorzędnym.
Zapewniam, że będzie mógł nadal stosownie miarkować kary. Nie oznacza to jednak, że ustawodawca nie ma prawa racjonalizować zasad tego miarkowania i eliminować absurdów obecnego stanu prawnego.
A dobrym ich przykładem są zasady wymiaru grzywny. Sprawę o większość występków można skwitować grzywną w wysokości 100 zł (10 stawek po 10 zł), także za poważne występki zagrożone karą sięgającą nawet 8 lat pozbawienia wolności – w tym przypadku przy zastosowaniu art. 37a k.k. Grzywna w kwocie 100 zł za poważne oszustwo? Możliwa. A dla sprawcy pobicia skutkującego ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu ofiary? Również. A co powiedzieć o 100-złotowej grzywnie dla członka zorganizowanej grupy terrorystycznej albo sprawcy śmierci człowieka w następstwie sprowadzenia katastrofy w ruchu komunikacyjnym? Oczywiście kodeks też pozwala na jej wymierzenie, i to bez nadzwyczajnego łagodzenia kary.
100 zł grzywny za przestępstwo skutkujące ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu lub śmiercią człowieka – czy takie prawo jest racjonalne i czy zasługuje na obronę? I jak ocenić takie rozwiązanie w relacji do wymogu realizacji podstawowych funkcji prawa karnego – ochronnej i sprawiedliwościowej?
Być może pan sędzia odwoła się do racjonalności sądów, wskazując, że za takie czyny tak łagodne kary nie zostaną orzeczone – jeżeli jednak nie ma ryzyka, aby sędziowie nietrafnie korzystali z szerokich granic sędziowskiego uznania, to nie powinno nasuwać zastrzeżeń i to, że sam ustawodawca dokona pewnej modyfikacji zasad orzekania grzywny i ograniczenia wolności. Chyba że zastrzeżenia te mają charakter jedynie ambicjonalny.

Trybunał Konstytucyjny dla Wrocławia-Krzyków

W tle stanowiska pana sędziego pobrzmiewa przekonanie, iż ustawodawca jest sługą sędziego, zobowiązanym zapewnić mu szeroką swobodę decyzji. To istotne złudzenie – ustawodawca nie ma wobec Pana takich zobowiązań, Panie sędzio, bo to sędzia jest sługą ustawy, a nie odwrotnie. I wbrew Pana przekonaniu Konstytucja nie zawiera gwarancji szerokiego zakresu uznania sędziowskiego – powierzenie wymiaru sprawiedliwości sądom nie oznacza, iż ustawodawca nie ma prawa określenia zasad tego wymiaru, i to nawet, w razie potrzeby, całkiem precyzyjnych. Wymierzanie sprawiedliwości to po prostu rozstrzyganie zgodnie z prawem, a nie „po uważaniu”.
I dygresja odnosząca się do kategorycznych twierdzeń pana sędziego o rzekomej niekonstytucyjności rozwiązań zawartych w nowelizacji – w dawnych czasach przyzwoitość nakazywała takie stanowiska wyrażać w formie wątpliwości, pamiętano bowiem, iż w modelu kelsenowskim do dokonywania wiążących ocen w tym zakresie powołany jest wyłącznie sąd konstytucyjny. Obecnie żyjemy w epoce współistnienia wielu jednoosobowych trybunałów konstytucyjnych, lgnących do mediów i ferujących na prawo i lewo swoje arbitralne, niekoniecznie pogłębione oceny. Najwyraźniej kolejny ujawnił się w Sądzie Rejonowym dla Wrocławia-Krzyków.

Postawić na głowie karę zamienną

Sędzia Mgłosiek wyraził też zastrzeżenia do nowelizacji art. 37a k.k., regulującego karę zamienną. Dostrzega rzekomy brak logiki w wymogu wstępnego ustalenia, iż kara pozbawienia wolności ad casu nie przekroczyłaby roku, najwyraźniej jednak nie wie, że jest to rozwiązanie wprost czerpiące z tradycji polskiego prawa karnego. A jaki jest cel takiego ustalenia – może zaskoczę pana sędziego, chodzi o ocenę karygodności konkretnego czynu, w celu odróżnienia przestępstw o niedużej społecznej szkodliwości od czynów, których sprawcy nie powinni być traktowani w ten uprzywilejowany sposób. Czy więc jest logika w tym rozwiązaniu? Zaprzeczenie odbiorę jako stanowisko cokolwiek zawstydzające.
Na koniec chcę podziękować panu sędziemu Mgłośkowi, gdyż szczerze prezentując swoje poglądy, dostarczył znamiennego argumentu za zawężeniem sfery sędziowskiego uznania – chodzi o wywody na temat skutków nowelizacji art. 37a k.k., w postaci ograniczenia możliwości łagodzenia odpowiedzialności sprawców powrotnych. Jak wskazuje pan sędzia, z art. 37a k.k. często korzystały sądy, obchodząc zakaz ponownego warunkowego zawieszenia kary wynikający z art. 69 par. 1 k.k. Tak więc instytucja kary zamiennej – jak wskazuje pan sędzia – służy obchodzeniu kardynalnych z kryminalno-politycznego punktu widzenia przesłanek stosowania instytucji probacyjnej.
Taka praktyka przyczynia się do wysokiej recydywy skazanych na karę w zawieszeniu – nie mają oni powodu obawiać się odpowiedzialności za pogwałcenie warunków probacji, skoro tacy sędziowie jak pan sędzia Mgłosiek tylko czekają, aby poprzez naginanie instytucji kary zamiennej uchylić konsekwencje zuchwałości, jaką stanowi ponowne popełnienie przestępstwa w okresie próby. Znamienny to dowód, iż pewne ograniczenie zakresu uznania sędziowskiego leży w interesie publicznym i najlepiej rozumianym interesie wymiaru sprawiedliwości.