Czym innym jest nagroda branżowa, przyznawana za prawniczy kunszt, a czym innym polityczne wyróżnienie za działanie na rzecz jednej opcji.
Czy to, że sędziowie wykonują taki a nie inny zawód, powinno ich eliminować z nagradzania, honorowania, odznaczania? Niektórzy uważają, że właśnie tak, bo sędzia ma być skromny, niewidoczny, zabierać głos wyłącznie w formie orzeczeń i ich uzasadnień. To tradycyjne ujęcie jego roli wciąż u nas pokutuje. Ale jest i drugie, mnie bliskie. Sędzia jest obywatelem, jak my wszyscy, ma prawo do wolności słowa, zgromadzeń, stowarzyszania. Poza wyjątkami wynikającymi z zasad etyki zawodowej nie powinien być ograniczany w swoim życiu, w tym publicznym. Co więcej, sędziów namawia się do wyjścia poza mury sądu, do kontaktu z obywatelami, przybliżania spraw sądu i prawa, do działań edukacyjnych. A jeśli sędziowie wychodzą i stają się widoczni, to dlaczego ograniczać im możliwość uznania za tego typu zasługi? Jak wyrazić wdzięczność, podziw, uznanie? Jak wskazać tych najlepszych, by mogli być przykładami, za którymi pójdą inni?
Czy to oznacza, że sędzia może przyjąć każdą nagrodę, wyróżnienie, odznaczenie? Oczywiście nie. Czy istnieją w tej mierze jakieś jasne zasady, zwyczaje, praktyka? Także nie. A ponieważ wiele tego typu wydarzeń wzbudziło kontrowersje, wydaje mi się, że temat wymaga pogłębionej dyskusji, a także podjęcia działań. Najlepiej by było, gdyby udało się wypracować środowiskowe standardy, może także w formie nowelizacji zasad etyki sędziowskiej. Moim zdaniem to zadanie dla Krajowej Rady Sądownictwa, ale obecna tzw. neoKRS nie ma legitymacji do działania. Być może zatem refleksję powinny kontynuować środowiska sędziowskie czy stowarzyszenia. INPRIS jako prawniczy think tank do takiej dyskusji zaprasza (INPRIS zajmuje się badaniami sądów dzięki wsparciu Fundacji im. Stefana Batorego, Program „Demokracja w działaniu”).
Zanim zaproponuję kilka zasad, jakimi należałoby się moim zdaniem kierować przy przyznawaniu nagród i odznaczeń sędziom (oraz ich przez tych ostatnich przyjmowaniu), kilka słów o dotychczasowych doświadczeniach i rozwiązaniach. Na kanwie konkretnych przypadków łatwiej będzie przedstawić propozycje.

Na szczytach władzy

Ostrą wymianę poglądów wywołało odebranie przez ówczesnego prezesa Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzeja Rzeplińskiego papieskiego odznaczenia Pro Ecclesia et Pontifice (Dla Kościoła i Papieża), przyznanego mu za zasługi dla Kościoła i systemu prawnego w Polsce. O odznaczenie wystąpiło bractwo, którego prof. Rzepliński był członkiem od 1984 r. – Archikonfraternia Literacka. Z okazji 30-lecia członkostwa zwrócono się w tej sprawie do papieża Franciszka za pośrednictwem kard. Kazimierza Nycza, on też wręczył odznaczenie. Krzyż papieski przyznano za całokształt działalności prof. Rzeplińskiego, który w samym bractwie zajmował się działalnością charytatywną, wystąpieniami o prawie, pomocą osobom internowanym. W laudacji ks. Tomasz Dostatni odwoływał się do działalności publicznej prof. Rzeplińskiego, do zasług dla Kościoła i systemu prawnego w Polsce, w tym w ramach działalności w TK. Sam odznaczony dziękując, powiedział „Jestem szczęśliwy, bo jestem Polakiem, chrześcijaninem i katolikiem. To Kościołowi zawdzięczamy w dużej mierze to, że po latach zaborów i totalitaryzmów możemy mówić i myśleć po polsku”.
Nie chodzi o samopoczucie odznaczonego i jego przekonanie o własnej bezstronności. Chodzi o postrzeganie tej bezstronności przez obywateli
Informacja o odebraniu odznaczenia wywołała dyskusję, w której najmocniej zabrzmiały słowa prof. Wiktora Osiatyńskiego, skądinąd od lat współpracującego z prof. Rzeplińskim. Uznał on przyznanie i przyjęcie odznaczenia przez urzędującego prezesa TK za „najbardziej rażące i niebezpieczne złamanie zasady bezstronności w stosunkach państwo – Kościół wyrażonej w art. 25 konstytucji”. Byłoby inaczej, gdyby prof. Rzepliński w TK już nie pracował, ale zdaniem prof. Osiatyńskiego, w sytuacji rozpatrywania przez trybunał spraw dotyczących Kościoła katolickiego (związanych z edukacją, kościelnym majątkiem, wolnościami religijnymi) przyjęcie odznaczenia przez urzędującego sędziego może wywoływać wątpliwości co do jego obiektywizmu. Osiatyński zasugerował wręcz dymisję prezesa TK. Rzepliński odpierał zarzuty o stronniczość, argumentując, że na tej samej zasadzie można go podejrzewać, że jako profesor uniwersytetu czy syn rolnika nie będzie obiektywny, orzekając w sprawach szkolnictwa i rolnictwa. Problemu nie widział także prof. Andrzej Zoll, jeden z poprzednich prezesów TK. Czy rzeczywiście go nie było? Mam poważne wątpliwości.
Nie chodzi o samopoczucie odznaczonego i jego przekonanie o własnej bezstronności. Chodzi także o postrzeganie tej bezstronności przez obywateli, o odbiór społeczny takich wydarzeń. Czym innym jest na przykład prywatna wizyta osoby publicznej w świątyni, a czym innym przyjęcie odznaczenia od – w jakiejś mierze, bo to rzecz jasna skrót myślowy – strony postępowań przed TK. W tym sensie argument Rzeplińskiego, że i od innych państw przyjmował odznaczenia (litewski Krzyż Komandorski Orderu Wielkiego Księcia Giedymina), jest wątpliwy, bo nie dotyczą ich postępowania przed TK.
Na marginesie (skrzywienie zawodowe związane z monitorowaniem wyborów sędziów TK) warto zauważyć, że fakt członkostwa prof. Rzeplińskiego w bractwie nie był chyba powszechnie znany (sam znam pana profesora wiele lat, a o tym nie wiedziałem, a może nie pamiętam…). A jak czytam na stronie Gosc.pl, „Bracia w niebieskich kontuszach ubarwiają wiele diecezjalnych uroczystości kościelnych, działają charytatywnie i szerzą kult Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej”. Kandydując do TK w 2007 r., prof. Rzepliński, który zresztą był jednym z inicjatorów pełnego prześwietlania sylwetek kandydatów, odpowiedział bardzo szczegółowo na pytania do kwestionariusza osobowego dotyczącego kandydatów na sędziów TK. W odpowiedziach na dwa z nich (o „odznaczenia, tytuły honorowe, członkostwo w krajowych lub międzynarodowych stowarzyszeniach naukowych lub zawodowych” i o „członkostwo w fundacjach, stowarzyszeniach i innych organizacjach społecznych”) wymienił liczne organizacje, z którymi był związany, o bractwie jednak nie wspominając.
Znacznie więcej dyskusji wywołała nagroda uzyskana przez sędzię Julię Przyłębską, którą w grudniu 2016 r. prezydent Andrzej Duda powołał na stanowisko prezes TK. W lutym 2018 r. odebrała statuetkę i tytuł Człowieka Wolności 2017 roku tygodnika „Sieci”. W kontrowersyjnych, mówiąc delikatnie, okolicznościach. Otóż nagrodzili sędzię Przyłębską bracia Jacek i Michał Karnowscy, wydawcy i dziennikarze jawnie wspierający rząd i zwalczający jego krytyków. Tę samą nagrodę w roku poprzednim otrzymał z ich rąk Jarosław Kaczyński, a dwa lata wcześniej Andrzej Duda. Sędzi Przyłębskiej została ona wręczona podczas uroczystości, która miała niemal państwowy charakter. Obecni byli m.in. marszałkowie Sejmu i Senatu, dwoje wicepremierów i inni członkowie rządu. I prezes PiS Jarosław Kaczyński. Do tego inicjatywę finansowały państwowe przedsiębiorstwa, których lista jest długa – byli „złoty partner”, partnerzy strategiczni, główni, zwykli i wspierający. Laudacja wygłoszona przez Bronisława Wildsteina miała charakter polityczny – przedstawił J. Przyłębską jako walczącą z oligarchią, w przeciwieństwie do poprzednika, jako osobę apartyjną oraz zapewniającą, że TK działa wzorowo (naprawdę tak powiedział, można sprawdzić nagranie). Sama laureatka także nie unikała polityki, przeciwstawiając znane słowa jednego polityka (prof. Bartoszewskiego, choć nazwiska nie wspomniała) poglądom, oczywiście słusznym, prezydenta Kaczyńskiego, któremu dedykowała nagrodę. Całość podsumował po uroczystości Jarosław Kaczyński, uznając, że sędzi Przyłębskiej nagroda się należała. Omawiany kazus właściwie nie wymaga oceny, bo mam wrażenie, że mówi sam za siebie. Co ciekawe, ten „niezależny od polityki” spektakl podsumował niedawny kolega jego bohaterów, Marek Migalski, który zapytywał na Twitterze: „A nie lepiej, żeby pani Przyłębska, zamiast zostać Człowiekiem Wolności, została ogłoszona Człowiekiem Prawa i Sprawiedliwości?”. Choć były i inne komentarze, jak gratulacje dla „pani Julii” od Wojciecha Biedronia – pracownika mediów braci Karnowskich. W debacie podnoszono także, że choć wedle organizatorów „ideą plebiscytu jest uhonorowanie Polaków szczególnie zasłużonych dla budowy demokracji i obrony wolności słowa w naszym kraju”, to nagrodzono sędzię Przyłębską, która jako pierwsza w historii TK wprowadziła zakaz wstępu dla mediów, fotografowania i filmowania…
Jeszcze w tym samym roku sędzia Przyłębska przyjęła kolejną nagrodę, tym razem z rąk premiera, podczas obchodów setnej rocznicy wybuchu Powstania Wielkopolskiego – została przez Mateusza Morawieckiego odznaczona Medalem 100-lecia Odzyskania Niepodległości zasłużonych dla Wielkopolski.
W obliczu opisanych powyżej honorów dla sędzi TK J. Przyłębskiej, przyznawanych w zgoła partyjnej atmosferze, intrygująco zabrzmiał głos rzecznika dyscyplinarnego, który postanowił zbadać, czy sędzia gdańskiego sądu rejonowego Dorota Zabłudowska nie popełniła przewinienia dyscyplinarnego przez przyjęcie nagrody od prezydenta miasta. Zostawmy na boku okoliczności (chodziło o prezydenta Pawła Adamowicza, a rzecznik dyscyplinarny napisał pismo do pani sędzi w kilka dni po jego zabójstwie) i skupmy się na istocie. Sędzia Zabłudowska została jedną z trzech laureatek Gdańskiej Nagrody Równości Prezydenta Miasta Gdańska. Z uzasadnienia wynika, że przyznano ją za to, że „swoją postawą promuje zasadę równości, sprawiedliwości społecznej i poszanowania praw człowieka, w szczególności prawa do niezależnego i niezawisłego sądu”, oraz za „otwarcie środowiska sędziowskiego na obywateli”. Nagrodę przyznano w ramach działania Gdańskiej Rady ds. Równego Traktowania. Skład i regulamin pracy Kapituły Nagrody określa corocznie prezydent Gdańska w zarządzeniu (sam członkiem kapituły nie jest, w jej skład wchodzą członkowie wspomnianej Rady). Jednocześnie media ujawniły, że w sądzie, w którym orzeka pani sędzia, prezydent Adamowicz miał sprawę karną, w której był oskarżony.
Co do zasady nie kwestionowałbym prawa do nagradzania sędziów w ramach działania samorządu lokalnego, ale w opisanej sprawie widzę dwa problemy. Nagroda Równości jest elementem lokalnej polityki równego traktowania, której można tylko przyklasnąć. W „normalnej” demokracji wątpliwości by nie było, ale w zaostrzonych warunkach związanych z atakiem władzy na niezależność sądów uzasadnienie przyznania nagrody i wręczenie jej przez wyraźnie określonego polityka – który w dodatku ma w sądzie osoby odznaczanej sprawę karną – takie pytania może wywoływać. Dla świętego spokoju, dla budowy wizerunku wymiaru sprawiedliwości lepiej takich sytuacji unikać. Albo chociaż symbolicznie podkreślać świadomość delikatności kontekstu – w tym przypadku np. nagrodę mogliby wręczyć współprzewodniczący Rady ds. Równego Traktowania, z publicznym wyjaśnieniem sytuacji.

Wśród obywateli

Powyższe przykłady łączyło to, że byli w nie jakoś zaangażowani politycy. Jest jednak wiele możliwości honorowania sędziów przez obywateli. Dajmy kilka przykładów.
Sędziowie występują w rankingach opracowywanych przez media (jak ranking 50 najbardziej wpływowych prawników DGP). Występują w konkursach o tytuł np. Prawnika Pro Bono Roku (konkurs organizowany przez Fundację Uniwersyteckich Poradni Prawnych). Jest to niewątpliwie wyraz uznania dla konkretnych osób. Na sam fakt pojawienia się w rankingu czy wśród nagrodzonych przez media sędziowie nie mają wpływu, jest to ocena osób trzecich. Ale już np. na udział w uroczystości czy odbiór nagrody wpływ mają i muszą podejmować rozsądne decyzje – nie każde medium i nie wszystkie nagrody są takie same. Co innego media branżowe czy konkursy, w których ocenia się prawniczy kunszt i działania prawne, a co innego media polityczne, biorące udział w partyjnej walce.
Sędziowie są nagradzani przez organizacje obywatelskie. Od kilku lat tytuł Obywatelskiego Sędziego Roku przyznaje Fundacja CourtWatch Polska znana z monitorowania rozpraw sądowych. Pierwszym laureatem (2015 r.) był sędzia rejonowy, prezes Sądu Rejonowego Katowice-Zachód Jarosław Gwizdak, a ostatnią laureatką (2018 r.) sędzia Dorota Hildebrand-Mrowiec z Sądu Rejonowego w Zamościu, a jednocześnie prezeska Stowarzyszenia Sędziów Rodzinnych w Polsce. Taki tytuł i nagłaśnianie informacji o zwycięzcach może się bardzo przysłużyć i obywatelom, i wymiarowi sprawiedliwości. Pokazuje bowiem sędziów, których postawy warto naśladować, którzy nawiązują z obywatelami szczególny kontakt i potrafią zdobywać ich zaufanie i szacunek. Ale i w przypadku takich nagród warto, żeby zarówno regulaminy konkursów, jak i skład kapituły, były dostępne dla każdego w internecie. Żeby, niezależnie od tego, że kandydatury często zbiera się publicznie, wiadomo było, kto był w składzie jury podejmującego decyzję. W przypadku sędziów to szczególnie ważne.
Poza wspomnianymi cyklicznymi wydarzeniami są także nagrody jednorazowe. W 2017 r. Stowarzyszenie im. prof. Zbigniewa Hołdy przyznało po raz pierwszy sędziemu nagrodę tego samego imienia. Otrzymał ją prof. Adam Strzembosz – sędzia w stanie spoczynku, zatem ryzyko konfliktu interesów nie zachodziło. Został nagrodzony za działania związane z polityką, bo za publiczną obronę sądów i sędziów przed atakami rządzących. Trudno mu jednak zarzucić działania „partyjne”. Warto podkreślić, że zarówno regulamin nagrody, jak i skład jury są dostępne na stronach fundacji.
Jeszcze inny przykład to nagroda okolicznościowa, statuetka „Stojącym w imię zasad”, przyznana „za wytrwały opór przeciwko PiS-owskim reformom sądownictwa” przez ruch Obywatele RP dla I prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzaty Gersdorf. Ruch uhonorował dwie osoby: panią prezes „reprezentującą całe środowisko sędziowskie, które walczyło o niezawisłe sądy” oraz panią Beatę Katkowską, która „demonstrowała samotnie przed Sądem Rejonowym w Gryficach. Po to samo”. Obywatele RP to ruch stricte polityczny, choć podczas uroczystości podkreślano, że statuetki są wręczane po raz pierwszy, a organizatorzy mają nadzieję, że i po raz ostatni, oraz że uroczystość nie ma charakteru politycznego.

We własnym gronie

Sprawa odznaczeń dla sędziów była przedmiotem debaty i rozstrzygnięć Krajowej Rady Sądownictwa już w 2007 r. Ówcześni członkowie rady, których zapytałem, pamiętają to różnie. Ich wspomnienia łączy to, że chodziło o chęć honorowania wyróżniających się sędziów przechodzących w stan spoczynku. Wynikało to także z faktu, że sędziowie nie byli nagradzani przez władze państwowe (poza zupełnymi wyjątkami) oraz że wniosek do prezydenta o odznaczenie dla sędziego musiałby wychodzić z Ministerstwa Sprawiedliwości, co nie jest specjalnie zręczne. W 2007 r. KRS uchwaliła pierwszy, a w 2014 r. rozbudowany regulamin w sprawie zasad uhonorowania medalem „Zasłużony dla Wymiaru Sprawiedliwości – Bene Merentibus Iustitiae”. Po drodze pojawiły się problemy, bo prezesi sądów czasem dość automatycznie kierowali wnioski o uhonorowanie przechodzących w stan spoczynku sędziów, których postawy przed 1989 r. budziły poważne wątpliwości. Dlatego zmiany wprowadzone w 2014 r. zakładały dokładną analizę sylwetek i akt osobowych kandydatów do nagrody przez kilkuosobowy zespół KRS. Dzięki temu udawało się uniknąć wpadek (choć do kilku, moim zdaniem, doszło). Uroczystości wręczania tych medali były wzruszające, doceniano bowiem kilkudziesięcioletnią pracę ludzi, którzy spędzili często całe życie zawodowe w jednym sądzie, każdego stopnia, od sądu rejonowego poczynając. Medale przyznawano niemal wyłącznie sędziom (czasem byłym), jednak od 2015 r. nastąpiła zmiana i uhonorowano kilka osób z innych zawodów i organizacji obywatelskich, doceniając ich wkład w budowę lub obronę niezależnego sądownictwa. Podczas ostatniego nadzwyczajnego posiedzenia w marcu 2018 r. częściowo rozwiązana przez ustawę o KRS Rada zniosła medal.
Inny przykład nagród środowiskowych to nowa inicjatywa Iustitii. Konkurs o Nagrodę Honorowej Odznaki Iustitii został przeprowadzony po raz pierwszy w 2019 r., jego regulamin dostępny jest w internecie. Celem jest upowszechnianie dokonań członków SSP Iustitia w realizowaniu celów statutowych, w szczególności takich jak umacnianie niezależności sądów i niezawisłości sędziów, rozwój demokracji, ochrona wolności, praw i swobód obywatelskich, rozwój świadomości prawnej i obywatelskiej społeczeństwa. Kapituła wybrała ośmioro laureatów, a w ramach głosowania internetowego obywatele wskazali wśród nich osobę szczególnie wyróżnioną, laureata Obywatelskiej Honorowej Odznaki Iustitii (został nim sędzia Igor Tuleya).

Potrzeba zasad

Pokazane przykłady nie wyczerpują w żadnej mierze tematu, zagadnień jest więcej, można by rozwijać problematykę przyznawania i przyjmowania odznaczeń państwowych, a także odznaczeń od innych państw, rolę wyróżnień szczególnych rodzajów, jak nagrody zagraniczne (nagroda im. Theodora Heussa, byłego prezydenta Niemiec i polityka FDP dla prof. M. Gersdorf w 2019 r.), doktoraty honoris causa (Uniwersytetu w Osnabruck dla prof. A. Rzeplińskiego w 2016 r., na pół roku przed końcem kadencji) czy umieszczenie w panteonie Legal Heroes opracowywanym przez norweskiego profesora H.P. Gravera (prof. M. Gersdorf). Omówione przykłady, pomimo ich niekompletności, pozwalają jednak na sformułowanie kilku zagadnień ogólnych, nad którymi warto moim zdaniem dyskutować, próbując uzgodnić standardy.
Trzeba odróżniać bycie nagrodzonym od przyjęcia nagrody czy odznaczenia. Za pierwsze sędzia nie odpowiada, za drugie tak. I nie każde wyróżnienie powinien przyjmować. Argument „ja o to nie zabiegałem” nie wystarcza, odbiór nagrody świadczy o jej akceptacji, a także akceptacji odbioru społecznego tego faktu. Zastosowanie powinny mieć ogólne zasady udziału sędziów w życiu publicznym, czyli unikanie polityki i kontekstu partyjnego.
Warunkiem przyjęcia nagrody powinien być publicznie znany regulamin jej przyznawania oraz skład jury czy kapituły nagrody, a nie zawsze ma to miejsce.
Ważne kryteria oceny nagrody to zagadnienie, czy jej przyjęcie nie stworzy wątpliwości co do bezstronności sędziego oraz potencjalnego konfliktu interesów. Nie chodzi tylko o zaufanie do poszczególnych osób, o podejrzenia, że ktoś mógłby działać w sytuacji konfliktu, lecz także o odbiór społeczny, o wizerunek wymiaru sprawiedliwości jako niezależnego od polityki i innych wpływów. Wydaje się, że nieco mniejsze ograniczenia dotyczą sędziów w stanie spoczynku, bowiem ryzyko, o którym mowa, jest wtedy mniejsze.
Niezależnie od indywidualnej oceny dokonywanej przez każdego sędziego, którego to dotyczy, wydaje mi się, że powinien istnieć mechanizm, możliwość zwracania się przez zainteresowanego sędziego w sytuacjach niepewności do odpowiedniego ciała, np. komisji etycznej KRS, z prośbą o opinię, czy przyjęcie danego wyróżnienia nie budzi wątpliwości.
Jestem zwolennikiem honorowania przez obywateli wyróżniających się sędziów w służbie. Jednak zarówno nagradzające organizacje, jak i nagradzane osoby muszą widzieć szersze tło i unikać sytuacji narażających na utratę zaufania do sądów i sędziów. Jest to szczególnie trudne obecnie, bo wyróżnianie sędziów za ich proobywatelskie postawy w obronie niezależności sądów i sędziów jest wpisywane także w konflikt polityczny i partyjny. A jak jest ważne, niech świadczą słowa jednej z nagrodzonych. „Państwo dajecie nam siłę, nam, sędziom. Czasy są ciężkie. Naprawdę czasem jest trudno mówić «nie», kiedy łamane jest prawo i konstytucja, ale dzięki temu, że wiemy, że jesteśmy potrzebni obywatelom, że nie pełnimy roli służebnej wobec państwa, a wobec obywateli, służbę jako trzecia władza, która ma swój głos, ma swoją twarz, ma odwagę i siłę, żeby tutaj stać i żeby robić to, co należy. Mam nadzieję, że państwa nie zawiedziemy” – mówiła Dorota Zabłudowska w wystąpieniu po odebraniu nagrody w Europejskim Centrum Solidarności.
prezes INPRIS – Instytutu Prawa i Społeczeństwa, pracownik Wydziału Prawa Uniwersytetu w Oslo, projekt badawczy „Judges under Stress – the Breaking Point of Judicial Institutions”, były członek Krajowej Rady Sądownictwa powołany przez prezydenta RP (wrzesień 2010 – wrzesień 2015)