Powoli upada koncepcja izolowania sprawców z zaburzeniami po wyjściu z więzienia, którą po tragedii w Gdańsku wysunął minister zdrowia. Eksperci nie pozostawili na niej suchej nitki.
Psychiatria za kratami / DGP
W reakcji na zabójstwo Pawła Adamowicza szef resortu zdrowia Łukasz Szumowski zapowiedział szybkie wprowadzenie możliwości kierowania na przymusowe leczenie osadzonych, którzy w momencie opuszczania więzienia nadal stwarzają zagrożenie. – Gdy osoba, która zachorowała w trakcie odbywania kary, wychodzi z zakładu karnego, praktycznie znika z radarów, chociaż ryzyko popełniania przez nią czynów przemocowych wobec siebie i innych może być wysokie – tłumaczył minister.

Nie ma lekarstwa

Zmiany, przygotowywane we współpracy z resortem sprawiedliwości, miały przede wszystkim obejmować nowelizację ustawy o ochronie zdrowia psychicznego. Główne założenie było takie, żeby na wniosek dyrektora zakładu karnego bądź aresztu śledczego wyspecjalizowani biegli z wykorzystaniem narzędzi oceny ryzyka przemocy sporządzali opinię na temat prawdopodobieństwa popełnienia kolejnego przestępstwa przez osadzonych, których stan psychiczny budzi poważne wątpliwości. Procedurze poddawani byliby zarówno sprawcy, u których w trakcie odbywania kary rozpoznano chorobę psychiczną, jak i ci, u których zdiagnozowano zaburzenia osobowości (np. o cechach psychopatycznych), uzależnienie od narkotyków czy alkoholu, a nawet upośledzenie umysłowe. Ostatecznie decyzja o przymusowym leczeniu w szpitalu psychiatrycznym bądź ambulatoryjnym leżałaby w rękach sądu opiekuńczego.
Zaraz po zapowiedzi ministra zdrowia z inicjatywy premiera Mateusza Morawieckiego powołano zespół ekspertów rekomendowanych przez poszczególne opcje polityczne, których zadaniem było wypracowanie propozycji rozwiązań w oparciu o koncepcję resortu. Wśród nich znaleźli się m.in. uznani przedstawiciele środowiska psychiatrycznego i penitencjarnego.
– Wszyscy eksperci się zgodzili, że zmiany są konieczne, ale głównie w obrębie prawa karnego wykonawczego oraz kodeksu karnego, a nie ustawy o ochronie zdrowia psychicznego. Ona istnieje po to, aby chronić chorych psychicznie, a nie przymusowo hospitalizować osoby z zaburzeniami osobowości, na które nie ma lekarstwa – mówi DGP jeden z uczestników spotkań w resorcie zdrowia, zastrzegając anonimowość.

To domena innego resortu

Eksperci doszli więc do wniosku, że rozwiązanie problemów z nadzorem nad sprawcami, którzy w momencie zakończenia kary więzienia wykazują skłonność do przemocy, to bardziej domena Ministerstwa Sprawiedliwości. A jego wysiłki powinny zaś skoncentrować się na rozbudowie psychiatrii penitencjarnej oraz systemu resocjalizacji w kierunku modeli funkcjonujących w krajach zachodnich. W wielu z nich niebezpieczni przestępcy z zaburzeniami psychicznymi po zakończeniu kary mogą trafić do ośrodków dostosowanych do ich potrzeb terapeutycznych z odpowiednimi zabezpieczeniami. Na przykład w Niemczech takie placówki funkcjonują przy zakładach karnych, a w Holandii są to kliniki psychiatrii sądowej działające w systemie terapii behawioralnej (tzw. TBS).
– Wprowadzanie do ustawy o ochronie zdrowia psychicznego narzędzi detencji prewencyjnej to całkowicie chybiona i skrajnie niebezpieczna ścieżka, rodząca obawy znane z historii. Efektem nowelizacji przepisów powinno być dalsze usprawnienie procedur określonych w kodeksie karnym wykonawczym oraz powołanie nowej kategorii ośrodków resocjalizacyjnych z myślą o osobach zdemoralizowanych, dyssocjalnych, które mogą stwarzać zagrożenie dla innych – przekonuje Igor Radziewicz-Winnicki, ekspert w dziedzinie ochrony zdrowia, były wiceminister zdrowia w rządzie Platformy Obywatelskiej, który brał udział w pracach zespołu. – Jedną ustawą nie jesteśmy w stanie zniwelować zagrożenia wynikającego z obecności w społeczeństwie takich ludzi. Co do zasady konieczne jest też podjęcie szerokich działań na rzecz profilaktyki zdrowia psychicznego, znoszenia nierówności społecznych i ograniczenia agresji i przemocy w życiu publicznym – dodaje były wiceminister.

Kosztowne propozycje

Wśród rekomendowanych przez ekspertów propozycji zmian, które mają trafić na biurko premiera, jest pomysł, aby już przy wydawaniu wyroku skazującego sąd miał możliwość zastrzeżenia, że ewentualne opuszczenie więzienia przez sprawcę będzie zależało od opinii specjalnej komisji złożonej z psychiatrów, psychologów i fachowców od resocjalizacji. To oni musieliby wspólnie ocenić, czy w chwili zakończenia kary przestępca dalej jest niebezpieczny i czy będzie uczestniczył w orzeczonej mu terapii. Kolejna propozycja sprowadza się do zwiększenia kompetencji sądów penitencjarnych. W założeniu miałyby one uzyskać możliwość uruchomienia procedury prewencyjnej w sytuacji, gdy z opinii psychiatry i psychologa (sporządzonej przy użyciu narzędzi ryzyka oceny przemocy) wynika, że osadzony z zaburzeniami wymaga nadzoru na wolności (chodzi nie tylko o kontrolę policji, lecz także np. kuratora).
Z informacji DGP wynika, że Ministerstwo Sprawiedliwości nie jest zbyt chętne, żeby wziąć na siebie przygotowanie zmian, uważając, że wszystko, co związane z leczeniem, to sprawa resortu zdrowia. Zwłaszcza że realizacja postulatów ekspertów wymagałaby poważnych nakładów finansowych i organizacyjnych.