O sytuacji w adwokaturze i zniesieniu zakazu pracy adwokatów na etacie, mówi Jerzy Marcin Majewski, adwokat,
Jerzy Marcin Majewski adwokat / DGP
Ostatnio mocno krytykował pan sekretarza Naczelnej Rady Adwokackiej Rafała Dębowskiego, który występując w Sejmie w sprawie petycji dotyczącej zniesienia zakazu pracy adwokatów na etacie stwierdził, że większość adwokatów jest za utrzymaniem zakazu. Podczas gdy jest odwrotnie.
Nie chcę, żeby to wyglądało, jakbym krytykował kolegę Dębowskiego, bo nie uważam, żeby miał złą wolę. Myślę, że po prostu użył zbytniego skrótu myślowego. To większość członków NRA oraz konserwatywnych adwokatów – w tym ja – jest za utrzymaniem zakazu. Jednak znaczna większość młodzieży jest za jego zniesieniem. Według ankiety „Strategia dla adwokatury” z 2015 r. takiego zdania jest aż 70 proc. adwokatów, a wśród aplikantów odsetek ten wynosi aż 90 proc. Warto jednak pamiętać, że pytanie w ankiecie było bardzo ogólne, a NRA obecnie pracuje nad propozycją legislacyjną, która jest kompromisowa, tzn. dopuszcza zatrudnienie na umowę o pracę w spółce adwokackiej czy radcowskiej, ale nie bezpośrednio u klienta. Nie należy więc potępiać NRA w czambuł, jak robią to niektórzy młodzi adwokaci, mówiąc, że samorząd jest nam niepotrzebny. Niestety, można mieć pretensje o niektóre jego działania, ale został on wybrany przez środowisko adwokackie. Jeśli jest więc coś złego z samorządem, to jest to przejaw problemów w całym środowisku. Mamy taki samorząd, jaki mamy, a bez niego adwokatura nie istnieje.
Kto przeprowadził tę ankietę, o której pan wspomniał?
Inicjatorem był dziekan izby poznańskiej prof. Maciej Gutowski. Polecił mi administrowanie tą ankietą w Poznaniu, a później ze wsparciem NRA w całym kraju. Zaskoczył mnie bardzo duży odzew, bo odpowiedzi przesłało ponad 8 tys. adwokatów i aplikantów. Niestety, takich badań wciąż jest za mało. Nie sprawdzono np., jakie są przeciętne koszty prowadzenia kancelarii i jej dochodowość. Bez takich danych trudno jest negocjować z ministrem sprawiedliwości wysokość stawek za sprawy z urzędu, bo zarówno propozycje resortu, jak i adwokatury są wzięte znikąd. To oderwanie od realnych problemów młodych adwokatów widać także w przypadku dyskusji o zniesieniu etatu. NRA broni mitycznej „niezależności adwokata”. Ale jaka jest różnica między adwokatem zatrudnionym na umowę o pracę a tym zatrudnionym na umowę-zlecenie, gdy pracują dla jedynej większej firmy w danym mieście? W takiej sytuacji nie ma mowy o niezależności.
Ankietę przeprowadzono trzy lata temu, od tamtego czasu do palestry dołączyło wielu młodych adwokatów. Czy nie należałoby przy okazji prac legislacyjnych powtórzyć ankiety?
Ja jestem wielkim zwolennikiem badań socjologicznych, ale nie można też ciągle i w każdej sprawie pytać całego środowiska, jakie ma zdanie na dany temat. Adwokaci to bardzo zajęci ludzie. Jednak jeśli mamy już takie analizy, nazwane nawet „Strategią dla adwokatury”, to opierajmy się na nich i nie udawajmy, że ich nie ma. Kolega Dębowski powinien powiedzieć, że choć większość adwokatów jest za zniesieniem zakazu, to samorząd jest temu przeciwny i przekonuje resztę, a jednocześnie pracuje nad kompromisowym rozwiązaniem. Rozumiem motywację sekretarza NRA, który nie chciał dopuścić, by komisja zajęła się tą petycją. Proszę zresztą zwrócić uwagę, że to był anonimowy świstek papieru, liczący kilka akapitów. Często petycje w wiele ważniejszych sprawach, które składałem, nie docierały nawet do biurka marszałka. Jeśli więc ta petycja zaczęła być procedowana, to stała za tym jakaś wola polityczna. W obecnym klimacie nagonki na samorządy zajęcie się przez komisję tą petycją byłoby najgorszym wyjściem i nie dziwię się, że NRA chciała temu zapobiec. Jednak wszystko wskazuje na to, że różnice między samorządami adwokatów i radców będą zanikać, aż zawody zostaną połączone. Adwokatura w starym, kontynentalnym stylu odejdzie do lamusa, a pojawi się nowa, bardziej w stylu amerykańskim.