W najlepsze trwa już sprzedaż żywych karpi. W sklepach, na targowiskach i bazarach. Warunki, w jakich odbywa się handel rybami, pozostawiają wiele do życzenia, normą jest m.in. pakowanie ich do toreb bez wody. Tymczasem ustawa o ochronie zwierząt zobowiązuje nas wszystkich do humanitarnego traktowania każdego zwierzęcia. Co więcej, wskazuje, że powodowanie u nich bólu i cierpienia albo świadome do tego dopuszczanie jest przestępstwem. Czy możliwa jest sprzedaż żywych karpi w zgodzie z ustawą o ochronie zwierząt?
To pytanie stawiam sobie jako adwokat, od lat zajmując się ochroną zwierząt, a także jako rzeczniczka ds. ochrony zwierząt przy Polskim Towarzystwie Etycznym. Analiza przepisów i orzecznictwa sądowego prowadzi do wniosku, że przy sprzedaży żywych karpi niemożliwe jest zachowanie standardów wynikających z ustawy. Dopóki więc będzie trwać handel żywymi rybami, dopóty ich cierpienie będzie niepotrzebnie wydłużane – a przecież tego ustawa o ochronie zwierząt zabrania.
Kluczowy dla oceny tej sprawy jest aspekt „zbędności” tej sprzedaży w kontekście celu, w jakim zwierzę jest kupowane. Przecież nie po to, by je hodować, tylko zjeść. Nie ma zatem żadnego logicznego uzasadnienia tłumaczącego potrzebę kupna żywego karpia, zamiast nabycia mięsa. Ma to znaczenie, bo ustawa w art. 33 ust. 1a stanowi, że uśmiercanie zwierząt ma się odbywać w sposób przysparzający im minimum cierpienia fizycznego i psychicznego. Wydawanie żywego zwierzęcia klientowi, który najczęściej nie ma ani doświadczenia potrzebnego do jego zabicia, ani odpowiednich narzędzi, jest świadomym łamaniem tego przepisu.
Prowadząc sprawy karne związane ze znęcaniem nad karpiami, często spotykam się z nagraniami, na których żywa ryba wyjęta z wody rzuca się tak intensywnie, że spada na podłogę. Jeśli tego typu sytuacje zdarzają się w sklepach, pewne jest, że dochodzi do nich też w mieszkaniach. Każde uderzenie o podłogę czy blat, przytrzymywanie w okolicach skrzelowych, przyciskanie do deski naraża rybę na cierpienie. Ustawa o ochronie zwierząt w art. 6 ust. 2 wskazuje, że jego powodowanie albo świadome dopuszczanie do niego wypełnia znamiona przestępstwa, za które grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności (art. 35 ust. 1a). Takiej samej odpowiedzialności podlega ten, kto dokonuje uśmiercenia zwierzęcia w sposób powodujący zbędne cierpienie fizyczne lub psychiczne, a także ten, kto dokonuje zabicia zwierzęcia w obecności lub przy udziale dzieci (art. 35 ust. 1 w zw. z 34 ust. 4 pkt 2).
Powyższe przestępstwa mają charakter powszechny, to znaczy, że może popełnić je każdy, kto narusza przepisy ustawy o ochronie zwierząt. Zagrożony odpowiedzialnością karną jest sprzedawca, który np. wkłada rybę do worka foliowego bez wody. Organizator sprzedaży (kierownik stoiska, dyrektor sklepu), który świadomie dopuszcza do złego traktowania zwierząt, np. poprzez przetrzymywanie ich w za małych basenach, oraz klient, który przenosi żywą rybę bez wody, umieszcza w sklepowym koszyku, dalej robi zakupy, a po przyniesieniu do domu – przetrzymuje ją w ciasnocie, w nieodpowiedniej wodzie.
Sprzedaż karpi jest wieloetapowa: najpierw są dostarczane do sklepu, potem wypakowywane do basenów z wodą, przetrzymywane w zbiornikach, wyjmowane z nich w celu pokazania, zważenia i zapakowania. Następnie trafiają do worków foliowych bez wody albo do toreb bez wody rekomendowanych przez Głównego Lekarza Weterynarii lub innych pojemników. W tym miejscu należy zwrócić uwagę na słowo „pakowanie”, tak znamienne dla traktowania żywych karpi. Pakuje się produkt nieżywy: ziemniaki, węgiel, cukier, prezenty. Żywe zwierzę nie powinno trafiać do opakowania, a ryba – tym bardziej do pojemnika bez wody. Trzeba pamiętać o brzmieniu art. 1 ust. 1 ustawy: „Zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę”.
Ta wieloetapowość powoduje znaczne wydłużenie czasu, a w którym karp narażony jest na ból i cierpienie. Nie ma przy tym dla mnie większego znaczenia, czy ryba jest pakowana do „opakowań bez wody” rekomendowanych przez Głównego Lekarza Weterynarii, bo w mojej ocenie wytyczne GLW są tu sprzeczne z ustawą o ochronie zwierząt.
Ustawa ta jako przykłady znęcania wskazuje m.in. utrzymywanie zwierzęcia w stanie rażącego zaniedbania, w tym w warunkach uniemożliwiających mu zachowanie naturalnej pozycji ciała (art. 6 ust. 2 pkt 10); precyzując w art. 4 pkt 11, że rażące zaniedbanie obejmuje także nadmierną ciasnotę. Innym przykładem znęcania jest transport i przenoszenie zwierząt w sposób powodujący ich zbędne cierpienie i stres (art. 6 ust. 2 pkt 6). Zaś od 1 stycznia 2012 r. obowiązuje przepis, który wprost odnosi się do ryb, stanowiąc, że „znęcaniem nad zwierzętami jest transport żywych ryb lub ich utrzymywanie bez dostatecznej ilości wody umożliwiającej oddychanie”.
Tymczasem GLW w wydanych w zeszłym roku i w latach ubiegłych „Wytycznych w postępowaniu z żywymi rybami będącymi przedmiotem sprzedaży detalicznej” wskazuje, że dozwoloną formą przenoszenia żywych karpi jest opakowanie bez wody, ale wyposażone w specjalny „perforowany wkład z tworzywa umieszczony wokół ciała ryby”, mający umożliwić jej oddychanie przez skórę. W mojej ocenie wytyczne bazują na błędnym założeniu, że do zachowania zgodności z ustawą wystarczy, by zwierzę pozostawało w warunkach, które pozwolą mu przeżyć. Takie rozumowanie wypacza istotę ustawy, bo nie chroni zwierząt przed zbędnym cierpieniem lub bólem, lecz jedynie zapewnia minimum konieczne do przetrwania. Co więcej – oczywiste jest, że karp leżąc w torbie bez wody, owinięty „perforowanym wkładem” nie może zachować naturalnej pozycji ciała, znajduje się w ciasnocie, a transport w taki sposób powoduje dodatkowe cierpienie i stres.
13 grudnia 2016 r. Sąd Najwyższy wydał wyrok mający przełomowe znaczenie dla ochrony karpi przed niehumanitarnym traktowaniem (sygn. akt II KK 281/16). Wskazał w nim, że „naturalnym środowiskiem ryb jest środowisko wodne, a więc zasadą winno być transportowanie, przetrzymywanie i przenoszenie ryb w środowisku wodnym, a więc takim, które zapewnia im właściwe warunki bytowania, czyli możliwość egzystencji, zgodnie z ich potrzebami gatunkowymi”.
Sprzedaż żywych karpi, w związku ze swoją wieloetapowością, a także powierzeniem tych zwierząt osobom prywatnym, nieposiadającym w większości wiedzy i doświadczenia w zabijaniu zwierząt – naraża je na zbędny ból i stres. W mojej ocenie nie ma żadnego uzasadnienia dla tego, by wydłużać drogę cierpienia tym rybom, skoro w pozostałych przypadkach mięso w sklepach sprzedawane jest jako gotowy produkt, nie zaś jako żywa istota.
Autorka jest zwyciężczynią organizowanego przez DGP i Wolters Kluwer konkursu: Rising Stars. Prawnicy – liderzy jutra 2017