Nie ma paraliżu w wymiarze sprawiedliwości; w poniedziałek odbędzie się posiedzenie zespołu, który zajmie się zasadami wynagradzania pracowników tego sektora - powiedział w czwartek w Sejmie wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik odpowiadając na pytania PO-KO ws. protestów w sądach.

Od poniedziałku trwa protest pracowników sądów polegający m.in. na korzystaniu przez nich ze zwolnień lekarskich, domagając się wyższych wynagrodzeń. Przewodnicząca Krajowej Rady Związku Zawodowego Pracowników Wymiaru Sprawiedliwości RP Iwona Nałęcz-Idzikowska poinformowała we wtorek PAP, że w ubiegłym tygodniu do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry zostało wysłane pismo z prośbą o ustalenie terminu spotkania i rozmów z przedstawicielami pracowników sądów. Jak dodała, pismo to pozostało bez odpowiedzi, dlatego we wtorek w kancelarii premiera Mateusza Morawieckiego i w sekretariacie ministra Ziobry złożone zostały kolejne pisma w tej sprawie. Pracownicy sądów domagają się w nich wyznaczenia do 15 grudnia terminu rozmów ze związkami. W razie braku reakcji ze strony resortu, zapowiadają akcję protestacyjną.

Posłanka Joanna Frydrych (PO-KO) podczas pytań w sprawach bieżących w Sejmie mówiła, że w związku z protestami w sądach odwoływane są tysiące rozpraw; dodała, że "paraliż nastąpił już w wielu apelacjach". Zapytała wiceministra sprawiedliwości, czy dostrzega on skalę zjawiska protestów w sądach oraz czy planowany jest wzrost wynagrodzeń dla pracowników sądów.

Wójcik odparł, że codziennie rozmawia z dyrektorami sądów apelacyjnych na temat odwołanych wokand. Powołując się na dane ze środy wymienił, że w przypadku apelacji białostockiej z 1814 spraw spadło 90, w przypadku apelacji łódzkiej na 4767 spraw spadło 1036 spadło, w przypadku apelacji szczecińskiej na 1629 spraw 194 spadły. Jak mówił, w apelacji rzeszowskiej na 921 spraw 192 spadły, w apelacji krakowskiej na 2719 spraw spadło 410 spadło, w apelacji katowickiej na 3239 spraw spadło 52, a w przypadku apelacji warszawskiej na 1595 spraw spadło 132. "O jakich tysiącach państwo mówicie? Nie ma paraliżu wymiaru sprawiedliwości" - oświadczył wiceszef MS.

Jak ocenił, PO "nie ma prawa na ten temat dyskutować". "Chciałbym, żeby pracownicy dzisiaj dowiedzieli się o jaki wskaźnik wzrastały wynagrodzenia w czasach, kiedy rządziliście. To powiem: 2011 r. - 0, w 2012 r. - 0, w 2013 r. - 0, w 2014 r. - 0, w 2015 r. - 0. Takie są skutki waszych rządów" - mówił Wójcik.

"W 2016 r., kiedy zaczęło rządzić Prawo i Sprawiedliwość to dla pracowników wymiaru sprawiedliwości podniesiono wynagrodzenia średnio o 10 proc. W kolejnym roku podniesiono wynagrodzenia o 1,3 proc. Jeżeli chodzi o obecny rok to jest podniesione wynagrodzenie o 2 proc., chociaż w sferze budżetowej był zamrożony wskaźnik wzrostu wynagrodzeń" - mówił wiceminister. Jak dodał, w budżecie na przyszły rok jest zapisany wzrost wskaźnika wynagrodzeń o 5 proc.

"Wiecie dlaczego jest takie dzisiaj wynagrodzenie w wymiarze sprawiedliwości? Bo wy nic nie robiliście. Nie da się skokowo w trzy lata podnieść wynagrodzeń ze względu na to, że przez 5 lat, przez 6 lat państwo zamrażaliście wskaźnik, zero po prostu wypłacaliście" - mówił Wójcik. Jak zauważył, w przypadku nagród w 2015 r. wypłacano 50 mln zł, a w 2017 r. wypłacono z kolei ponad 130 mln zł. Przyznał, że w 2018 r. jest to ponad 100 mln zł.

"Przeciętne miesięczne wynagrodzenie w 2015 r. za państwa (rządów) - 3698 zł brutto - to jest razem z dodatkami, razem z nagrodami. Jeżeli chodzi o 2017 r. - koniec roku, bo jeszcze nie mamy danych aktualnych - 4281 zł, czyli podniesione o 15,77 proc. 15 proc. od czasów, kiedy skończyliście swoje rządy nieudolne" - powiedział Wójcik. Przyznał, że płace w wymiarze sprawiedliwości są za niskie, ale jak zaznaczył, "nie da się w ciągu trzech lat nadrobić zaniedbań z ośmiu lat". Zaapelował również do pracowników sądów, którzy przebywają na zwolnieniach chorobowych, aby zakończyli tę formę protestu. "Wymiar sprawiedliwości jest dla społeczeństwa. Społeczeństwo na tym traci" - zaznaczył wiceszef MS.

"W poniedziałek odbędzie się posiedzenie specjalnego zespołu, który zajmuje się zupełnie nowymi zasadami wynagradzania pracowników wymiaru sprawiedliwości" - poinformował Wójcik. Jak zastrzegł, zespół pracuje już od kilku miesięcy.

Posłanka Joanna Augustynowska (PO-KO) dopytywała Wójcika, czy MS zleciło zatrudnianie na umowy zlecenie na zastępstwo w sądach, gdzie trwają protesty. "Tak, ponieważ wymiar sprawiedliwości to jest ten obszar, do którego ludzie przychodzą po sprawiedliwość w różnych bardzo trudnych sytuacjach, czasami dramatycznych, i sądy muszą funkcjonować" - odpowiedział.

"Obowiązkiem dyrektorów i prezesów jest zapewnić płynne funkcjonowanie wszystkich sądów w Polsce. Jest rzeczą normalną, że w takiej sytuacji, kiedy rzeczywiście części pracowników nie ma, bo jest zwiększona absencja chorobowa, to obowiązkiem dyrektora jest to, żeby szukać różnych pomysłów na to, żeby zastąpić tych pracowników, którzy w tym czasie chorują innymi dlatego wysłaliśmy pismo z Ministerstwa Sprawiedliwości, że można rzeczywiście przyjmować osoby w ramach umów zlecenia, ale to nie jest tak jak przekazujecie państwo do mediów, że jest łapanka jakaś" - dodał.

Na pytanie Augustynowskiej, jak MS zamierza rozmawiać ze strajkującymi pracownikami, wiceminister odpowiedział, że resort prowadzi dialog ze związkowcami i spotyka się z nimi. "Najbliższe spotkanie odbędzie się w poniedziałek. Ono było zaplanowane już wiele tygodni temu" - powiedział.

"Ta wysokość wynagrodzenia to jest wasza wina, wasza - Platformy. To wasza nieudolność doprowadziła do tego. Pokazałem pani twarde dane, że niestety państwo nie dbaliście o nich" - powiedział Wójcik zwracając się do posłanek PO. "Każdy może sobie zadać pytanie, co by było, gdybyście wrócili do władzy? By było tak, żebyście dalej nie podnosili - przecież to każdy wie. Mieliście czas, żeby rządzić - 8 lat i nie zadbaliście o tych ludzi" - mówił.