Norweski Sąd Najwyższy wstrzymał ekstradycję polskiego obywatela. To kolejne państwo, które przed wydaniem skazanego sprawdzi, czy wyrok w naszym kraju zapadł prawidłowo.
Od lat Norwegia zajmuje drugie po Włochach miejsce wśród krajów, do których polskie sądy kierują najwięcej wniosków o ekstradycję. Do tej pory prośby o przekazanie osoby skazanej nad Wisłą były rutynowo uwzględniane. Tymczasem 23 listopada norweski Sąd Najwyższy (Norges Høyesterett) uchylił wcześniejszą zgodę tamtejszego sądu apelacyjnego na wydanie mężczyzny skazanego w Polsce na 2,5 roku więzienia.
Pełnomocnikiem ukaranego jest adwokat Łukasz Niedzielski, który wraz z mecenasami Sebastianem Garsteckim i Ragnhild Torgersen prowadzi polskojęzyczną kancelarię w stolicy Norwegii. Mecenas Niedzielski podnosił, że dotychczasowa praktyka sądów norweskich, w ramach której polskie wnioski o ekstradycje z definicji mogły cieszyć się zaufaniem z uwagi na wysoki standard sądownictwa i respektowanie Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, powinna ulec zmianie.
Adwokat wprost wskazał na wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie Celmera (C-216/18). Wynika z niego, że państwo wydające może przed podjęciem ostatecznej decyzji upewnić się, czy w konkretnym przypadku zostały dochowane wszelkie standardy związane z prawem do rzetelnego i sprawiedliwego procesu. Dodatkowym pretekstem do weryfikacji polskiego wyroku był fakt, że w II instancji zapadł on pod nieobecność skazanego.

Koniec z automatyzmem

– Do tej pory wydanie wyroku zaocznego nie stanowiło przesłanki do wstrzymania procedury ekstradycyjnej. Jednak w powiązaniu z ogólnymi zastrzeżeniami do stanu praworządności w Polsce taki argument zyskał na znaczeniu – mówi mec. Łukasz Niedzielski.
Jak przyznaje, w związku z orzeczeniem ma mieszane uczucia. – Z jednej strony jako adwokat cieszę się, bo wyrok nie tylko jest korzystny dla mojego klienta, ale też może stanowić przełom w praktyce orzeczniczej w sprawach ekstradycyjnych. Po raz pierwszy otwiera się drogę do zbadania i przeprowadzenia dowodu dotyczącego samego postępowania w Polsce przed norweskim sądem. Z drugiej strony, dla mnie, jako Polaka mieszkającego w Norwegii, przykre jest, że muszę powoływać się na poważne wątpliwości co do przestrzegania prawa i dotrzymywania standardów przez wymiar sprawiedliwości mojego kraju, gdyż jako przedstawiciel Polonii staram się budować pozytywny wizerunek Polski w Norwegii – dodaje adwokat.
Zwłoka w ekstradycji a przedawnienie / Dziennik Gazeta Prawna
Orzeczenie, w którego składzie była prezes SN Toril Marie Øie, zapadło jednogłośnie. Wyrok nie oznacza, że skazany definitywnie nie zostanie przekazany stronie polskiej. SN stwierdził jednak, że przed podjęciem takiej decyzji należy dokładniej zweryfikować prawidłowość polskiego rozstrzygnięcia, „w tym dokonać sprawdzenia, czy proces, który doprowadził do prawomocnego wyroku, został przeprowadzony z poszanowaniem podstawowych zasad praworządności”.
To nie pierwszy przykład problemów z przekazywaniem do polski osób ściganych przez polski wymiar sprawiedliwości. Choć badając sprawę Celmera irlandzki sąd nie doszukał się braku praworządności i mężczyzna zostanie wydany, to po orzeczeniu TSUE decyzje o przekazywaniu do kraju Polaków na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania przestały być automatyczne.
– W kierowaniu pytań do polskich sądów przed podjęciem decyzji w sprawie wniosku o wykonanie ENA celują przede wszystkim sądy holenderskie, hiszpańskie i irlandzkie – mówi Dariusz Mazur, sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie.

Kryzys zaufania

Wyrok norweskiego SN pokazuje, że „efekt Celmera” widoczny jest już nie tylko w sprawach dotyczących przekazywania Polaków na podstawie ENA, ale też w procedurze ekstradycji. W dodatku chodzi o kraj niebędący członkiem Unii Europejskiej (choć należący do wspólnego obszaru gospodarczego i strefy Schengen). Wątpliwości nie dotyczą zaś rzetelności postępowania, które ma być dopiero przeprowadzone, ale zakończonego już prawomocnym wyrokiem.
– „Efekt Celmera”, a właściwie problem rządów prawa w Polsce, wcale mnie nie dziwi. Skoro zostały wszczęte pewne procedury kontrolne i jest orzeczenie TSUE, to jest argument, z którego będą korzystali adwokaci i pełnomocnicy procesowi – mówi prof. Ireneusz Kamiński, specjalista ds. prawa międzynarodowego z Polskiej Akademii Nauk. – Oczywiście te argumenty ocenia sąd. Słabe zarzuty odrzuci, ale te, które wydadzą się uprawdopodobnione, zaakceptuje. A wówczas będzie się zwracał o dodatkowe wyjaśnienia, informacje, a być może i gwarancje. Procedury ENA i ekstradycyjna opierają się na zaufaniu. Gdy tego ostatniego zaczyna brakować, zaczynają się wątpliwości i pytania – podkreśla prof. Kamiński.
Z kolei Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”, przyznaje, że nie dziwi go fakt, że także sądy państw spoza UE zaczynają podchodzić z pewną dozą nieufności do naszego wymiaru sprawiedliwości. – Uznawanie orzeczeń sądów innych państw opiera się przede wszystkim na założeniu, że w tych państwach spełnione są pewne standardy. A prawo do uczciwego, wolnego od politycznych nacisków procesu jest przecież standardem nie tylko w UE – zauważa sędzia. Dlatego też jego zdaniem było tylko kwestią czasu, że zaczną zapadać orzeczenia takie jak to norweskie.

Podwójne standardy

Zdaniem Marcina Warchoła, wiceministra sprawiedliwości, pojawiające się problemy z ekstradycją to efekt donoszenia na Polskę opozycji i części sędziów oraz zniekształconego obrazu polskiej reformy sądownictwa, jaki funkcjonuje na Zachodzie.
– Taka decyzja świadczy o podwójnych standardach i hipokryzji. Przecież w Norwegii wyłączne prawo do powoływania sędziów do Sądu Najwyższego ma król tego kraju. Robi to za radą Krajowej Rady Nominacji, której siedmiu na dziewięciu członków mianuje on sam, a pozostałych parlament. Podobnie jak członków Rady Dyscyplinarnej. Do tego prezes sądu może przekazywać sprawę od jednego sędziego do innego, z czego my, w imię wzmacniania niezawisłości sędziów, właśnie zrezygnowaliśmy– komentuje Marcin Warchoł.