KRS nie zamierza się spieszyć z rozstrzygnięciem kolejnego konkursu na wolne stanowiska w SN. Jej działania będą zależeć od decyzji rządzących.
Styczeń przyszłego roku – to najbardziej prawdopodobna data rozpatrzenia przez Krajową Radę Sądownictwa kandydatur na wolne stanowiska sędziowskie w SN. Tak przynajmniej uważa przewodniczący rady Leszek Mazur. – Mamy bardzo dużo pracy. Najpierw musimy zakończyć inne, trwające już konkursy dotyczące wolnych stanowisk w sądach powszechnych czy też administracyjnych – tłumaczy Mazur.
Ogłoszony pod koniec sierpnia przez prezydenta konkurs ma doprowadzić do obsadzenia etatów, które zwolniły się po tym, jak przeniósł w stan spoczynku sędziów SN, którzy ukończyli 65. rok życia. W tej grupie znaleźli się m.in. Małgorzata Gersdorf, I prezes SN, Stanisław Zabłocki, prezes SN kierujący pracami Izby Karnej, oraz Józef Iwulski, prezes SN kierujący Izbą Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.
Przepisami, które to umożliwiły, ma się zająć prawdopodobnie jeszcze w tym tygodniu Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Co się stanie, gdy TSUE jednak uzna się za właściwy do badania praworządności w naszym kraju i wyda postanowienie zabezpieczające, którego celem miałoby być niedopuszczenie do powołania nowych sędziów w miejsce tych przeniesionych w stan spoczynku?
– To nie przeciwko KRS, a przeciwko państwu polskiemu toczy się postępowanie przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Dlatego też my, jako rada, pozostajemy nieco z boku. I dlatego nasze decyzje w tej kwestii w dużej mierze będą zależeć od tego, jaką strategię w tym sporze przyjmie rząd – tłumaczy Mazur.
Decyzję TSUE możemy poznać jeszcze w tym tygodniu. Skarga Komisji Europejskiej na Polskę wpłynęła w momencie wymiany wiceszefa trybunału. Wczoraj ze stanowiskiem pożegnał się Antonio Tizzano, sędzia, którego wykluczenia z orzekania w sprawie Puszczy Białowieskiej chciały polskie władze, oskarżając go o stronniczość. Dziś ma być wybrany jego następca i to on będzie podejmował decyzję w sprawie skargi Komisji. Niekoniecznie musi to okazać się korzystne dla Warszawy. Bowiem jak informowało radio RMF, wśród kandydatów na następcę Tizzo jest Hiszpanka Rosario Silva de Lapuerta, która przygotowała projekt rozstrzygnięcia w tzw. sprawie irlandzkiej, które nie było korzystne dla polskich władz.
Decyzja w sprawie środka zabezpieczającego może zapaść w ciągu kilku dni. Wiceprezes decyduje o niej na podstawie samej skargi Komisji, dopiero później w odstępie nawet dwóch miesięcy może dojść do wysłuchania stron, po czym zapada w tej sprawie ostateczna decyzja. Postępowanie w sprawie środka zabezpieczającego jest odrębne od głównego postępowania w sprawie istoty skargi Komisji. Środek zabezpieczający, jeśli TSUE podejmie taką decyzję, może na przykład nakazywać wstrzymanie się z nominacjami na wakaty po sędziach, którzy po wejściu w życie ustawy przeszli w stan spoczynku, a deklarowali, że chcą orzekać, mimo że nie spełnili ustawowych kryteriów.
Do tej pory do konkursu na 11 wolnych stanowisk zgłosiło się 25 chętnych. Wśród kontrowersyjnych kandydatur są Waldemar Żurek, sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie, oraz Dariusz Pawłyszcze, także z krakowskiego sądu. Ten pierwszy jest mocno kojarzony jako przeciwnik zmian wprowadzanych przez PiS w wymiarze sprawiedliwości, a jego start, jak sam mówi, ma być swego rodzaju testem prawa. Z kolei Pawłyszcze kojarzony jest jako człowiek Zbigniewa Ziobry. Ostatnie lata spędził na delegacji w Ministerstwie Sprawiedliwości.
– Prawie połowa kandydatów to osoby, które brały udział w poprzednim konkursie do SN i się nie dostały. Pozostałych nazwisk nie kojarzę – mówi Leszek Mazur. Pełna lista kandydatów ma zostać niedługo podana do wiadomości publicznej. W momencie zamykania tego numeru nie była jeszcze znana.
Tymczasem w kwestii stanu praworządności w naszym kraju głos zabrał rzeszowski sąd okręgowy, który został wywołany do tablicy przez hiszpańskiego odpowiednika. Centralny Sąd Śledczy w Madrycie wyraził bowiem obawę, że przeprowadzone przez rządzących reformy uzależniły polski wymiar sprawiedliwości od polityków. Aby się przekonać, czy tak jest, zapytał SO w Rzeszowie m.in. o to, czy postępowanie dyscyplinarne sędziów może być wykorzystywane do wywierania na nich nacisków. Pytania zostały zadane przy okazji wykonywania wniosku o europejski nakaz aresztowania.
I choć polski sąd zapewnia, że jego decyzja w sprawie wydania ENA była podjęta „w pełni autonomicznie, bez jakiejkolwiek ingerencji, w oparciu o dotychczas przeprowadzone w sprawie postępowanie dowodowe”, to zaraz potem rozpoczyna wyliczankę, w której punktuje rządzących, wskazując te zmiany, które wywarły wpływ na funkcjonowanie sądownictwa w Polsce. Przyznaje m.in., że obecnie „Minister Sprawiedliwości, który jednocześnie jest Prokuratorem Generalnym, zyskał duży wpływ na funkcjonowanie sądów, co może rodzić wątpliwości co do pełnej niezawisłości sędziów i niezależności sądów”. Podkreśla również, że choć konstytucja gwarantuje sędziom nieusuwalność, to „w praktyce władza polityczna może usuwać sędziów zmieniając przepisy regulujące przechodzenie w stan spoczynku, czego przykładem jest obniżenie wieku emerytalnego w nowej ustawie o Sądzie Najwyższym”. Wspomina również o nowym systemie losowego przydziału spraw, którego algorytm nie został udostępniony sędziom, a którego administratorem jest minister sprawiedliwości.