Wniosek do TSUE przeciwko Polsce bardzo prawdopodobny już w tym tygodniu.
Dziś Rada do Spraw Ogólnych UE kolejny raz zajmie się kwestią postępowania w sprawie art. 7 przeciwko Polsce. To będzie jedynie wysłuchanie. Pierwsze odbyło się w czerwcu, teraz będzie okazja, by zapytać o wprowadzane właśnie zmiany w Sądzie Najwyższym. W propozycji decyzji – jaka jest przygotowana na obrady – znalazły się oceny krytyczne. Jej autorzy zwracają uwagę na powstanie dwóch nowych izb w SN – Dyscyplinarnej oraz Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Pierwsza ma się zajmować sądownictwem dyscyplinarnym zarówno wobec sędziów Sądu Najwyższego, jak i sądów powszechnych. Druga m.in. stwierdzaniem ważności wyborów czy rozpatrywaniem skarg nadzwyczajnych. Urzędnicy UE zwracają uwagę, że to w dużej mierze autonomiczne, nowe izby złożone z nowo wybranych sędziów budzą obawy, jeśli chodzi o kwestię trójpodziału władz. „Jak zauważyła Komisja Wenecka, choć obie są częścią Sądu Najwyższego, w praktyce są wyodrębnione i stwarzają ryzyko, że cały system sądowy będzie zdominowany przez te izby, które składają się z nowych sędziów wybranych przez obecną większość sejmową” – można wyczytać w projekcie decyzji Rady.
To właśnie dokonywanych zmian w Sądzie Najwyższym będzie prawdopodobnie dotyczyła większość pytań do przedstawiciela Polski. Wydaje się, że do samego głosowania nie dojdzie prędko. Rząd daje do zrozumienia, że udało mu się zyskać poparcie sześciu krajów, które nie poprą decyzji o stwierdzeniu – jak mówi traktat – poważnego ryzyka naruszenia praworządności w związku z ustawami sądowymi. Gdyby faktycznie tak było, a wniosek Komisji by upadł, rząd mógłby mówić o sukcesie. KE nie spieszy się teraz w tej sprawie. Wprawdzie formalnie jest jedynie wnioskodawcą i nie ma wpływu na tempo postępowania w Radzie, ale wiadomo, że Austriacy, którzy sprawują obecnie prezydencję, są podatni na jej sugestie. Komisji z kolei zależy na tym, by na razie nie doszło do żadnego rozstrzygnięcia. W efekcie Polska może być wzywana co jakiś czas, aby tłumaczyć się w tej sprawie.
Inaczej jest w kwestii wniosku do TSUE dotyczącego ustawy o Sądzie Najwyższym. Tu Bruksela zamierza przyspieszyć. – Jest tendencja, by iść do przodu. Decyzje nie będą raczej odwlekane – można usłyszeć od urzędników Komisji. Jak podała wczoraj korespondentka Polskiego Radia z Brukseli, wiceszef KE Frans Timmermans ma już gotowy pozew do unijnego trybunału przeciw Polsce w związku z ustawą o SN. A decyzja może zapaść już na najbliższym posiedzeniu w środę. Dzisiejsze posiedzenie Rady będzie więc przygrywką, a Timmermans będzie mógł w środę zrelacjonować swoim kolegom, co mówił przedstawiciel polskiego rządu.
Stanowisko naszych władz zostało zresztą wysłane do Komisji w piątek. Powtarzamy tam argumenty, że zgodnie z traktatami UE organizacja wymiaru sprawiedliwości leży w gestii państw członkowskich. To zaś powoduje, że KE nie ma podstaw, by uważać, że określenie wieku przejścia sędziów Sądu Najwyższego w stan spoczynku może naruszać zasady unijne. Komisja nie jest związana żadnym terminem w tej sprawie i pośpiech oznacza, że liczy na interwencję TSUE w sprawie dokonywanych w Polsce zmian. Dlatego jest prawdopodobne, że Bruksela wystąpi także do TSUE o środek zabezpieczający: chce, by europejscy sędziowie nakazali do czasu rozpatrzenia sprawy wstrzymanie się przez Polskę ze zmianami w składzie SN.
Tych zmian dokonuje prezydent. Na jego biurku czekają właśnie na rozpatrzenie nominacje sędziów do izb Dyscyplinarnej oraz Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Decyzje mogą zapaść już w tym tygodniu. Wiceszef kancelarii Paweł Mucha mówił nam we wczorajszym wywiadzie, że nie spodziewa się takiej decyzji ze strony TSUE.
Potencjalna skarga Komisji w sprawie zmian w SN nie jest jedyną. W TSUE na rozpatrzenie czekają trzy sprawy dotyczące reformy wymiaru sprawiedliwości. Jako pierwszy pytania prejudycjalne zadał Sąd Najwyższy. Chce wiedzieć m.in., czy z europejskim porządkiem prawnym da się pogodzić przepisy, które skracają wiek przechodzenia sędziów tego sądu w stan spoczynku. Później pojawiły się kolejne, które kierowały Sąd Okręgowy w Łodzi oraz Sąd Okręgowy w Warszawie. Oba pytają, czy zmiany w polskim wymiarze sprawiedliwości, w szczególności te dotyczące postępowania dyscyplinarnego sędziów, są zgodne z art. 19 traktatu unijnego. Ten mówi m.in. o obowiązku ustanowienia środków zaskarżenia niezbędnych do zapewnienia skutecznej ochrony sądowej.
Te działania nie pozostały bez reakcji ze strony nie tylko polityków obozu rządzącego, lecz także ze strony związanych z tym obozem przedstawicieli środowiska sędziowskiego. Jeden z członków obecnej Krajowej Rady Sądownictwa Maciej Nawacki groził nawet postępowaniami dyscyplinarnymi wobec sędziów SN. „Jeżeli ktoś łamie prawo, nie przestrzega go w sposób rażący, łamie porządek konstytucyjny, to spotka się chociażby z odpowiedzialnością dyscyplinarną” – mówił pod koniec sierpnia. Jak dotąd postępowań dyscyplinarnych nie ma, za to autorzy pytań prejudycjalnych, jakie wystosowały sądy powszechne, warszawski sędzia Igor Tuleya oraz Ewa Maciejewska, sędzia z okręgu łódzkiego, mają się stawić u rzecznika dyscyplinarnego. Wezwani zostali w charakterze świadków, jednak duża część środowiska odebrała to jako próbę zastraszenia w celu wywarcia na nich nacisków.
To jednak nie koniec międzynarodowych perturbacji spowodowanych zmianami, jakie przeprowadza rząd w obszarze sądownictwa. Wczoraj późnym popołudniem Europejska Sieć Rad Sądownictwa (ENCJ) zdecydował o zawieszeniu członkostwa w tej organizacji Krajowej Rady Sądownictwa. To efekt zmiany zasad wyłaniania sędziowskiej części rady. Kiedyś decydowało o tym samo środowisko, dziś wyboru sędziów dokonują posłowie. Zdaniem wnioskodawców ten model nie spełnia wymogów niezależności od władzy politycznej. Jak wynika z naszych informacji za zawieszeniem było 100 członków ENCJ, 6 przeciw, a 8 się wstrzymało. Ta decyzja nie ma praktycznych skutków, jest jednak prestiżową porażką Polski, która była jednym z państw założycielskich organizacji. Ta decyzja może być dodatkowym argumentem dla KE, że zmiany w polskim sądownictwie budzą poważne zaniepokojenie z punktu widzenia przestrzegania standardów demokratycznych.