Kierowca obwiniony o przekroczenie prędkości o więcej niż 50 km/h w obszarze zabudowanym jest przez prawo traktowany o wiele surowiej niż ten oskarżony np. o spowodowanie wypadku
Zgodnie z art. 135 ust. 1 pkt 2 ustawy prawo o ruchu drogowym (tj. Dz.U. z 2017 r. poz. 1260 ze zm.) policjant zatrzymuje prawo jazdy za pokwitowaniem w razie uzasadnionego podejrzenia, że kierowca popełnił przestępstwo lub wykroczenie, za które może być orzeczony zakaz prowadzenia pojazdów. W przypadku wykroczeń chodzi o czyny opisane w art. 87 k.w. (prowadzenie w stanie po użyciu alkoholu), art. 93 k.w. (nieudzielenie pomocy ofierze wypadku), art. 92 k.w. (niezatrzymanie się do kontroli) i art. 86 k.w (stworzenie zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym). W odniesieniu do przestępstw idzie o te przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji (spowodowanie wypadku, katastrofy w ruchu, jazda w stanie nietrzeźwości etc.).
Kiedy policja może zatrzymać prawo jazdy / Dziennik Gazeta Prawna
Następnie prokurator (gdy w grę wchodzi przestępstwo) lub sąd (w przypadku wykroczenia) w terminie 14 dni od otrzymania dokumentu mogą wydać postanowienie o zatrzymaniu prawa jazdy. Rozstrzygnięcie to jest zaskarżalne i jeśli organ prowadzący postępowanie uwzględni zażalenie kierowcy, wówczas bezzwłocznie zwraca dokument. Przynajmniej na czas trwania postępowania. Jeśli ostatecznie sąd uzna kierowcę za winnego zarzucanego czynu, za który prawo przewiduje nie tylko karę, ale także środek karny w postaci zakazu prowadzenia pojazdów, to zainteresowany i tak będzie musiał dokument zwrócić. Jeśli zaś go uniewinni, to de facto będzie to oznaczać, że zatrzymanie prawa jazdy na czas procesu byłoby nieuzasadnione.

Bezskutkowe wykroczenie

Posiadanie prawa jazdy w przypadku zawodowych kierowców, czy też wielu osób prowadzących działalność gospodarczą, to często być albo nie być. Tego typu okoliczności sądy rozpatrujące zażalenia muszą wziąć pod uwagę.
O ile jednak przepisy przewidują możliwość uchylenia postanowienia i zwrócenia dokumentu osobie oskarżonej o popełnienie nawet poważnego przestępstwa drogowego, o tyle w przypadku zatrzymania prawa jazdy za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o więcej niż 50 km/h w obszarze zabudowanym – już nie. Mimo że jest to wykroczenie, w dodatku bezskutkowe.
– Sądy mogą kontrolować zatrzymanie prawa jazdy, jeśli zostało odebrane w związku z kolizją, o wypadku nie wspominając, ale w tym jednym przypadku robić tego nie mogą. To jest absurd – uważa dr Michał Skwarzyński z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Wszystko przez to, że po stwierdzeniu przekroczenia prędkości o więcej niż 50 km/h ponad dopuszczalny limit to starosta, a nie prokurator czy sąd wydaje decyzję o zatrzymaniu dokumentu.
To powoduje, że w przypadku gdy kierowca kwestionuje swoją winę – bo np. pomiar został wykonany nieprawidłowo i np. zmierzono prędkość innego auta – to w praktyce nie jest w stanie doprowadzić do zmiany decyzji samorządowego organu. Niezależnie od toczącego się postępowania karnego.
Z uwagi na wolne tempo prac sądów, nawet jeśli kierowca zostanie uniewinniony, to wyrok najczęściej i tak zapada po upływie trzymiesięcznego okresu, na który starosta zatrzymał dokument. Zdarza się jednak, że sąd karny decyduje się na umorzenie postępowania, a policja nie skarży tej decyzji i sprawa kończy się szybciej.

Zaniechanie legislacyjne

– Moim zdaniem mamy do czynienia z zaniechaniem legislacyjnym, co czyni obecne rozwiązanie niekonstytucyjnym – mówi mec. Skwarzyński. – Nadanie sądowi karnemu uprawnienia, aby na czas trwania postępowania mógł wydawać wiążące dla starosty postanowienia o zwrocie prawa jazdy, nie byłoby kontrowersyjnym rozwiązaniem, a zapewniłoby niezbędne gwarancje procesowe. Zwłaszcza że mamy do czynienia z licznymi błędnymi pomiarami wykonywanymi za pomocą wideorejestratorów czy mierników ręcznych – dodaje prawnik.
Nawet eksperci z Ministerstwa Sprawiedliwości, które pracuje nad reformą kodeksu karnego, przyznają, że „coś jest na rzeczy” i w kwestii zwracania prawa jazdy na czas trwania postępowania przepisy nie są spójne. – Na pewno mogę obiecać, że przeanalizujemy problem pod kątem potrzeby ewentualnych zmian – zapewnia Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości. Wiele będzie jednak zależeć od Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, które było orędownikiem wprowadzenia błyskawicznie działających regulacji o zatrzymywaniu prawa jazdy w trybie administracyjnym.
– Z gwarancyjnego punktu widzenia przepisy o administracyjnym zatrzymywaniu prawa jazdy są rozwiązaniem złym. Jednak patrząc na skutki wprowadzonej w 2015 r. regulacji i to, że kierowcy rzeczywiście jeżdżą wolniej, trudno wyobrazić sobie skuteczniejsze rozwiązanie. Dlatego żadna władza się z tego nie wycofa – prognozuje prof. Ryszard Stefański z Uczelni Łazarskiego.